"Przez uchylone okno zakradł się podmuch wiatru i spowodował małe zamieszanie. Poruszył firanką, strącił suchy listek z parapetu i przewrócił kilka stronic pożółkłego notatnika, leżącego na środku kuchennego stołu..."
Czy zdarzyło Wam się kiedyś przeczytać dwa pierwsze zdania z powieści i przepaść?... Ze mną tak się stało, gdy tylko sięgnęłam po "Zapach fiolków" mojej ulubionej autorki - Renaty Kosin. Kontynuacja historii opowiedzianej w "Sekrecie zegarmistrza" i "Tatarce" na powrót przeniosła mnie do Bujan na Podlasiu, gdzie w starym dworku wciąż mieszkają potomkowie rodziny Śmiałowskich. Tak, dokładnie tych samych, których koleje losu możemy lepiej poznać czytając sagę "Siostry Jutrzenki" - jedną z moich ulubionych opowieści rodzinnych.
Ksenia i jej mama Lena, a właściwie Helena oraz przyszywana babka Honorata nadal zamieszkują w rodzinnym dworku na podlaskiej wsi. Dziewczyna wciąż przeżywa swoje sercowe rozterki, ma wiele wątpliwości co do tego, gdzie chciałaby spędzić życie, a w międzyczasie stara się rozszyfrować receptury ze starego, cudem ocalonego notesu przodkini Emilie de Fleury. Ksenia marzy o sporządzeniu ulubionej konfitury z fiołków na bazie przepisu antenatki, jednak od dość dawna ma z tym ogromny problem. Jej narzeczony Xavier wciąż przebywa w Antibes, praca pochłania go bez reszty i nie zapowiada się na szybki przyjazd mężczyzny do Polski. Stęskniona Ksenia postanawia odwiedzić go we Francji i przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej na temat przeszłości rodu i samej, bardzo jak dotąd tajemniczej Emilie. Pobyt w Prowansji przywołuje wspomnienia, niestety nie tylko te przyjemne i pozwala dziewczynie znów zagłębić się w przeszłość rodziny. Jak się okazuje przodkowie skrywają jeszcze sporo tajemnic, a i los nie szczędzi niespodzianek, którym Ksenia będzie musiała stawić czoła. Jaką rolę w tej historii odegra Xavier, ale także jego matka Aurelie, Konstancja, Florka i nowo poznana Nicole przeczytacie w książce. Ale już teraz mogę Was zapewnić, że ekscytujących wrażeń nie zabraknie.
Uwielbiam powieści pani Renaty, gdyż zawsze znajduję w nich coś nowego, innego, niepowtarzalnego, a to sprawia, że każda kolejna książka autorki jest jedyna w swoim rodzaju i zawsze przyprawia o dreszczyk emocji. Podlasie jest miejscem akcji wielu opowieści napisanych przez panią Renatę - to szczególna kraina, do której ja również mam osobisty sentyment z racji własnych korzeni, wspomnień i przepięknej tradycji. Tym razem odwiedzamy wraz z Ksenią także Prowansję - słoneczną krainę pełną barw i zapachów, która przyciąga niczym magnes. I podobnie jak na Podlasiu, we Francji także możemy poczuć się swojsko, prawie jak w domu. A to wszystko za sprawą autorki i jej niezwykłego daru do snucia ciepłych, klimatycznych opowieści, w których można się zatracić bez reszty.
Motywem przewodnim trzeciej części tej historii są fiołki - małe, niepozorne, drobne kwiatuszki o delikatnym, subtelnym zapachu, które rosną i kwitną na przekór wszystkim przeciwnościom pogody tworząc piękne fioletowe, białe, bądź różowe dywany. W moim przekonaniu te małe polne kwiatki są symbolem siły i wytrwałości, jaką prezentowali członkowie rodu Śmiałowskich i Bujanowskich i idealnie wpasowały się w tło opowieści.
Polubilam niemal wszystkich bohaterów, ale niestety Ksenia nadal wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Minęło kilka kolejnych lat, a ona wciąż jest niezdecydowana, łatwowierna i kapryśna, niczym niedojrzały podlotek. Drażniła mnie swoim zachowaniem, ciągłą niepewnością i wyciąganiem pochopnych wniosków. Co ciekawe, kiedy wzięłam pod uwagę wszystkie trzy części, to myślę sobie, że Ksenia takie chyba miała zadanie i w sumie dobrze wpisała się w całą trzytomową opowieść.
Z kart "Zapachu fiołków" bije wrażliwość i zwyczajna ludzka życzliwość. Wydarzeniom towarzyszy sporo emocji. Rodzinne tajemnice, niespodziewane zwroty akcji, odkrywanie własnej drogi w życiu, niełatwe kompromisy i trudne życiowe wybory oraz dążenie do realizacji własnych marzeń skrywanych na samym dnie serca - to wszystko i jeszcze więcej możemy znaleźć w tej urokliwej opowieści. Sięgnijcie po nią koniecznie!