"Akademię wampirów" czytałam po raz pierwszy w zeszłym roku, ale nie zrecenzowałam jej z powodu braku czasu. Co ciekawe, zupełnie zapomniałam o czym ta pozycja była - wiedziałam tylko, że nie ciskałam książką w ścianę, nie przeklinałam... a to już coś, prawda?
"Akademia wampirów" na wstępie odpycha. Jednak nie treścią - do Angeliny Jolie (a dziewczyna na okładce jest łudząco podobna!) nie pałam gorącym uczuciem, więc jej obecność na okładce denerwowała mnie niemiłosiernie. Tak, jakby ktoś liczył na to, że podobna do Jolie facjata przyciągnie większe grono odbiorców. Cóż, mnie tym nie kupili.
Nawet najbrzydsza okładka nie jest w stanie wpłynąć na mój końcowy odbiór powieści, więc teraz to na niej się skupię. Książka od samego początku kipi akcją. Poznajemy Rose - dampira (półwampira) i Lissę - morojkę (wampira z królewskiego rodu) w chwili, gdy obie próbują uciec przed nieznanymi napastnikami. Jak się okazuje, są to tylko strażnicy Akademii dla wampirów. Dostali rozkaz, by przyprowadzić dziewczyny z powrotem do szkoły, z której kilka miesięcy temu zbiegły z niewyjaśnionej przyczyny. Łączy je wiele sekretów, których nie chcą nikomu wyjawić i już opracowują nowy plan ucieczki. Z jakichś powodów nie chcą przebywać w zamkniętych murach placówki...
Czyżby była to kolejna opowieść o nastoletnich wampirach? Tak. I tu musiałam zwrócić uwagę na wtórność książki - dziewczyny mają po siedemnaście lat i uczą się w szkole (a właściwie Akademii) - ile razy natknęliście się na podobną historię? No właśnie. Nie martwcie się, ja też... Jednak autorka swój rozum posiada, tak więc nie zamieniła książki w bełkotliwą papkę - jej bohaterki nie zachowują się jak rozkapryszone księżniczki. Nie paplają bez przerwy o ciuchach i kosmetykach, nie śpią z pierwszym lepszym i mają dużo oleju w głowie. Oprócz tego łączy je prawdziwa, mocna siostrzana więź - pocałunek cienia. Rose potrafi wejść do umysłu Lissy i odczytać to, co czuje i myśli przyjaciółka. Obie dziewczyny bardzo się o siebie troszczą i pomagają sobie tak, jak najlepiej potrafią. Nie ma w tej opowieści miejsca na jakieś śmieszne, przyziemne kłótnie między dwoma nierozgarniętymi nastkami przechodzącymi okres buntu (wcale nie mam tutaj na myśli serii "Dom Nocy", wcale nie mam tutaj na myśli... wcale nie mam... wcale... ups, wydało się!).
Mead nie pozwoliła mi się nudzić. Każdą kolejną stronę chłonęłam z rosnącym napięciem. Nie wciągnęła mnie tylko i wyłącznie dobra intryga i fantastyczna historia. Dialogi między bohaterami były wyjątkowo udane i nie musiałam się krzywić za każdym razem, gdy widziałam myślnik - bohaterowie nie paplali głupot, przede wszystkim nie nadużywali kolokwializmów, przekleństw, czy też pseudo nowoczesnego języka. Poziom - tego Mead odmówić nie można i chyba właśnie ów "poziom" jest słowem kluczem dobrych fantastycznych powieści o wampirach. "Akademia wampirów" to typowa seria young adult, ale zdecydowanie z wyższej półki. Bo po prostu nie ogłupia.
Z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy. W domu mam dwa, a już poluję na kolejne. To będą dobrze wydane pieniądze. A Wam, moi drodzy, polecam. Oczywiście, jeśli lubicie wampiryczne klimaty.