Bardzo ciekawa opowieść o start-upach, czyli nowo powstających firmach z oryginalnym pomysłem na biznes; brakuje im kapitału, ogłaszają się więc publicznie i kuszą potencjalnych inwestorów olbrzymimi zyskami. Czasami im się udaje, tak zaczynały np. Google i Twitter, częściej plajtują, ale w sumie jest to świetny pomysł biznesowy.
Bohaterką książki jest Elizabeth Holmes, która rzuciła studia na Stanfordzie bo wpadła na genialny pomysł zbudowania przenośnego urządzenia, które szybko wykona pełną analizę krwi na podstawie kropli pobranej z palca. Idea znakomita, bo kto lubi jak mu wytaczają krew z żyły na ramieniu? Pani Holmes założyła start-upa o nazwie Theranos, dosyć szybko zapewniła sobie duże fundusze i prace ruszyły.
Sama pani Holmes była bardzo przekonująca: „miała prezencję znacznie starszej osoby. Potrafiła utkwić w człowieku nieugięte spojrzenie swoich niebieskich oczu i ani razu nie zamrugać. Zachowywała się jak królowa. Hipnotyzowała wzrokiem, a jej niezwykle niski głos potęgował to wrażenie.” Zainwestowali w Theranos wielcy gracze, m.in. Rupert Murdoch a w radzie nadzorczej zasiadali znani politycy: George Schultz (były sekretarz stanu) czy Henry Kissinger. Sama Holmes trafiła na okładkę Forbesa, nazwano ją nowym Steve Jobsem, co jej szalenie imponowało, bo twórca Apple jest jej idolem. Po lekturze zapuściłem sobie jutuba z jej udziałem, efektowna blondynka o niskim głosie, rzeczywiście przekonująca.
Po wielu nieudanych próbach zbudowano urządzenie do badania krwi, skromnie nazwane 'Edison'. Niestety działało wadliwie, za dużo było błędów, dochodziło do sytuacji groźnych, np. wydawało się, że na podstawie wyników z Edisona pacjentowi grozi wylew, a to był błąd w badaniach; takich przypadków było więcej. Błędów nie dało się wyeliminować, więc je tuszowano, fałszowano dane, a pracowników Theranosa, którzy to widzieli i protestowali, zwalniano bez pardonu. A tych, którzy wypowiadali się publicznie, zastraszano, wytaczano im sprawy sądowe. Ciekawa jest sprawa jednego z sygnalistów, który się nie ugiął przed groźbami firmy, ale był zmuszony wydać na prawników 400 tys dolarów, to piękna ilustracja tezy, że prawo jest równe dla wszystkich...
Od pewnego momentu mieliśmy do czynienia z wielkim przekrętem, a to naprawdę groźne w branży medycznej, gdzie jakość badań i urządzeń musi być wysoka, bo w grę wchodzi życie i zdrowie ludzkie.
Wreszcie bańka pękła, a to za sprawą autora książki, dziennikarza śledczego 'Wall Street Journal', który napisał serię artykułów demaskujących nieuczciwe praktyki Theranosa. Firma zbankrutowała, a pani Holmes wpadła w duże kłopoty, postawiono nawet zarzuty kryminalne, grozi jej 20 lat odsiadki, ale ostatnio okazało się, że jest w ciąży, nie sądzę, aby kiedykolwiek trafiła za kratki.
Dostaliśmy więc opowieść o cienkiej granicy między sukcesem biznesowym a oszustwem, pani Holmes ją przekroczyła, twierdzi autor, że jest socjopatką, bo szła do celu bezwzględnie, nie biorąc jeńców. Może to i socjopatka, ale podobnych do niej typów wśród odnoszących sukces menadżerów i polityków można znaleźć na pęczki. A za tym wszystkim stoją niepohamowana chciwość, ambicja, arogancja i dążenie po trupach do celu, czyli cechy człowieka sukcesu...
Książka jest dosyć rozwlekle napisana, za dużo tam nazwisk i wątków, ale to bardzo ciekawe świadectwo jak się robi biznes w Dolinie Krzemowej (i nie tylko).