Fabuła powieści toczy się na dwóch planach czasowych, w XVIII i XX wieku, przy czym wątek osiemnastowieczny oparty jest na dziejach autentycznej postaci, Nicholasa Hawksmoora (1661-1736), architekta, autora projektów sześciu kościołów w Londynie, które zostały przygotowane i zrealizowane na zamówienie specjalnej komisji zajmującej się budową nowych miejsc kultu. Konieczność wznoszenia nowych kościołów uzasadniano między innymi skutkami wielkiego pożaru angielskiej stolicy w 1666 roku, który strawił lub uszkodził znaczną część miasta.
W 1975 r. pisarz Iain Sinclair opublikował w zbiorze "Lud Heat" poemat, w którym interpretował indywidualny styl architektury Hawksmoora jako odbicie jego mistycznych, satanistycznych przekonań; kościoły, których był projektantem, miały zawierać w swej strukturze sekretne znaki przeznaczone tylko dla wtajemniczonych i tworzyć między sobą sieć tajemnych powiązań. Pomysł ten podejmuje Ackroyd, przy czym w jego powieści kościołów jest siedem, architekt nazywa się Nicholas Dyer, nazwisko Hawksmoor nosi zaś dwudziestowieczny detektyw prowadzący śledztwo w sprawie serii tajemniczych morderstw. Czytelnik szybko orientuje się, że ofiary nieuchwytnego mordercy giną według schematu wyznaczonego przez wypadki dziejące się ponad dwieście lat wcześniej, bowiem owładnięty swymi mrocznymi ideami Dyer "poświęca" każdy ze swych kościołów ludzką krwią. Podobieństwa sięgają dalej - nie tylko zbrodnie, lecz i inne szczegóły powtarzają się w każdej z opisywanych rzeczywistości; chwilami jedna z postaci zaczyna wypowiedź, która znajduje echo na innym planie czasowym. Rzeczywistość zapętla się i mamy chwilami wrażenie, że wydarzenia historyczne i współczesne oddzielone są jedynie cienką granicą, przez którą czasem przenikają głosy lub nawet zapachy.
Ackroyd różnicuje językowo opisywaną rzeczywistość: fragmenty dotyczące wieku XVIII zrelacjonowane są w pierwszej osobie i przy użyciu ówczesnego stylu, co nie ułatwia lektury (czytałam w oryginale, więc nie potrafię powiedzieć, jak poradził sobie z tym tłumacz), natomiast wypadki współczesne opowiada trzecioosobowy narrator, współczesnym językiem. Niewątpliwie archaiczna stylistycznie narracja pozwala wczuć się w klimat Londynu z pierwszych dziesięcioleci XVIII wieku i przybliżyć ówczesny sposób myślenia.
Mimo wszystko jednak powieść nie do końca przekonuje; trudno nawet określić jej gatunek - ani to prawdziwy kryminał, ani horror, co sugeruje początek i nawiązania do mrocznych pogańskich wierzeń i kultu Szatana, ani powieść fantastyczna, choć mamy tu sztuczki z czasem. Detektyw Hawksmoor włóczy się po Londynie częściej przeżywając własne problemy, niż prowadząc śledztwo, architekt Dyer, również melancholijny mizantrop, snuje rozważania o marnym losie ludzkości i spiera się ze swym przełożonym, Christopherem Wrenem (inną autentyczną postacią), który reprezentuje optymistyczny scjentyzm i wiarą w postęp. W końcu nic się właściwie nie wyjaśnia, ani kto zabija ofiary w XX wieku, ani o co chodzi z tym powtarzaniem się osób i schematów wydarzeń. Pozostaje tylko wrażenie mroku i brudu, wilgoci i stęchlizny, którą cuchnie dawny Londyn i która przenika aż do współczesności.