„Niektóre motyle żyją jeden dzień, inne tydzień, a jeszcze inne miesiąc. Ale każdego dnia żyją pełnią życia. Dzięki nim świat jest piękniejszy, nawet jeśli spędzają na nim tylko krótką chwilę”. Czasem wystarczy jedno wyrwane z kontekstu zdanie, aby leżąca obok książka nabrała magii, a my chęci na jej przeczytanie. Przed wami dzisiaj kolejna wyjątkowa lektura (mam chyba jakieś szczęście do wyszukiwania wyjątkowości!). Ukazana dzięki Wydawnictwo Literackie i przeznaczona raczej dla nastolatków i dorosłych, niż dzieci. Moja córeczka będzie miała na nią jeszcze czas, chociaż kiedy opowiedziałam jej historię zawartą na kartach powieści, była zachwycona. Jednak uważam, że do niektórych opowieści trzeba zwyczajnie dorosnąć, a to właśnie jest taka opowieść.
I musicie wiedzieć, że historia została osnuta na kanwie prawdziwych wydarzeń, jakie miały miejsce w 1906 roku na wyspie Culion na Filipinach, gdzie sprowadzano ludzi trędowatych, aby odizolować ich od reszty społeczeństwa. Wyspa Trędowatych istniała naprawdę.
Główna bohaterka ma na imię Ami i ma dwanaście lat. Mieszka z mamą na wyspie Culion, gdzie przybywają osoby chore na trąd. Mama jest chora, ale Ami ciągle pozostaje niezarażona. Wiodą spokojne i szczęśliwe życie dopóki nie pojawia się pan Zamora, okrutny i bezlitosny przedstawiciel rządu, którego zadaniem jest podział miasteczka na dwie części – dla zakażonych i dla zdrowych. Nietknięte trądem dzieci natomiast mają zostać odebrane rodzicom i umieszczone w sierocińcu znajdującym się na leżącej nieopodal wyspie Coron. Niestety protesty mieszkańców na nic się nie zdają, a ponieważ Ami znajduje się w grupie dzieci wywiezionych z wyspy, dochodzi do przejmującego pożegnania z ukochaną mamą, która dla dziewczynki jest całym światem.
Sierociniec nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci, tym bardziej, że panoszy się w nim pan Zamora wraz ze swoim okrutnym hobby, któremu poświęca cały czas, jednak Ami poznaje tam niesamowitą, dzielną i radosną Mari i dzięki niej samotne i wyalienowane życie dziewczynki staje się bardziej znośne. Są nierozłączne, ale ich przyjaźń i dobre, współczujące serduszka stają sie przyczyną wielu kłopotów i zatargów z panem Zamorą. Dlatego kiedy odkrywają, że ów nikczemnik chował przed dziećmi listy przychodzące od ich rodziców, w tym list od mamy Ami, w którym znajduje się informacja o pogorszeniu jej zdrowia i kiedy okazuje się, że mają zostać rozdzielone i przeniesione do domów przymusowej pracy – postanawiają uciec i wrócić do domu. No i zaczyna się przygoda, w której trzeba wykazać się siłą, hartem ducha, odwagą i samozaparciem. Trójka dzieci, ponieważ towarzyszy im jeszcze pięcioletni chłopiec zabrany z sierocińca musi zmierzyć się z bezkresem morza, palącym słońcem, głodem i niekończącą się wędrówką przez tajemniczy, pełen niebezpieczeństw las. Żeby tylko wrócić do domu. Żeby po raz ostatni zobaczyć umierającą mamę.
Piękna, wzruszająca książka, która dorosłemu wyciśnie łzy z oczu, a nastolatkowi uświadomi, jak ważna w życiu jest rodzina, wzajemna miłość i zaufanie. Przesiąknięta bólem, lękiem, tęsknotą i rozpaczą, bo i temat w niej poruszany wcale nie jest radosny. Uczy tolerancji i wzrusza do głębi. Pokazuje, że nic na świecie nie dzieje się bez powodu, a człowiek powinien być gotowy zarówno na przyjęcie tego, co dobre, jak i tego, co złe. Historia miłości rodziców Ami, miłość do motyli i ich obecność w życiu bohaterek są po prostu niesamowite. Książka nie pozwala o sobie zapomnieć i zostaje w sercu czytelnika długo, długo. Twarda okładka, normalnej wielkości czcionka i mnóstwo tekstu zapewnią wspaniałe, wzruszające chwile. Polecam z całego serca, ponieważ taka książka to skarb.