Życie na wyspie toczyło się spokojnie. Mała społeczność pełna znanych twarzy nawykła do funkcjonowania bez pomocy z lądu. Lekarz odwiedzał ich raz w roku, sklep raz w tygodniu zaopatrywany był we wszystkie potrzebne produkty, a każdy miał choć małe pole uprawne, choć niewielką winnicę czy choć skromny warzywniak, dzięki czemu niczego im nie brakowało. Jeden był w stanie pomóc drugiemu i choć nie każdy darzył się sympatią, to wyspa wolna była od przestępstw czy poważnych sporów. Nagle równowaga jednak została zachwina. Ktoś zniszczył pole kukurydzy, potem przyszedł czas na ziemniaki, a następnie kolejne szkody. Czy to sprawka zwierzęcia, które jakimś sposobem przedostało się na wyspę z lądu? Może ingerencja człowieka lub nawet kilku ludzi? A może legendy jednak są prawdą? Może to, co bierzemy za wytwory wyobraźni, na wyspie staje się realne? Czy odpowiedź jest tylko jedna? Czy któraś jest poprawna? Czy któraś jest błędna?
„Z czasem słowa wypowiedziane przez innych coraz rzadziej wzbogacały go, częściej natomiast wprowadzały chaos."
Maciej Piotr Prus pięknie oddał na papierze naturę ludzi. Ukazał to, jak wpływa na nas lęk, jak człowiek działa w małej społeczności i jak trudno odróżnić wyobraźnię od tego, co jest prawdą. Stworzył historię, która pachnie morską bryzą zmieszaną z zapachem lasu. Opisany przez niego krajobraz budował scenerię, wśród której chciałam przebywać jak najdłużej, ale klimat izolacji powodował moje ciągle napięcie. Mieszkańcy Wyspy inaczej postrzegali prawo, co zabierało poczucie bezpieczeństwa komuś, kto przywykł, że w każdym momencie może wezwać policję. Wszyscy sobie ufali, a jednocześnie trudno było ufać komukolwiek. Ludzie wierzyli w legendy przekazywane z pokolenia na pokolenie w formie zniekształconej. Wszyscy się znali, ale jednocześnie niewiele o sobie wiedzieli.
Całość znajdowała się gdzieś między tym, co uznajemy za realność a starymi wierzeniami, jakie mocno siedziały w mentalności mieszkańców wyspy. Między tym, co działo się naprawdę a co jedynie żyło w wyobraźni ludzi. Czytelnik do końca zastanawiał się, czy Autor przekroczy cienką granicę i wprowadzi do fabuły wątki nadprzyrodzone. Czy Wyspa może mówić do jej mieszkańców? Czy miejsca przeklęte istnieją naprawdę? Czy są wśród nas istoty, których natury nie znamy?
Niepewność, w jaką stronę pójdzie ta książka, była cudownym doświadczeniem. Budowało to pełen tajemnic klimat, który wciągnął mnie i zachwycił. Już dla niego mogłabym tę powieść pokochać, ale przede wszystkim jednak moje serce przekonali bohaterowie. Relacje między nimi i ich zwyczajna-wyjątkowość. Każdy z nich czymś się wyróżniał, ale jednocześnie wszyscy nie wyróżniali się niczym. Byli staranie wykreowany i to tak, by każdy mógł być naszym potencjalnym sąsiadem. Tym miłym, milczącym lub burkliwy człowiekiem zza płotu, któremu mówimy „dzień dobry". Byli prawdziwi i prawdziwość ta w moich oczach była piękna.
Szczególnie spodobał mi się również zabieg, przez który wyspa była Wyspą. Miała swoją geograficzną nazwę, której nikt nie używał i mało kto ją pamiętał. Klimat, jaki na niej panował, przywodził mi na myśl wakacje na Dalmacji, ale jednocześnie mogła ona znajdować się wszędzie i nigdzie. Dopiero po zapoznaniu się z blurbem dowiadujemy się, że Autor pomysł na swoją książkę wziął z prawdziwej historii, jaka miejsce miała na adriatyckiej wyspie Molat w Północnej Dalmacji. Usłyszał ją Robert Makłowicz, a potem opowiedział Maciejowi Prusowi i to dzięki temu mogłam ją poznać. I jestem za to po prostu wdzięczna.
„Są łatwe i trudne decyzje. Te trudne często rozstrzygają się same."
„Wyspa i inni ludzie" zdecydowanie wskakuje na listę lepszych książek, jakie w tym roku poznałam. Czytanie jej było przyjemnością. Klimat, realia świata, kreacja bohaterów, mgiełka tajemniczości i styl Autora dostarczyły mi kilku przyjemnych godzin, o których chcę pamiętać.
Kiedy na pewnej śródziemnomorskiej wyspie nagle pojawia się niezidentyfikowane stworzenie, które zaczyna niszczyć uprawy, w mieszkańcach tej zamkniętej enklawy odzywają się tłumione dotąd lęki, pragn...
Kiedy na pewnej śródziemnomorskiej wyspie nagle pojawia się niezidentyfikowane stworzenie, które zaczyna niszczyć uprawy, w mieszkańcach tej zamkniętej enklawy odzywają się tłumione dotąd lęki, pragn...
Od czasu, gdy przy okazji akcji #dlamnienowe czytam Wasze polecenia książek, które wydaje Korporacja HA!ART koniecznie chcę przeczytać sporą ich część. Moje pierwsze spotkanie z ich ofertą wydawniczą...
Jest sobie pewna wyspa. Odcięta od zgiełku miasta wielką wodą. Mieszkańcy żyją beztrosko, popijając wino czy rakiję podczas spotkań. Wszyscy są życzliwi i radośni. Sielanka. Życie toczy się niespiesz...
@monika.sadowska
Pozostałe recenzje @mewaczyta
Stany bitwy
Im bliżej wyborom prezydenckim w Stanach Zjednoczonych, tym częściej temat ten znajduje się na pulpicie całego świata. Od decyzji Amerykanów zdaje się zależeć nie tylko ...
Żebyśmy byli w stanie zrozumieć historię przedstawioną w reportażu Kathleen Hale, muszę wyjaśnić dwa pojęcia. ° Creepypasta to straszna historia budowana w formie mi...