Skandynawia. Nie da się ukryć, że drzewa nie uginają się tu pod soczystymi owocami, słońce nie tańczy po złotych kłosach obficie rosnących zbóż, a zwierzęta nie skubią wysokiej, zielonej trawy, bo warunki klimatyczne temu zapobiegają. Ale trzeba sobie jakoś radzić, prawda? Można wykorzystać morze – nie tylko pod względem połowu ryb. Przecież to świetna droga komunikacyjna. Nic, tylko wsiadać na statek, łapać za topór i płynąć ku pełnym bogactw krainom!
Niezbyt przyjazna kraina zrobiła z mieszkańców Skandynawii wspaniałych żeglarzy i nieustraszonych wojowników. W świecie stworzonym przez Johna Flanagana każdy chłopak, który osiągał odpowiedni wiek, był odrywany od rodziny. Przydzielano go do odpowiedniej grupy, wręczano mu źle wyważony topór, rzadziej miecz, wciskano kiepską tarczę i przy akompaniamencie wrzasków uczono walki. Codziennie ganiano po świeżym powietrzu, kazano wykonywać przeróżne akrobacje od skłonów do tarzania się po ziemi, siłować, ścigać, rywalizować z innymi – wszystko po to, by przeciwnik w przyszłości uciekał na sam jego widok, nie mówiąc już o walce.
Przed rozpoczęciem treningów chłopcy są dzieleni na grupy, które potem mają ze sobą rywalizować o zwycięstwo. Hal trafił oczywiście do drużyny złożonej z największych nieudaczników: złodziejaszka Jaspera, dwóch wiecznie kłócących się bliźniaków, wybuchowego przyjaciela i paru innych, mniej wyrazistych postaci. Drużyna Czapli, bo takie wybrała sobie imię, walczy z dwoma innymi grupami – liczniejszymi, bardziej szanowanymi i wydawałoby się lepszymi pod względem fizycznym. Stawka jest wysoka – zwycięscy zyskują sławę, a także szacunek. Czy to nie wielka nagroda dla grupy wyrzutków?
Na tym właśnie opiera się fabuła "Drużyny" - najnowszej powieści Johna Flanagana, znanego przede wszystkim z serii "Zwiadowcy". Perspektywa czytania o ćwiczeniach młodych chłopców budzi skrajne uczucia – od zainteresowania do znużenia. Wszystko zależy od tego, jak autor ujął wybrany przez siebie temat. Na początku zawsze tli się iskierka nadziei, że coś z tego będzie. Przecież opisy treningów nie muszą być takie złe – może nawet podczas nich wydarzy się coś ciekawego? Może główny bohater wcale nie będzie tak schematyczny, na jakiego się zapowiada? Może autor nie będzie próbował olśnić czytelnika jego szlachetnością i wspaniałością?
Główny bohater to Hal Mikkelson – mało popularny, samotny chłopak, który większość swego krótkiego życia spędził w cieniu. Nie jest nawet w pełni Skandianinem. Co z tego, że całe życie wychowuje się w tej krainie? Co z tego, że jego ojciec to poległy w bitwie, potężny wojownik, pełnokrwisty mieszkaniec Skandii? Trzeba mu to pochodzenie wypominać generalnie na każdym kroku, budząc w biednym chłopaku ogromną chęć zaimponowania całemu światu. Hal żyje sobie spokojnie, mając za przyjaciela wybuchowego, acz poczciwego Stiga oraz dawnego towarzysza broni jego ojca – Thorna. Schodzi z drogi zadziornym chłopcom, rozwija swe wybitnie zdolności w dziedzinie techniki i załamuje czytelników.
Dokładnie tego się obawiałam – zrobienia z Hala idealnego, rozważnego, acz pokrzywdzonego chłopaka, co sprawi, że stanie się on skrajnie nienaturalny. Co z niego wyszło? Doskonały przywódca i geniusz, który na każdym kroku pokazuje, jakiż to jest sprytny oraz inteligentny. Niezależnie od tego, jakie zadania wymyśli autor, czytelnik może z łatwością przewidzieć rozwój wydarzeń, włączając w to końcówkę, która i tak wywołuje chodź szczątkowe zdziwienie. Treningi same w sobie nie są ciekawe, a jeśli dochodzi do tego duża przewidywalność oraz szablonowi bohaterowie, to całość nie potrafi wciągnąć, a czasem wręcz nuży.
Oprócz szanownego Hala, istotnymi, znacznie lepiej wypadającymi postaciami są jego przyjaciele. Stig, jak już wspominałam, jest typem, który najpierw denerwuje się, potem popełnia głupstwo, a na koniec myśli. Mimo to Stig wzbudza wielką sympatię – mimo swych wad to poczciwy, lojalny oraz bardzo oddany przyjaciel. Thorn stanowi za to przykład człowieka, który mimo upadku na samo dno oraz wielkiej tragedii, jaka go spotkała, nie poddał się i stanowi wielkie wsparcie dla młodego Hala. Mimo że ma swoje wady, to postać godna nie tyle sympatii, co podziwu.
Istnieje jednak cień szansy dla tej powieści. Jaki? Młodzi czytelnicy. Mam tu na myśli czytelników we wczesnym wieku nastoletnim, którzy docenią nie tylko postacie oraz ich charaktery, ale także zmagania, które mogą być dla nich bardzo emocjonujące i będą skłonni z zapałem kibicować swojej ukochanej drużynie. Bądź co bądź, ale "Drużyna" to właśnie książka dla młodych odbiorców, którzy zanurzą się w historii pełnej przyjaźni, wzajemnej pomocy, oddania, a także walki o spełnienie marzeń oraz o szacunek i akceptację społeczeństwa. Przystępny styl pisania, a także sympatyczni bohaterowie pobiją serca chłopców. Starsi czytelnicy powinni za to traktować Drużynę jako lekką, przyjemną lekturę na nudy wieczór. "Drużyna" to dopiero wstęp do trylogii, a jej końcówka pozwala domniemywać, że fabuła następnych części będzie znacznie ciekawsza. Myślę, że warto sięgnąć po kolejny tom – Najeźdźcy.