Ryszard Ćwirlej to autor, który od początku pojawia się w moich recenzjach. Bardzo lubię "poznańskie uniwersum" i to nie dlatego, że Poznań jest mi jakoś szczególnie bliski. W tym mieście byłem raz w życiu, jakieś dwadzieścia lat temu z wycieczką szkolną z podstawówki. Książki Ćwirleja lubię, bo są dobrze napisane, bo to świetne kryminały... No właśnie, tak było, dopóki nie przeczytałem "Ostatniej drogi"...
"Ostatnia droga" to piąty już tom cyklu z Anetą Nowak i zaczyna się w momencie, gdy pierwsza fala uchodźców z Ukrainy wlewa się do Polski. Tak do Anety trafia jedna z ukraińskich rodzin, a do aspiranta Turka druga. I właściwie wokół tej drugiej, a konkretnie wokół Nadia i jej młodszej siostry Soni, która po przyjeździe do Polski znika w tajemniczych okolicznościach, kręci się cała fabuła tej powieści. Na tą sprawę nakłada się inna, związana z martwą dziewczyną znalezioną na Autostradzie Wolności. Czy zmasakrowane zwłoki i zaginięcie Soni może coś łączyć? Ależ oczywiście i od początku nie mamy co do tego wątpliwości. W poszukiwania zaginionej Ukrainki włącza się Aneta Nowak. Śledztwo jest raczej nieoficjalne, a tropy prowadzą do pewnego ukraińskiego małżeństwa...
"Ostatnia droga" bardzo różni się od poprzednich tomów cyklu. Przede wszystkim, w mojej ocenie, niewiele jest kryminału w tym "kryminale", a to dlatego, że tu wszystko jest oczywiste niemal od samego początku. Nie ma żadnej tajemnicy, żadnej intrygi, żadnego zaskoczenia w finale... Zupełnie jakbym nie czytał Ćwirleja, który w swoich poprzednich książkach potrafił wodzić czytelnika za nos, potrafił wcisnąć w fotel i wywołać "wow". Ciężko mi jest więc uznać tę książkę za pełnokrwisty kryminał. Już prędzej powieść akcji, choć z tą akcją też bym nie przesadzał. Dużo akcji jest w powieściach Lee Childa, a tu... No, dziwne to dzieło, które - gdyby nie nazwisko na okładce - nigdy bym nie przypisał Ryszardowi Ćwirlejowi. Brakuje tu niemal wszystkiego, od poczucia humoru, które jest niejako znakiem rozpoznawczym powieści Autora, po zagadkę kryminalną właśnie. No właśnie, bo zagadki tu nie ma. My, jako czytelnicy, od początku wiemy, że chodzi o handlarzy ludźmi, wiemy też kto jest zły, a kto dobry. Pytanie pozostaje tylko: "jak wpadną nasi złole?", bo "kiedy?" to wiadomo - na końcu książki.
Odniosłem takie wrażenie, być może całkowicie błędne, ale jednak cały czas uparcie mi towarzyszyło, że "Ostatnia droga" powstała na szybko, pod wpływem zbliżającego się deadline'u, a może za sprawą potrzeby chwili, czy zbyt mocno kipiących emocji... Z tym, że "Ostatnia droga" nie jest jakoś specjalnie emocjonalna. Powiedziałbym, że Ćwirlej problem zarówno uchodźców, jak i handlu ludźmi traktuje wręcz po macoszemu, bardzo płytko, powiedziałbym, że wręcz jak Remigiusz Mróz, którego powieści słyną z miałkości. Ot weźmy chociażby opisy tłumów przekraczających granicę - to wręcz suche relacje, a przecież tu aż się prosi o emocje.
W "Ostatniej drodze" mamy też całą masę uproszczeń: źli, to wiadomo - Rosjanie i sprzyjający im Ukraińcy, ci dobrzy to "prawilni" Ukraińcy, którzy przekraczają granicę. A, no i oczywiście, nie wspominajmy o Wołyniu, bo to nie jest dobry czas, a poza tym to ruska propaganda... Zupełnie, jakbym słyszał Mateusza M. w 2022 roku. Zresztą wynaturzonej poprawności politycznej, jest tu znacznie więcej, a gdy takie tematy się przesala, robi się po prostu niesmacznie. I nie zrozumcie mnie źle, uważam w tamtym czasie trzeba było pomagać i zrobiliśmy to świetnie, ale zapominanie o własnej historii nigdy nie kończy się dobrze. Rok 2022 był idealnym momentem, aby właśnie sprawa Wołynia (notabene, na Wołyniu został zamordowany brat mojego dziadka) wybrzmiała w głowach i sercach, tym którym pomogliśmy. Niestety, przez gadanie głupot w stylu: "to nie jest dobry moment", ten - właśnie - idealny moment przespaliśmy. No, dobra, ale ja nie chciałbym, aby brzmienie tej recenzji było zbyt polityczne, choć - mam wrażenie - że w przypadku "Ostatniej drogi", nawet gdybym bardzo chciał, nie uniknąłbym tego.
"Ostatnia droga" to wciąż powieść napisana przez sprawnego rzemieślnika, który - chcę w to wierzyć - miał jedynie chwilę twórczej słabości; że "Ostatnia droga" to tylko wypadek przy pracy. W sumie, każdemu może się zdarzyć, tym niemniej, ta konkretna powieść mocno zawiodła moje oczekiwania. To książka, którą - owszem - dobrze się czyta, bo jest lekko napisana, ale właściwie na tym jej zalety się kończą. Mający potencjał temat uchodźców, został potraktowany "na odwal się": z reporterską precyzją jeśli chodzi o opisy, ale bez literackiej wrażliwości. Odniosłem wrażenie, jakby Autor cały research odbębnił "na odwal się", ot obejrzał kilka materiałów w TV, przeczytał kilka artykułów i bęc, i gotowe, już wszystko wiem, mogę pisać. Zresztą motyw handlu ludźmi, też nie wyglądał lepiej. W przypadku poprzednich powieści Ćwirleja, gdzie pisarz nie poruszał jakiś szczególnie ważkich tematów, gdzie było wiadomo, że to literatura czysto rozrywkowa, to się idealnie sprawdzało, ale tutaj... Tutaj tematy był zbyt poważne, żeby podejść do niech, niczym pan Wiesio z "Blok ekipy" do kolejnego zlecenia.
Najnowszy tom przygód Anety Nowak to średniak z niższej półki. Książka, którą można przeczytać, gdy nie ma się czego innego pod ręką lub stoi się przed wyborem: "Ostatnia droga" czy kolejna powieść Maxa Czornyja czy innego Piotra Kościelnego. W moim przekonaniu to wybór kiepski, przed którym wolałbym nie stawać. A Wy? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
© by MROCZNE STRONY | 2023