Statek widmo recenzja

WYBORNA MIESZANKA GOTYCKIEJ GROZY Z MARYNISTYCZNĄ POWIEŚCIĄ PRZYGODOWĄ

Autor: @mrocznestrony ·3 minuty
2024-06-24
Skomentuj
1 Polubienie
Morze lubię od dziecka. Pewnie mam to w DNA, w końcu mój pradziadek (ze strony taty) i wuj (ze strony mamy) byli marynarzami. Morze jednak od zawsze kojarzyło mi się przede wszystkim z wielką przygodą, równie wielką niewiadomą i wcale nie mniejszymi tajemnicami, które skrywa woda. Sami więc rozumiecie, że gdy Wydawnictwo Vesper zaproponowało mi zrecenzowanie "Statku widmo" od razu wiedziałem, że ta powieść jest dla mnie. I jasne, takie założenie bywa ryzykowne i może doprowadzić do rozczarowania, ale nie tym razem, bo Frederick Marryat stworzył opowieść ciekawą, wciągającą, mroczną i - mam takie wrażenie - ponadczasową.

Urodzony w 1792 roku Frederick Marryat - brytyjski wojskowy, który postanowił zostać pisarzem, miał na koncie ponad dwadzieścia tytułów, ale właściwie tylko jeden przebił się do światowej popkultury. Tym tytułem jest właśnie "Statek widmo", który możecie kojarzyć również pod nieco innym tytułem "Okręt widmo" (Wydawnictwo Morskie, 1973). Jak jednak powiedział kiedyś jeden z kapitanów promu StenaLine: "okręt to jest wojenny", dlatego też Latający Holender, będący przede wszystkim jednostką handlową, był - no właśnie - statkiem, a nie okrętem, a zatem w nowym tłumaczeniu wszystko się zgadza. Frederick Marryat właściwie beletryzuje znaną od XVII wieku legendę o statku widmo, pojawiającym się na morskim szlaku między Amsterdamem a Batawią na Jawie. Głównym bohaterem tej historii jest Filip Vanderdecken, który jest synem kapitana Latającego Holendra. Będąca na łożu śmierci matka, wyznaje Filipowi rodzinną tajemnicę, a ta staje się dla młodego - ledwie dziewiętnastoletniego chłopaka - brzemieniem, przekleństwem oraz przeznaczeniem. Chłopak zaczyna wierzyć, że tylko on jest w stanie uwolnić ojca i jego załogę od mrocznej klątwy, która więzi ich między życiem a śmiercią. Zaciąga się więc na statek i wyrusza na poszukiwania statku widmo...

No właśnie, bo dzieło Marryata to opowieść o przeznaczeniu właśnie, a także o bezgranicznej wierze w zapisaną z góry misję. Filip, to młodzieniec, który całkiem serio traktuje swoje zadanie i nie ma zamiaru spocząć dopóki go nie wypełni. Z obranego kierunku nie są w stanie zawrócić go ani przeciwności losu, ani ukochana kobieta, za którą wprawdzie szaleje i którą kocha na zabój, ale mimo to nie jest w stanie zaprzestać działań, niechybnie mogących doprowadzić go do zguby. Mamy więc również historię o poświęceniu, miłości i oddaniu, a sam bohater to raczej postać tragiczna niż heros w ludzkiej skórze. I choć grozy nie jest tu wiele, dostajecie coś więcej - opowieść pełną przygód i morskich opisów, które są bardzo realistyczne i budują wyjątkowy klimat, o który zadbał Marek Król. Możecie Go kojarzyć z przekładów chociażby "Twierdzy" F. Paula Wilsona czy ostatnio "Szlaku Umrzyka" Larry'ego McMutry'ego. Tłem "Statku widmo" jest XVII-wieczny pejzaż geopolityczny z tzw. "wojną osiemdziesięcioletnią" w tle czyli konfliktem Holendrów z Hiszpanami, a także społeczny, z bardzo silnym wpływem duchowieństwa. Frederic Marryat daje nam więc powieść mocno osadzoną w czasach holenderskiej dynastii Orańskich, przy czym napisał ją dwa stulecia później, co sprawiło, że do pewnych tematów podszedł z dystansem, na chłodno, co - moim zdaniem - też idzie na plus.

Po dłuższej przerwie Wydawnictwo Vesper wrócił do swoich korzeni - do klasyki. No dobra, ale ktoś powie, że korzenie tego wydawcy to literatura historyczna i militarna. Faktycznie od tego zaczynali, ale ja kojarzę Vesper od czasów zbiorów opowiadań Poe'go, Lovecrafta i Grabińskiego, przy czym pierwszą książką z tego Wydawnictwa jaką przeczytałem było "Muzeum dusz czyśćcowych" Stefana Grabińskiego. A zatem Vesper ponownie sięga po klasyków, co bardzo mnie cieszy, zwłaszcza jeśli ta klasyka jest na tak wysokim poziomie i tak przepięknie wydana jak właśnie "Statek widmo". Tym razem okładkę i ilustracje wykonał Krzysztof Wroński, którego powinniście kojarzyć z innych książek Vespera, ot chociażby z "Dzieci nocy" Simmonsa czy "Omnifagus" Rafała Nawrockiego.

Gdybym miał jednym zdaniem opisać tę powieść, powiedziałbym, że "Statek widmo" to wyśmienita mieszanka gotyckiej grozy z marynistyczną powieścią przygodową. To coś rzadko spotykanego, więc tym bardziej zasługuje na uwagę. Polecam i czekam na więcej takich perełek.

© by MROCZNE STRONY | 2024

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-06-21
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Statek widmo
4 wydania
Statek widmo
Frederick Marryat
7.3/10

„Statek widmo” Fredericka Marryata, po raz pierwszy opublikowany w 1839 roku, to jedna z najważniejszych powieści gotyckich. Autor, który był zawodowym marynarzem, w sposób doskonały oddał realia mar...

Komentarze
Statek widmo
4 wydania
Statek widmo
Frederick Marryat
7.3/10
„Statek widmo” Fredericka Marryata, po raz pierwszy opublikowany w 1839 roku, to jedna z najważniejszych powieści gotyckich. Autor, który był zawodowym marynarzem, w sposób doskonały oddał realia mar...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @mrocznestrony

Wyjście z cienia
JAK KONCERTOWO SPIEPRZYĆ ZAKOŃCZENIE REWELACYJNEJ HISTORII

Do tej pory żyłem w przeświadczeniu, że królem beznadziejnych finałów jest - nomen omen - Stephen King. Facet jest w tym naprawdę dobry, ale wiecie co? Ostatnio znalazłe...

Recenzja książki Wyjście z cienia
Koko
ROZCZAROWANIE W RYTMIE KOKO - KSIĄŻKA, KTÓRA ZAWIODŁA

Ależ to było złe! Tak naprawdę złe. Tak złe, że już po kilkunastu stronach miałem ochotę odłożyć tę książkę, bo jej czytanie było po prostu męczące. Zacznijmy od tego, ż...

Recenzja książki Koko

Nowe recenzje

Później się tym zajmę. Dlaczego ciągle coś odwlekamy
Prokrastynacja - co to jest takiego?
@maciejek7:

„Później się tym zajmę. Dlaczego ciągle coś odwlekamy” to dość intrygujący poradnik. Tym razem skusił mnie bardziej tyt...

Recenzja książki Później się tym zajmę. Dlaczego ciągle coś odwlekamy
The Bodyguard
Recenzja
@paulinagras...:

♥️Recenzja♥️ Premiera 15.01.2025 r. „The bodyguard” – Joanna Chwistek Współpraca reklamowa z @wydawnictwoniezwykle ...

Recenzja książki The Bodyguard
Jeszcze nie wszystko stracone
Dobra książka
@paulinkusia...:

To moje drugie spotkanie z twórczością autorki. Poprzednio czytałam "Kawiarenkę na Różanej", która mi się podobała, dla...

Recenzja książki Jeszcze nie wszystko stracone
© 2007 - 2025 nakanapie.pl