Bim-bam, bim-bam... Właśnie wybiła godzina duchów. Dokładnie... 18.47. Nie patrzcie się na mnie zdziwieni. W posiadłości zwanej Zamkiem z powieści „Godzina duchów” Rafała Kosika właśnie o tej porze pojawiają się różne zjawy. Część mieszkańców panikuje, cześć przygląda się temu zjawisku z chłodną rezerwą, a grupka dociekliwych dzieciaków próbuje rozwiązać tę zagadkę.
„Godzina duchów” to książka obyczajowa z elementami przygodowymi. Bohaterów poznajemy, kiedy wprowadzają się do nowego domu, bo „Zamek” został niedawno wybudowany. Jednymi z pierwszych mieszkańców jest rodzina Domeyków z dwójką dzieci, Amelią i Albertem. Nieco znudzeni obserwują nowo przybywających lokatorów m.in. rodzinę Rytlów, której członkami jest rówieśnik Amelii o imieniu Kuba i jego sześcioletnia siostra Milena. Starsze dzieci „wpadają sobie w oko”, jednak nawiązanie znajomości idzie im opornie. Właściwie to niezwykłe wydarzenie i manipulacje młodszego rodzeństwa staja się katalizatorem ich przyjaźni.
Przypuszczam, że tworząc tę powieść (a właściwie powieści, ale o tym za chwilę) Rafał Kosik chciał pokazać, że straszne zjawiska mają swoje racjonalne wytłumaczenia. I tak, dzieciaki znajdują przyczynę pojawiania się duchów. Jest okej, ale ja liczyłam na to, że będzie jeszcze bardziej umocowania w rzeczywistości.
Natomiast zachwyciły mnie kreacje bohaterów i ich podejście do sprawy. Amelia to artystka. Jest wrażliwa i trochę „buja w obłokach”. Jej brat, Albert, ma zespół Aspergera i aż do bólu racjonalnie (i dosłownie) podchodzi do życia. Kuba to bystry dzieciak, u którego zobaczymy umiejętności techniczne. A jego siostra, Milena, to nad wyraz dojrzała, przebojowa dziewczynka, która niczego się nie boi. Kiedy taki kwartet wkracza do akcji to drżyjcie upiory.
„Godzina duchów” właściwie składa się z dwóch historii. Jedna opowiedziana jest z perspektywy Amelii, a druga Kuby. To czytelnik decyduje, jak chce odkrywać fabułę. Najbardziej intuicyjne wydaje się obracanie książki i czytanie jej raz z jednej perspektywy, raz z drugiej. Wtedy spojrzymy na tę opowieść całościowo. Jednak w moim odczuciu jest to nieco nudne. Rafał Kosik dwoi i się troi, aby „bliźniacze” rozdziały się od siebie różniły, jednak miałam wrażenie, że dwa razy czytam to samo. Myślę, że ciekawsze jest wybranie sobie bohatera, który jest nam bliższy, szczególnie, że dużo miejsca w książce zajmuje wątek pierwszych fascynacji przeciwną płcią, a zdecydowanie inaczej odbierają to dziewczynki, a inaczej chłopcy.
Wydawca sugeruje, że „Amelia i Kuba” to cykl dla czytelników 7 – 12 lat, zapewne sugerując się wiekiem jego bohaterów. Fakt jest taki, że to starsze dzieci „kradną show”. To ich problemy wysuwają się na pierwszy plan. Moja córka, która niedługo kończy 7 lat, nie odbiera rozmowy z chłopcem jako stresującej, zawstydzającej. Dla niej to po prostu kompan do zabawy. Dlatego chyba nie zrozumiałaby rozterek Amelii. A ja bym tę granicę wieku nieco zawyżyła.
Dwuksiążka, jak sam autor określił to co, napisał ma swoje plusy i minusy. Najważniejszą zaletą jest to, że czytelnik może sam wybrać, którego z bohaterów chce „słuchać”. A wykreowane przez Rafała Kosika postacie są wyjątkowo charakterystyczne. Problematyka książki przedstawiona jest mądrze i z humorem. Myślę, że mamy na rynku całkiem fajny cykl dla młodszej młodzieży.