Twórczość Bianci Iosivoni jest mi bliska od dłuższego już czasu. Dlatego też, kiedy dowiedziałam się, że na rynku pojawi się jej kolejna książka — już przebierałam nogami. Choć to miał być thriller psychologiczny, to wciąż odczuwałam dużą ciekawość. Czy odrobinę mroczniejsza odsłona autorki przypadła mi do gustu? O tym w recenzji poniżej.
Robyn jest młodą dziennikarką, pełną ambicji. Kiedy zjawia się u niej policja i powiadamia, że zaginął jej były chłopak, kobieta nie potrafi ukryć swojego szoku. Nie ma pojęcia, co mogło się wydarzyć i gdzie znajduje się Julian. Choć pragnie zapomnieć o trudnej przeszłości, to wspomnienia zaczynają w nią uderzać falami, jedna po drugiej. Robyn może liczyć na wsparcie swojego przyjaciela, Coopera. Jednak jej uczucia zaczynają się zmieniać i być może mężczyzna nie jest już tylko przyjacielem... Tylko że wtedy wychodzi na jaw, że Cooper może mieć coś wspólnego z zaginięciem Juliana. Czy kobieta będzie wiedziała, komu zaufać? Czy odkryje prawdę o tym, co tak naprawdę stało się z jej byłym partnerem?
Przyznam szczerze, że rozpoczynając lekturę tej powieści, nastawiłam się na taką powieść obyczajową, z tylko delikatnym wątkiem thrillera. No i cóż, autorka stanowczo pokazała mi, że ta historia to nie jest tylko taka zwykła obyczajówka, którą mogę przeczytać na jedno posiedzenie i po tym o niej zapomnieć. Historia Robyn utkwiła mi w pamięci i nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że mogłam ją poznać.
Główna bohaterka zdobyła moją sympatię już na wstępie, choć było to mało obiektywne – kobieta jest dziennikarką i próbuje swoich sił w pisaniu tekstów. Sama skończyłam studia na kierunku dziennikarstwa, stąd właśnie ta sympatia, choć nie jest to też tak, że Robyn nie ma innych plusów. Po lekturze tej książki mogę stwierdzić, że postać ta ma dużą pewność siebie, choć jej przeszłość mogłaby zdecydowanie to wszystko przekreślić. Podziwiam tę bohaterkę i w pewnym sensie jestem z niej dumna, że tak dzielnie poradziła sobie ze wszystkim.
Fabuła powieści skupia się wokół relacji międzyludzkich, które z różnych względów w pewnym momencie zmieniają się z idealnych i pełnych miłości w istnie toksyczne, które potrafią człowieka sprowadzić na samo dno, a nawet i do samego piekła. Nie jest to spoiler, ale ostrzeżenie — w tej historii nie brakuje takich wątków, więc bardziej wrażliwych uczulam. Cieszę się jednak, że autorka postanowiła poruszyć taki właśnie temat w swojej powieści, ponieważ jest to coś, co po prostu warto podkreślać za każdym razem i poniekąd ostrzegać.
Bianca Iosivoni na bardzo dobre pióro, ale o tym już pisałam kilka razy wcześniej. Ta autorka po prostu tworzy takie historie, które bardzo trafiają w mój gust i sprawiają, że nie potrafię o nich tak szybko zapomnieć. Podobnie było właśnie z historią Robyn, którą polubiłam i razem z nią sprawdzałam kolejne tropy, które mogły zaprowadzić nas obie do rozwiązania tej sprawy. Zakończenie okazało się zaskakujące i przyznam... potrzebuje więcej thrillerów od autorki, bo wychodzi jej to świetnie.
Wybacz. To dla twojego dobra to świetna pozycja, która z pewnością będzie żyła w mojej głowie jeszcze dłuższy czas. Cieszę się, że mogłam ją poznać i jeśli lubicie powieści thrillerowe, w których nie brakuje mimo wszystko wątków obyczajowych, to ta powieść może przypaść Wam do gustu.