Czasem złe przeczucia w większym lub mniejszym stopniu ma każdy z nas. Intuicja potrafi przestrzec lub wysłać sygnał alarmowy, że coś nie jest tak, jak powinno. Wśród znajomych mam osobę, która nie jest w stanie myśleć pozytywnie i wstawać z uśmiechem. Zawsze widzi szklankę do połowy pustą: spacery po lesie kojarzą się tylko z kleszczami i boreliozą, pyszny bigos ze wzdęciami a bez wypicia dziennej porcji zielonego jęczmienia szereg rozwijających się chorób groźnych dla życia i zdrowia. Zbyt długie przebywanie z nią nie tylko męczy, ale odnosi się wówczas wrażenie, że cokolwiek się zrobi, zje, wypije, to się od tego umrze szybko lub w męczarniach godnych pióra Chrisa Cartera.
Czasem trudną z taką osobą wytrzymać... a teraz zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie, że tak się zachowuje nie osoba znajoma tylko najbliższa w rodzinie...
Paweł nie jest w stanie zakończyć pracy nad przewodnikiem, a wydawnictwo już zapłaciło mu solidną zaliczkę i czeka z coraz większą niecierpliwością na efekty. Paweł bardzo liczył na pomoc sąsiada, ale gdy przyszedł na umówione wcześniej spotkanie, ten mu nie otworzył. Po kilku dniach okazało się, że sąsiad został zamordowany, a Paweł był ostatnią osobą, która kręciła się koło jego posesji. Wychowany przez widzącą wszędzie i we wszystkim zagrożenie matkę, która od zawsze twierdziła, że stanie się coś złego popada powoli w obłęd, myśląc, że może stać się kolejną ofiarą mordercy. By załagodzić nerwy i obawy partner Pawła zabiera go do przytulnego domku na Podlasiu. Organizują imprezę, na której pojawiają się też i dawni znajomi Sebastiana. Dla zazdrosnego Pawła tego już było za wiele. Pod wpływem alkoholu precyzyjnie wykrzyczał każdemu co myśli na jego temat. Nic więc dziwnego, że po takim zachowaniu Paweł został w domku sam. Sebastian zostawił mu tylko psa do towarzystwa.
Tymczasem, kiedy wszyscy już wyjechali, zaczęła się seria tajemniczych sytuacji: znikające i pojawiające się przedmioty, niepokojące odgłosy, dziwne prezenty, uczucie, że ktoś był w domu pod jego nieobecność.
Co się tak naprawdę działo?
Czy Paweł zaczyna już cierpieć na omamy z powodu niehigienicznego obchodzenia się z alkoholem, czy jednak ktoś go obserwuje i specjalnie wywołuje poczucie dyskomfortu?
Okładka bardzo mi się spodobała, choć lekko sugerowała, co możemy znaleźć na kartach książki. Sama lektura bardzo przyjemnie mnie zaskoczyła. Duża w tym zasługa Autora, który ma lekkość przelewania słów na papier. Co prawda drażnił mnie Pawełek, czyli główny bohater, ale to też świadczy o dobrej kreacji postaci. Ma swoje wady, zalety, czarny humor i uszczypliwości podlane alkoholem, lękiem lub zazdrością. Natychmiast wciągnęłam się w historię. Była podszyta niepokojem i atmosferą pełną niedopowiedzeń. Paweł wychowany przez wiecznie na wszystko uważającą matkę na co dzień dostający od niej wspierające informacje w stylu, że czas już zrobić kolonoskopię był podatny na wpływy i sugestie otoczenia. Nie stronił również od alkoholu, co dodatkowo przyczyniało się do nadinterpretacji faktów i zdarzeń. Nie tylko Paweł czuł nieokreślony niepokój – czytelnik również. Sceneria do toczących się tajemniczych i niewytłumaczalnych zdarzeń też była idealnie dobrana – samotny dom w lesie na Podlasiu, zbliżająca się wielkimi krokami zima, szybko zapadający mrok, dokuczliwa samotność, która stała się pożywką dla wspomnień, rozpalała wyobraźnię i potęgowała paranoiczne teorie spiskowe. Jedyne, do czego się muszę przyczepić to zakończenie. Niestety dla mnie napisane zostało na „łapu-capu”. Mogłoby być bardziej rozwinięte, a tak odnoszę wrażenie, że jest urwane.
Podsumowując, debiut Autora uważam za udany i widzę przed nim świetlaną przyszłość. Podczas lektury można się było troszkę powzruszać, pośmiać dzięki rozwiniętym wątkom obyczajowym, a i jak na kryminał przystało pobawić się w rozwiązanie intrygi.