Czarownice nie płoną recenzja

Wszystko w pastelach :)

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Bartlox ·3 minuty
2020-12-26
Skomentuj
8 Polubień
Czytając tę książkę musiałem sobie odpowiedzieć na dwa pytania:

1) Czy pewne takie rozedrganie tekstu, pewna jego niespójność, ciągłe zmienianie punktu widzenia, przechodzenie z narracji pierwszoosobowej na trzecioosobową, przenikanie się czasu teraźniejszego i przeszłego (tego pierwszego jest o wiele więcej, ale ten drugi też się przecież pojawia) – czy wszystko to ma jakoś współgrać z tematyką powieści, tym, że śledzimy losy dziewczynki podejrzanej o bycie czarownicą, o to, że nie kontroluje tych swoich mocy, co także istotne, że wychodzi powoli ze stanu bycia dzieckiem, i właśnie sama jest jakaś rozedrgana przez to? Czy forma tekstu ma tu jakoś odbijać jego treść? I odpowiedź na to pytanie brzmi „nie”. Po prostu ma być fajnie, ma być nowocześnie (w końcu zastosowanie czasu teraźniejszego jako podstawy narracji wciąż jest tak bardzo nowoczesnym i odkrywczym pomysłem, co?), atrakcyjnie dla czytelnika. I jest, czyta się to nader przyjemnie, ten brak możliwego tu powiązania formy i treści tego tekstu tu z mojej strony zarzutem, po prostu stwierdzam, ze go nie ma, nie jest to jakaś znacząca wada książki.

2) O co chodzi z pewną taką „pastelowością” tej powieści? Co mam na myśli używając tego słowa do jej opisu? Wszystko w tej powieści jest widocznie lekkie, jakby „niedorysowane”, niedomówione. Ciężkie dzieciństwo jednej z centralnych postaci – ok., opisane jasno, ale przejąć się tym nie sposób. Przemoc szkolna – podobnie. Problem pani psycholog z tym, co zrobiła w poprzedniej pracy – jak wyżej. Ba, nawet jej poronienie tak naprawdę nie działa na nas jako coś przygnębiającego. Przenosi się ta pastelowość nawet na mniej znaczące wydarzenia, nawet na elementy świata przedstawionego (zwróćcie uwagę jak dyskretnie jest nam podany do wiadomości fakt, że jedna z przodkiń naszej książkowej „czarownicy” została kiedyś rzeczywiście skazana w procesie o czary). Więc – czy o coś w tym chodzi, czy ta „pastelowość” ma z czymś w tekście współgrać? I tu chyba odpowiedź znów musi brzmieć „nie”. Po prostu autorka postanowiła tak pisać (albo inaczej nie umie :)) i tyle. Znowuż, nie jest to coś, co odebrałbym jako wadę powieści. Fajnie się czytało, tylko... tylko jakoś tak mnie to nie mogło głębiej ruszyć.

Ta wzmiankowana wyżej pastelowość tekstu przenosi się jeszcze na jedną rzecz – brak napięcia. Brak tego dreszczu, którego wielu z nas oczekuje od tego typu literatury. Pewnie bym nawet na to nie zwrócił szczególnej uwagi, ale na tylnej stronie okładki czytamy m.in. że „Jenny Blackhurst wie, jak zbudować napięcie (...)”. Słowa te wzięto z recenzji innej powieści, może tam wiedziała, tu – nie. Czytałem z przyjemnością, strona leciała za stroną, ale napięcia w tym nie znajdowałem ni trochę. No, przynajmniej do ok. 4/5 książki.

Z zakończeniem tej powieści to w ogóle jest ciekawa sprawa. W pewnym momencie pisarka jakby bardzo chce przełamać tę książkową pastelowość, to niedorysowanie/nieangażowanie i zaczyna się uciekać do chwytów kojarzących się z takimi klasycznymi horrorkami – telefon do człowieka, który wcześniej zajmował się sprawą i zniknął, spotkanie, w trakcie którego ten mówi Tajemnicze Niejasne Rzeczy itp. Jest to wręcz trochę zabawne, na szczęście dość szybko te zagrywki znikają, zastąpione przez normalne pod koniec książki przyśpieszenie tempa akcji. Drobne, ale jednak potknięcie warsztatowe pisarki, tylko tak to mogę zakwalifikować.

Za to spory minus za to najściślejsze zakończenie, za dosłownie ostatnie zdania powieści – niepotrzebnie przekombinowane, jakby pisarka chciała na siłę jeszcze raz „podkręcić” tekst.

Czytało się w miarę przyjemnie, miałem jakąś tam satysfakcję czytelniczą z tej powieści, kilka postaci odmalowano wręcz bardzo dobrze (mąż głównej bohaterki – w jego wypadku ta wzmiankowana kilkakrotnie powyżej pastelowość (tak, to słowo sponsoruje moją reckę :)) dała świetne efekty), powieść wszystkim raczej polecam, to co napisałem powyżej należy traktować bardziej jako takie obserwacje na marginesie lektury niż sensu stricte zastrzeżenia do tej książki.

Moja ocena:

× 8 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Czarownice nie płoną
2 wydania
Czarownice nie płoną
Jenny Blackhurst
6.8/10

Czarownice nie płoną Ellie – jedenastoletnia sierota, która jako jedyna ocalała z pożaru rodzinnego domu. Potrzebuje ona poczucia bezpieczeństwa, miłości i ciepła od drugiego człowieka. Jak się je...

Komentarze
Czarownice nie płoną
2 wydania
Czarownice nie płoną
Jenny Blackhurst
6.8/10
Czarownice nie płoną Ellie – jedenastoletnia sierota, która jako jedyna ocalała z pożaru rodzinnego domu. Potrzebuje ona poczucia bezpieczeństwa, miłości i ciepła od drugiego człowieka. Jak się je...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Ellie Atkinson ma zaledwie jedenaście lat, a tak wiele już w życiu przeszła. Cudem została uratowana z pożaru, w którym zginęli jej rodzice i młodszy brat. Teraz jest już w kolejnej rodzinie zastępcz...

NO
@nocna_gwiazdka_reads

"Czarownice nie płoną" to pierwsza książka Jenny Blackhurst na jaką trafiłam i obawiałam się, że może być ostatnią z repertuaru Autorki. Jednak mnie sposób ujęcia tematu, jak i przedstawienia bohater...

@Asamitt @Asamitt

Pozostałe recenzje @Bartlox

Zmartwychwstały
„Wszystko to w ramach bardzo przejrzystej narracji, ale… co z tego, skoro ta przejrzystość niczemu tak naprawdę nie służy”

Craigowi Russellowi bardzo zależało na tym, by w tej powieści było inteligentnie. I nie mam tu na myśli wplecionych w dialogi wykładów na temat genetyki, w szczególności...

Recenzja książki Zmartwychwstały
Ostatnie dziecko
Warto (jeśli w ogóle) dla samej końcówki

Jednostajność. To słowo kołatało mi w głowie przez lwią część mojej przygody z „Ostatnim dzieckiem”. Serio, wszystko w powieści było tak jednostajne, że ciężko wręcz w...

Recenzja książki Ostatnie dziecko

Nowe recenzje

Masło
:)
@book_matula:

Historia, którą poznacie, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co skusiło mnie do lektury. Przyznam, że pierwsza my...

Recenzja książki Masło
Gniew Smoka
KING BRUCE LEE KARATE MISTRZ...
@maciejek7:

Książka „Gniew Smoka. Jak walczył Bruce Lee” dla mnie była tak wciągającą lekturą, jakbym ponownie oglądała film z Lee ...

Recenzja książki Gniew Smoka
Dziewczyna Szamana
Oczy szeroko otwarte
@spiewajacab...:

Pewnego dnia siostra Niki, Klara, znika bez śladu. W okolicy grasuje seryjny morderca. Policja bagatelizuje sprawę, Nik...

Recenzja książki Dziewczyna Szamana
© 2007 - 2024 nakanapie.pl