Bombka. O dziewczynkach, które odmieniły święta recenzja

Czytałam tę książkę i przypominałam sobie swoje reakcje na dziecięce lektury – z czasów bycia dzieckiem. Czy wierzyłam w to, co czytam? Nie – czy mamiłam się złudzeniami i przyduszałam mieszkającą we mnie realność – ale czy naprawdę wierzyłam, że cokolwiek wymyślę, to nastąpi, wbrew przeszkodom, wbrew światu, wbrew rozsądkowi?

Otóż – tak. Wierzyłam.

Dziecko nie widzi przeszkód. A jeśli widzi, to je pokonuje siłą wyobraźni. Dziecko to po prostu kreator światów, dowolnych. Wszystko w tych światach jest możliwe i normalne.

Taka też jest książka pt. Bombka. O dziewczynkach, które odmieniły święta. Dzieje się zimą, ale choć przygody bohaterów mrożą czasem krew w żyłach, cała opowieść nie jest zimna. W niezwyczajny sposób dzieją się w niej rzeczy zwyczajne, takie jak przyjaźń, rodzinne ciepło, łagodność i cierpliwość w relacji z drugim człowiekiem. Wiara w siebie i wiara w innych przenosi góry.

Poza tymi nieocenionymi wartościami książeczka ma bardzo dynamiczną akcję, która pędzi niczym sanie Świętego Mikołaja zaprzężone w renifery. Dwie dziewczynki będące głównymi bohaterkami realizują wielką świąteczną misję, przeżywają wiele związanych z nią przygód, przy okazji wypijając morze gorącej czekolady i zjadając wielkie ilości babeczek z bakaliami. Wspomagają je istoty o dobrych sercach, ale też bardzo przeszkadza wyjątkowo groźny i paskudny czarny charakter. Pomysły dziewczynek i innych bohaterów mogą wydawać się szalone, ale przecież nie dzieciom i nie tym, którzy mimo wieku w sercu zachowali dziecięcość – i ostatecznie okazują się skuteczne. I wreszcie – ta historia ma ogromną wartość poznawczą, gdyż prawie wszystko, co Wam się do tej pory zdawało, że wiecie o Świętym Mikołaju, to jest nieprawda. 😉 A jeśli nawet coś z tego jest prawdą, to na pewno nie znacie przyczyn niektórych zjawisk czy zachowań Świętego Mikołaja. Zapewniam, że nie wiecie np., jak doszło do tego, że dostaje się on do domów przez komin. Albo – dlaczego nosi brodę, która zresztą wcale brodą nie jest. Świat niestety nie był gotowy na takiego Świętego Mikołaja, jakim on faktycznie jest, dlatego mamy to, co mamy.

Teraz czas wrócić do rzeczywistości. Książeczka powędruje do zaprzyjaźnionej dziewięciolatki Oli. Może to właśnie Ola zdoła odmienić świat. 😊

A Ty – gdzie trzymasz swoją magię? Przypomnij sobie, bo wszyscy czasem jej potrzebujemy.