Poprzednie powieści Jenn Bennett bardzo przypadły mi do gustu, a zwłaszcza Z głową w gwiazdach. Jej trzecia książka, która zagościła w moich skromnych progach, musiała czekać na swoją kolej jakiś czas. Ostatnio jednak okładka tej pozycji bardzo przyciągnęła mój wzrok, a to traktuję jako znak, że nadszedł czas na tę historię. Czy książka ta również mi się podobała? O tym w dzisiejszej recenzji.
Josie połowę swojego życia spędziła na kolejnych przeprowadzkach ze swoją mamą. Kilka lat wcześniej opuściły rodzinne miasteczko. Teraz jednak muszą wrócić, by pomóc w prowadzeniu rodzinnej księgarenki. Josie traktuje tę sytuację jako krótki przystanek – jej życiowym celem jest bowiem zostanie słynną fotograficzką. Nie wie jednak, że jej plany zostaną pokrzyżowane przez Lucky’ego - byłego przyjaciela, który teraz daje Josie znaki, że nie jest mile widziana. Ich wzajemne stosunki zmienia pewna impreza, która może być prawdziwym przełomem w życiu obojga...
Zacznę od głównej bohaterki, która dosłownie chwyciła mnie za serce i sprawiła, że nie mogę o niej zapomnieć. Josie to młoda, ambitna dziewczyna, która pragnie osiągnąć w życiu sukces. Została wykreowana na taką dziewczynę, która raczej nie sprawia kłopotów, jednak nie jest też idealna i ma swoje wady. To czyni ją bardziej rzeczywistą postacią. Kiedy na jaw wyszła pewna sprawa związana właśnie z tą bohaterką, poczułam w stosunku do niej ogromne współczucie. Choć ja i ona jesteśmy zupełnie różne, to jednak podczas lektury tej powieści mogłam poczuć się z nią w pewien sposób związana.
Lucky to drugi główny bohater, którego również z miejsca polubiłam. Jednak on wzbudził o wiele więcej moje współczucia. Dlaczego? No przede wszystkim dlatego, że nie chciał zrobić absolutnie nic z tym, że był uważany za buntownika i chuligana. Mógłby udowodnić wszystkim, że wcale taki nie jest, ale on wolał wychodzić z założenia, że po co? W końcu i tak nikt mu nie uwierzy. Autorka sprawiła, że przy Luckym moje serce zaczęło bić szybciej, a gdy czytałam o jego relacji z Josie... Sami rozumiecie. 😉
Ta powieść ma coś w sobie - coś, co sprawiło, że choć czytałam ją dość długo jak na mnie, to absolutnie nie mogła mi wyjść z głowy. Podejrzewam, że nieświadomie przedłużałam sobie przyjemność poznawania tej historii, by jak najdłużej pozostać w towarzystwie Josie i Lucky’ego. Po Świetle księżyca, które raczej mnie nie zachwyciło, znów rozkochałam się w piórze Jenn Bennett. Ma ona niewątpliwy talent w tworzeniu historii, które nie dość, że trafiają do czytelniczych serc, to jeszcze nie są kierowane tylko do młodzieży.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi to świetna powieść, którą pochłaniałam z zachwytem i przy której czułam się tak, jakbym sama trafiła do domu. Myślę, że zapadnie mi ona w pamięci na dłużej i z radością będę prezentowała ją na swojej biblioteczce. Autorka poruszyła tutaj wątek niesprawiedliwości w społeczeństwie, patrzenie w pobłażliwy sposób na tych “bogatszych”, bo przecież to oni są nieskazitelni. Chwilami skręcała może i w stronę stereotypów, ale nie jest to jakaś ogromna wada tej książki.
Jeżeli tak jak ja lubicie romanse i wszelkie powieści young adult, to Wszystkie znaki na niebie i ziemi powinny Wam się spodobać. Mam nadzieję, że uda Wam się sięgnąć w przyszłości po tę powieść i że nie pożałujecie.