Strata osoby, która była dla nas ważna, może okazać się bardzo bolesna. Jeśli nie mamy przy sobie nikogo, kto mógłby nam pomóc, na pewno przegramy walkę z cierpieniem. Czasem jednak nie jesteśmy świadomi, że nie toczymy tej bitwy w pojedynkę.
Akademia Cimmeria stała się dla Allie czymś więcej niż szkołą - była jej schronieniem. Jednak osoba, powiązana z rodziną dziewczyny, próbuje zniszczyć wszystko, co jest dla niej ważne. Ktoś z wewnątrz szkoły dopuścił się zbrodni. Kiedy uderzy Nathaniel? I czy to jego należy się obawiać najbardziej?
Przeczytanie trzeciego tomu miałam w planach od dłuższego czasu. Od razu po lekturze drugiego poprosiłam przyjaciółkę o trzeci, jednak ona co tydzień o nim zapominała. Wkrótce i ja miałam ważniejsze sprawy, a dokończenie tej serii spadło na dalszy plan. Kiedy zobaczyłam w bibliotece wszystkie części Wybranych, wypożyczyłam tomy, których mi brakowało. Za ten zabrałam się dość szybko.
,,Problem w tym, Isabelle, że Twoja pomoc przynosi śmierć innym ludziom. Tak więc... dzięki, ale nie."
Allie płacze przez całą książkę. Autorka próbuje na siłę uświadomić nam, jak bardzo zdeterminowana jest główna bohaterka, ale ta ciągle nie przestaje ronić łez. I nie jest ani trochę zdecydowana. Musimy przeżywać jej humory oraz rozterki miłosne, co irytowało mnie przez większą część książki. Carter również przechodzi swego rodzaju rozbicie. Chce być z dziewczyną, którą kocha, ale ciągle tęskni za Allie. Sylvaina, dzięki Bogu, jest w tej części mniej, niż w poprzednich i autorka nie zdążyła go zepsuć. Postacie ponownie okazały się dość płytkie. Myślę, że pisarka za bardzo skupiła się na akcji, a wykreowanie bohaterów poszło na dalszy plan. Tylko czy po stworzeniu napięcia nie powinno się wrócić do początku, by dopracować książkę jak najbardziej?
,, Powinnaś zrozumieć, że przyjaźniąc się z facetem, możesz pomylić to z zakochaniem."
C.J.Daugherty ma dość prosty i niewymagający styl. Myślę, że nieco skomplikowała całą sprawę z Orionem, ale poza tym ułożyła fabułę w dość ciekawy sposób. Ta część nie wnosi zbyt wiele do całej serii, ale wyszła całkiem zgrabnie. Gładko wpasowała się w pozostałe tomy, jednak była od nich nieco słabsza.
,,Jedno silne uderzenie i wojna się skończy."
Sama akcja jest najciekawszym aspektem książki. Zaskakuje, sprawia, że Twoje tętno przyspiesza. Nie wbija w fotel, ale jest naprawdę dobra. Autorka wprowadziła do książki wiele zwrotów akcji. Dosłownie wszystko mogło zmienić się w jednej chwili. Przyznam, że gdyby nie akcja, na przeczytanie tej pozycji poświęciłabym więcej czasu. Powieść byłaby nudna, ale pani Daugherty odkręciła gaz. Wszyscy czekali na jeden, wielki wybuch. Czy nastąpił?
,,Wciąż nie przestałaś uciekać. Tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy."
Przyznam, że okładka średnio mi się podoba. Nie popieram wstawiania zdjęć ludzi, którzy naprawdę istnieją, na okładki książek. Po prostu nie mogę tego znieść i tyle. Zwłaszcza, jeśli te osoby nie są podobne do bohaterów powieści, a sama okładka nie ma sensu. Uważam, że to, co mamy na zewnątrz, powinno być zapowiedzią tego, co dostajemy wewnątrz. Do tego dochodzi opis. Zupełnie do mnie nie trafia. Człowiekowi śmiać się chce, kiedy go widzi - dlatego ten, który tutaj wstawiłam, jest nieco zmodyfikowany.
,,Ludzie widzą to, co chcą widzieć."
Sama książka była dość ciekawa. Nie zasłużyła na miano najlepszej, irytowała i pewnie skończyłabym serię w tym momencie, gdybym nie chciała dowiedzieć się, do czego posunie się Nathaniel. Polecam ją czytelnikom, którzy lubią być trzymani w napięciu. Ja na razie odpocznę od pozostałych tomów, ale niebawem do nich wrócę.