- Rikke.
Nie czytałem dotąd nic Abercrombiego, więc jego stylistyka w fantastyce jest dla mnie nieco zaskakująca: wojny prowadzi się tu jak w średniowieczu, ale jednocześnie miasta i rozwój przemysłu jednoznacznie wskazują na epokę dzikiego kapitalizmu. Nawet ziemię uprawia się już maszynami. Jak można połączyć produkcję maszynową, huty i erę stali z brakiem rozwoju w dziedzinie militarnej - nie wiem. Najwyraźniej nie odkryto prochu. Społecznie też wygląda to cokolwiek dziwnie: niby są 4 stany, jak w średniowieczu: szlachta z arystokracją, dorobkiewiczowskie mieszczaństwo, ubodzy chłopi z epoki ogradzania i magowie (zamiast kapłaństwa), ale rozmowy, także wśród arystokracji, prowadzone są współczesnym, pełnym wulgaryzmów potocznym językiem, wszyscy sobie wskakują do łóżka (roi się od bękartów), a rządzący i przedsiębiorcy są świadomi, jak ważny jest PR, co ma sens tylko w tzw. demokracjach. Zresztą naprawdę polityką rządzą, jak się okazuje, urzędnicy i czarownicy (czyli korporacje), co wywołuje dalsze analogie. Jeśli chodzi o genderowe sympatie autora, to faceci albo są idiotami z przerośniętym ego, albo kompletnymi pantoflarzami, niezgułami, a w odosobnionych przypadkach - gdy mają o łut więcej inteligencji - mają wielkie problemy z oceną własnej wartości. Kobiety są za to nad wyraz inteligentne, pełne inicjatywy, koszmarnie łase na kasę i "męsko" bezwzględne. Również stosunki międzynarodowe wydają się skądś znajome: w centrum mamy jakąś niezborną, źle rządzoną Unię, zalewaną przez masy ciemnoskórych imigrantów ekonomicznych zza morza, a jej ograniczani przez biurokrację i tajne służby władcy są dumni, że miasta są zgentryfikowane i całkowicie obce kulturowo. Machinacje czarowników pokrywają się natomiast z perspektywą dzisiejszych międzynarodowych korporacji, których cele są ukryte i na pewno nie propaństwowe. Dodatkowo krew, pot, sperma, kał i rzygowiny płyną nadzwyczaj często i obficie. Dlatego, czytając, wciąż miałem jakiś dysonans poznawczy: ten świat zdaje się być nieco niespójny. Trzeba jednak przyznać, że autor potrafi błysnąć - bardzo zresztą zgryźliwym - humorem.
W warstwie treściowej obdarzona darem proroczym Rikke (dwudziestoletnia córka Wilczarza) pod opieką czarownicy Isern-i-Phail walczy ze swymi zdolnościami profetycznymi, czyli z darem (bądź przekleństwem) "długiego oka", jej rówieśnicy Stour Zmierzchun (Wielki Wilk), władca Północy i Leo dan Brock (Młody Lew), gubernator jednej z północnych prowincji Unii staczają pojedynek rozstrzygający wojnę, książę Orso (Młode Jagnię) - następca cesarza Unii bawi się i przeżywa wewnętrzne rozterki, zaś Savine dan Glokta - córka szefa inkwizycji (czyli służb specjalnych, czy też tajnej policji) wyżywa się w drapieżnych inwestycjach gospodarczych. Na dalszym planie poboczni bohaterowie: Koniczyna - szermierz i zabijaka, unika walki i trzyma z wygranymi, były żołnierz Pleczysty stara się powstrzymać swe niesforne, silne ręce, by nie mieszać się w cudzie sprawy i móc dzięki temu żyć razem z żoną Liddy i córką May bez wpadania w kolejne tarapaty, a Vick - agentka inkwizycji, wiedzie skrycie swój pełen dyscypliny i ascezy żywot.