Dawno temu zostałam zraniona.
W odpowiedzi
nauczyłam się istnieć
bez kontaktu
ze światem: powiem wam,
czym zamierzałam być -
narzędziem, które słucha.
Nie bezwładnym: nieruchomym.
Kawałkiem drewna. Kamieniem.(
Parodos)
Została więc kamieniem mówiącym. Stelą, macewą. To rodzaj prologu otwierającego piąty tom wierszy laureatki Nagrody Nobla z roku 2020. Tom, który był punktem zwrotnym w jej poezji, znalazła w nim bowiem swój język - "pozbawiony metafor i piękna" jak sama pisze - i był to pierwszy jej tom wierszy, który z mozaiki poszczególnych tekstów budował całość, a nie był tylko luźnym "zbiorem wierszy". Pisze o tym w bardzo dobrym, rzeczowym posłowiu tłumaczka. Mnie
Ararat(1990) przypomina trochę wiersze
Violi Fischerovej z
Babiej godziny (1994). Śmierć męża wytrąciła wtedy Fischerovą z wieloletniego milczenia. Motywacja, by opisać ból straty jest podobna, nastrój obu zbiorów także, a jednak przyjmuję je bardzo różnie... W obu tomikach jesteśmy, jako czytelnicy, dopuszczeni do bardzo osobistej, wręcz intymnej sfery ludzkiego bólu, jednak bliższa mi jest powściągliwość i kunsztowność Czeszki, niż niemal prozatorska opowieść o ciągnących się przez całe życie animozjach, frustracjach i chorobach psychicznych - począwszy od wieku dziecięcego po dorosłość - Amerykanki. Fakt, straciły kogo innego. Być może pustka w obu przypadkach jest ta sama, ale ojca zna się całe życie, a męża wybiera się tylko na dorosłe życie.
Teraz bohater nie żyje. Jak echa kobiety trwają dłużej;
wszystkie są zbyt twarde, żeby wyszło im to na dobre
(Powieść)
Kobiety są twarde. Stwardniały czy muszą być twarde? Hartuje je strata, czy wewnętrzny, samospalający ogień niedocenienia, poczucia niedokochania, niedostatecznej uwagi bliskich? W przypadku Glück mam wrażenie, że to drugie.
Tak je wychowano: okazujesz szacunek walcząc.
Odpuszczając sobie, obrażasz przeciwniczkę
(Wdowy)
Pisanie o rywalizacji o uczucia matki, jakie żywiła nie tylko względem młodszej ale i nieżyjącej starszej siostry (Wyznanie, Precedens), o swoistej niechęci do ojca, który nie mówił, więc był nieobecny (typowy punkt widzenia kobiety) - wiele tu porusza szczerością, która jest poniekąd odkrywcza, ale nie rozumiem tej zaborczości, zazdrości w kimś, kto całe życie uczucia chował głęboko i skrywał się pod maską obojętności, jak Glück. Więc udawała? Naprawdę jej jednak na nich zależało bardziej, niż była to w stanie przyznać? To takie ludzkie przegrywać z samym sobą, ale dystans Fischerovej silniej mówi do mnie, niż porażki Glück. Silniej mówi właśnie o uczuciach. Mimo, że porażki też bywają piękne. W jej przegranych piękna jest - i zarazem żałosna, jak ludzka kondycja - smutna prawda, a nie doskonała forma prawdy.
Nie słuchajcie mnie; mam złamane serce.
Niczego nie widzę obiektywnie.
(Głos niegodny zaufania)
Gdyby to serce było złamane bólem, żalem - zrozumiałbym. Mam jednak nieodparte wrażenie, że jest jednak złamane zazdrością o miłość dla innych, dla siostry. I nazbyt szybko ocenia innych. A kiedy sama będzie powtarzać rodzicielskie błędy, raczej oskarży o nie ich, swych rodziców, niż siebie samą. Nie znam tego, więc skłonny jestem potwierdzić: tak, nie mam zaufania do tego głosu. Mam wrażenie, że źródłem zranienia jest samo serce, nie świat zewnętrzny.
Jak Adam
byłam pierworodna.
Uwierzcie, z tego się nie da wyleczyć,
nie zapomina się bólu we własnym boku,
w miejscu, z którego coś zabrano,
żeby stworzyć inną osobę.
(Raj)
Może nie da się z tego wyleczyć, jeśli ktoś choruje, ale nie każdy jest na to chory. Czy to choroba duszy? Jeśli mąci ją materia miłości własnej, dlaczego miałaby nie zmącić miłości w ogóle?
Dusza jest jak każda materia:
dlaczego miałaby zostać nietknięta, wierna jednej formie,
skoro może być wolna?
(Kołysanka)
Mimo to są to wiersze, które warto przeczytać. Myślę, że kolejność wierszy w tomie nie jest przypadkowa. Jest to jak film, który jakoby nam się wyświetla pod koniec życia. Film Glück jest chronologiczny. Tom kończy się, jak klamrą, "Pierwszym wspomnieniem" - powrotem do początku.Ale dla mnie jest to raczej dowód dojrzenia czegoś i do czegoś, to raczej rodzaj oświecenia na koniec, gdy doświadczamy śmierci kogoś, kogo kochamy. Więc to, co w ostatnim wierszu mówi autorka, to raczej punkt dojścia, konkluzja, poznanie, niż pierwsze wspomnienie:
w dzieciństwie, myślałam,
że ból znaczy:
jestem niekochana.
A znaczył, że ja kocham.
(Pierwsze wspomnienie)