Spojrzała na niebo.
Czytelnik nie domyśla się, że pierwsze słowa tej powieści niejako niosą zapowiedź losu Nury, bohaterki tej książki: niebo to jej przeznaczenie, choć droga wiedzie przez piekło... Czym i o czym jest ta powieść? Wojennym thrillerem? Powieścią psychologiczną? Prozą rozrachunkową? Nową wersją Zbrodni i kary? A może jej dalszym ciągiem: co się dzieje z nieukaranym mordercą po latach? Jest wszystkim po trochu. Ale to, co mnie w niej urzeka, to wiarygodność w odmalowywaniu sytuacji społecznej. To wynik podejścia i warsztatu stosunkowo młodej jeszcze autorki: nie pisze tu o miejscach i okolicznościach, których nie zna z doświadczenia. To dlatego Berlin z życiem gruzińskiej i wschodnioeuropejskiej emigracji, i Tbilisi z jego atmosferą i problemami społecznymi, są tak plastyczne i wiarygodne. Podobnie jak przygotowywanie roli teatralnej i wczuwanie się w nią. Haratischwili do 20 roku życia mieszkała w Tbilisi, potem od 2003 w Niemczech, gdzie kontynuowała studia reżyserii. Od otwarcia się Gruzji na Zachód - po objęciu prezydentury przez Saakaszwilego - Niemcy zostały wręcz zalane studentami z tego kraju. Jedna trzecia Gruzinów w poszukiwaniu zarobku wyjechała za granicę. Autorka pozostała w Hamburgu, gdzie od lat pracuje jako dramaturg i reżyser w teatrach, i pisze. Czeczenię, której nie znała, specjalnie dla tej książki pojechała zobaczyć - w ramach programu Grenzgänger Fundacji R. Boscha. Zapewne dlatego opis drogi przez ten kraj z wszędobylskimi plakatami "trójcy nieświętej": ojca i syna - Ramzana i Achmata Kadyrowów - prezydentów rosyjskiej, teraz napełnionej "duchem" Putina Czeczenii, wypada tak wiarygodnie...
Czworo głównych bohaterów, wokół których zawiązuje się akcja, poznajemy stopniowo, nie zdając sobie początkowo sprawy w trakcie czytania nielinearnej fabuły, że to te same osoby. Czeczenka Nura, Kruk (niemiecki dziennikarz Onno Bender), Osesek/Generał (rosyjski oligarcha Aleksander Orłow), Kotka (gruzińska aktorka Sesili). Miejsce akcji: Berlin, Moskwa, Tbilisi i czeczeński auł w pobliżu jeziora Kiezienoj-Am. Haratischwili miesza wątki, opowiadając je równolegle z punktu widzenia każdego z głównych bohaterów. Dba o suspens, jak w thrillerze, by czytelnik nie domyślił się za szybko, co nastąpi. Stara się wejść głęboko w motywacje każdej z postaci, odmalowując jej życie - porażki, lęki i zmartwienia - całą drogę do miejsca w życiu, w którym ich zastajemy. Nie są to postaci czarno-białe, które miałyby pozyskać bezwarunkową sympatię czytelnika. Każda z nich ma swoje słabości i wady. Każda z jakiegoś powodu cierpi i poszukuje wyzwolenia. Nura chce wyrwać się ze wsi i islamizującego się otoczenia Czeczenii 1995 roku do wielkiego świata, świata kultury, którym zaraziła ją dziwna nauczycielka, może aktorka lub baletnica, Natalia Iwanowna. Jest zbyt dumna i odważna, by dać się stłamsić wiejskiej moralności i muzułmańskim stereotypom, które skazują jej matkę i siostry na ostracyzm społeczny tylko dlatego, że ojciec je opuścił. Kruk jest zastraszonym nieco dziennikarzem śledczym, który zderzył się ze ścianą: upojony sukcesem wydawniczym i wychowany na Zachodzie, nie zdawał sobie sprawy, że Rosja to inne, niedemokratyczne standardy. Dał się zastraszyć, stał się nieco tchórzliwy, choć nadal gotów jest zdradzić wszystko i wszystkich, by dotrzeć do dobrej historii, która da się sprzedać. Kotka - nieuporządkowana, artystowska natura - żyje teatrem, jest prawdziwym zwierzęciem teatralnym, ale nie potrafi pozbierać się w prywatnym życiu. I wreszcie Osesek - naiwny humanista z moskiewskiego, wojskowego osiedla Szczukino - którego dramatyczne wydarzenia I wojny czeczeńskiej przekują w Generała - rekina rynku budowlanego.
Wszystkich bohaterów dosięga i naznacza wojna - to jest główny powód ich wykoślawionych życiorysów. Kruk zetknął się z wojną w Jugosławii, Kotce wojna rosyjsko-gruzińska odebrała ojca, z kolei I wojna czeczeńska odebrała Nurze zupełnie wszystko. Podobnie zresztą jak Generałowi, choć całkiem inaczej: on stracił wszystko w osobie ukochanej córki przez wojnę, która w nim została jako ciemna tajemnica.
Wojna to w Rosji chronione przed karą prawo do bestialstwa w imię interesu państwa. Nikt nie pozostał pociągnięty do odpowiedzialności za to, co się działo podczas wojny afgańskiej, czeczeńskiej, podobnie jak chronieni byli sprawcy mordów w Katyniu. Haratischwili swą powieścią świetnie uzupełnia obraz nakreślony przez Aleksijewicz w Cynkowych chłopcach. Tam można poznać mechanizm sowieckiej/rosyjskiej wojny od strony "sprawców", którzy też w dużej części stali się ofiarami wojny. Tu jednak mamy do czynienia z perspektywą ofiar agresji - bo i Gruzini mają rosyjską agresję za sobą. O dziwo dokumentalna proza Aleksijewicz jest dużo bardziej emocjonalna, "gorąca" - niż powieść Gruzinki. W trakcie lektury "Kotki i Generała" powstają dwa pytania. Po pierwsze: czy sprawcy mordów i gwałtów czują się winni? Otóż nie. Wydaje im się, że na wojnie mają do nich prawo... Czują się potem bohaterami, patriotami, z rzadka sami siebie uważają za ofiary wojny. I pytanie drugie: jeśli to tak wygląda, czy prawdziwe ofiary mogą im wybaczyć - choćby po latach, choćby przyglądając się ich niedoli? Mam wrażenie, że daje się to dobrze odczuć w książce: wybaczenia bez żalu i skruchy winnych być nie może. Choć nie znajdziemy w powieści odpowiedzi wprost. Świadczy jednak o tym niezdecydowanie Kotki w roli Nury, która i chce (jako aktorka), i nie może (jako ofiara) przeszkodzić ostatecznej rozgrywce Generała. Bo też autorka nie widzi rzeczywistości w czarno-białych barwach - ta jest bardziej skomplikowana. Ona nawet pokazuje, że morderstwo może być aktem łaski człowieka, który przynajmniej próbuje zachować się moralnie, ma wyrzuty sumienia. Że czuć winę może ten, kto jest najmniej winny, a zupełnie poza poczuciem winy są ci, którzy zupełnie nie mają sumienia. I teraz tylko kwestia odwołująca się do Nietschego i Dostojewskiego: ten, kto już nie ma żadnych wyrzutów sumienia to nadczłowiek? Czy raczej nie-człowiek...?
Orłow staje się silny, odważny i bogaty odrzucając ideały - moralność i swoje przywiązanie do humanizmu. Bo na cóż komu ideały, człowieczeństwo, jeśli można je odrzucić jak płaszcz? - pada kluczowe zdanie. Odrzucenie moralności pozwala zdobyć świat: pieniądze, władzę, majątek. Ale tak można też wiele stracić: rodzinę, miłość i szacunek dla siebie samego. To może odebrać człowiekowi chęć do życia. Może, ale nie musi. Ci bez sumienia nie będą mieli takich rozterek. Dlatego prawo - czy będzie to czeczeńska zemsta, czy zachodnioeuropejska kara - to konieczność, jeśli chce się utrzymać jakikolwiek porządek społeczny i prawny, podstawowe poczucie sprawiedliwości w społeczeństwie. W powieści, w obliczu państwowego bezprawia Rosji, wymierzenie sprawiedliwości i zadośćuczynienie bierze w swoje ręce winowajca, który nie ma już nic do stracenia. Podoba mi się, że autorka czyni współodpowiedzialnym także dziennikarza, który nigdy wcześniej w Czeczenii nie był: dziennikarze zbyt często nie zdają sobie sprawy z własnej współodpowiedzialności...