Grace kocha zimę. Śnieżne płatki, które powinny jej przypominać o tragedii, dla niej są synonimem oczekiwania. Tych chwil spędzonych na zewnątrz, gdy zawsze katem oka przeczesuje otoczenie szukając… swojego wilka.
Sam jest młodym mężczyzną. Przynajmniej dopóki jest ciepło. Wraz ze spadającą temperaturą jego ciało zmienia się. Cztery nogi, futro i sfora są wtedy najważniejsze.
Obydwoje już się spotkali. Wtedy ona, otoczona sforą leżała na ziemi. Czerwień jej krwi była dla niego smaczna. Ale jednak coś się w nim zmieniło, gdy spojrzała w jego złote oczy. Nagle jego owa „wilcza część” zmieniła zdanie. Sprzeciwiła się sforze, temu, co opisać można jako „wilczy zew”.
I tak trwali… dorastająca dziewczyna w domu na skraju lasu i chłopak, który był wilkołakiem. I tylko oczy były zawsze stałym elementem. A potem świat się zmienił i wilki zaatakowały. Mocniej i bardziej brutalnie.
I wszystko się zmieniło.
Niektóre książki są jak cebula i naprawdę chodzi mi o ową „ogrzą” metaforę. Tak jest z powieścią Maggie Stiefvater. Porównywana do „Zmierzchu” – no bo kurcze jakby inaczej! Wydaje się, że wilkołaki nie istniały przez cyklem Stephanie Meyer! (sic!) – powieść debiutantki… przykuła mnie, tak właściwie za starą na takie historie, do książki. Grubej, wciągającej, delikatnej i pięknej. Opowieści dwutorowej. Bo tutaj każdy z bohaterów ma prawo ukazać świat ze swojej perspektywy. I ona i on. A my… trochę może wstydliwie, możemy podpatrywać owo rozwijające się uczucie. Konflikt człowieka i wilka. Zadawać sobie pytanie: dlaczego ona wciąż jest człowiekiem? Jak mogą żyć razem, kochać się, jeżeli nie wiadomo czy on będzie jeszcze kiedyś człowiekiem?
„Drżenie” ma w sobie to coś, co fascynuje: specyficzną narrację, piękne okoliczności przyrody, rozbudowane portrety psychologiczne bohaterów i ich intrygujących towarzyszy. Małomiasteczkowe, amerykańskie tajemnice i wielkie oczekiwania, ale najbardziej ujmuje to, że jakkolwiek dziewczyna i wilkołak są różni, tak silnie są do siebie podobni. On przeszedł w życiu tyle, że trudno to sobie wyobrazić, ona, choć pochodzi z tzw. dobrej rodziny, w rzeczywistości jest jedyną dorosłą w domu. Obydwoje musieli dorosnąć zbyt szybko. I oto owa magiczna, „ogrza” metafora. Łączący mianownik, który sprawia, że dwie dusze, tak różne, tak łatwo do siebie lgną. Przeznaczenie? Może, ale co ma na celu? Wynalezienie leku na wilkołaczy wirus, czy też może pogodzenie się z przemianą. Może w rzeczywistości bycie wilkiem, życie w sforze, las i wolność, to dla niektórych jedyny możliwy sposób na przetrwanie… Tylko czy ludzie będą w stanie egzystować z wilkami…
Pierwszy tom trylogii Maggie Stiefvater przede wszystkim ujmuje. Z jednej strony jest opowieścią o miłości, z drugiej psychologicznym rozprawieniem się z definicją „dobrego domu”. Jest historią wilka i dziewczyny, ale też mężczyzny i kobiety. Delikatnym romansem, pasjonującą i jakże odmienną historią o wilkołakach, ale też opowieścią o pierwotnym strachu, który cechuje ludzi. Strachu przed tym, co nieznane. Książką, która ma w sobie tyle odwagi, by jednakowoż być inną.