Tylko my wiemy, jak bardzo ta książka była przez nas wyczekiwana. Najpierw sądziłam, że córeczka jest za mała, potem wyczerpał się nakład, a to wiązało się z usilnymi poszukiwaniami lektury „z drugiej ręki”. Nie muszę mówić, że mało kto chce się pozbyć tak świetnej książki, więc cierpliwie czekałyśmy na dodruk, który mamy dzięki uprzejmości Wydawnictwa PoradniaK. No i teraz jeden klik i jest Wasza, szczęściarze.
Autorka znanych nam „Dachołazów”, „Odkrywcy”, „Złodziejaszków” i tym razem stanęła na wysokości zadania. Przez powieść dosłownie się płynie. Moja dziewięcioletnia córka jest przekonana, że książki K. Rundell rozpozna z zamkniętymi oczami, tak wyjątkowe są i niepowtarzalne. Coś w tym jest, skoro nawet dorosły praktycznie chłonie lekturę.
Akcja „Wilczerki” przenosi nas w niezmierzone lasy głębokiej Rosji, w których zima jest tak ciężka, że można odróżnić pięć rodzajów mrozu, a śnieg na długie miesiące przesłania cały świat.
Bohaterką jest dwunastoletnia Fieodora, która wraz z mamą mieszka w oddaleniu od ludzkich siedzib i zajmuje się odswajaniem wilków. Przygarniają wilki, które znudziły się bogaczom w roli pokojowych zwierzaczków i na powrót uczą je dzikości i przetrwania w lesie. Żyją w wielkim szacunku do przyrody i wszystkiego, co żyje, jednak są tacy, którym ich mądrość nie odpowiada, a życie w symbiozie z dzikimi zwierzętami staje się solą w oku. To dlatego generał Rakow pewnej nocy napada na dom Fieo i uprowadza jej matkę podpalając ich dom rodzinny. Dziewczynce cudem udaje się uciec i razem z przyjacielem postanawiają zrobić wszystko, by uwolnić mamę Fieo z więzienia. Dzieci w towarzystwie wilków udają się w daleką podróż przez rosyjskie lasy. Podróż naznaczoną samotnością, bólem, zimnem i ciągłą obecnością okrutnego Rakowa, który dysząc żądzą zemsty depcze im po piętach. Po drodze Fieo będzie musiała pożegnać swoją najdroższą przyjaciółkę i poznać innych ludzi, którzy będą także potrzebowali pomocy. Dziewczynka nauczy się funkcjonowania w społeczeństwie, doceni wzajemną współpracę i obdarzy zaufaniem obce dzieci. Stanie też z twarzą w twarz ze swoim największym wrogiem.
Cała powieść jest piękna i ponadczasowa. Dla ośmiolatka i osiemdziesięciolatka. Dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, cały czas trzyma w napięciu. Czytający ma wrażenie, że sam uczestniczy w wędrówce, nie czuje zamarzniętych palców u rąk i nóg, za to zewsząd otoczony jest ogromem lodowo-śniegowej przestrzeni. Każdy opis, dialog, porównanie – wszystko zachwyca realizmem i prawdziwością.
Sama książka jest z tych grubszych, ale czyta się szybko, a nieliczne (co za szkoda, bo takie wspaniałe) ilustracje oddają klimat powieści. Uczy odwagi i podejmowania decyzji. Wyboru tego, co najlepsze dla nas i bliskich. Pokonywania własnej nieśmiałości i stawania twarzą w twarz z jakże często niełatwą rzeczywistością. I miłości oraz szacunku do wszystkich żywych stworzeń uczy. Dlatego polecamy z całego serca. Nie tylko „Wilczerkę”, ale wszystkie, wszystkie powieści Katherine Rundell. Zapamiętajcie to nazwisko, bo warto.