Uwielbiam twórczość Carlosa Ruiza Zafóna! Cień wiatru, Gra anioła czy książki z serii młodzieżowej były dla mnie doskonałą rozrywką, trzymającą w napięciu do samego końca. Hiszpański pisarz wywoływał u mnie niepokój, którego nie doświadczyłam przy żadnej innej lekturze. Sięgając po najnowszą powieść Zafóna Więźnia nieba byłam wręcz pewna, że się nie zawiodę. Że dalej będę podtrzymywała swoją entuzjastyczną ocenę autora. Ale jakże się pomyliłam! Naprawdę nie wiem co się stało, że ta książka jest tak słaba - jak na możliwości pisarza oczywiście. Więzień nieba mocno odstaje od swoich poprzedników i pierwszy raz jestem zmuszona do napisania niezbyt pochlebnej opinii.
Więzień nieba nawiązuje do dwóch książek Zafóna: Cienia wiatru i Gry anioła. Na szczęście ich nieznajomość bądź luki w pamięci czytelnika nie przeszkadzają w odbiorze najnowszej powieści. Choć nieco utrudniają dokładne zrozumienie dzieła. Niemniej jednak znowu spotykamy się z Danielem Sempre, który po burzliwym okresie młodości, wreszcie wiedzie w miarę spokojne życie. Ma żonę i syna. Pomaga ojcu w prowadzeniu księgarni, która powoli zbliża się do granicy upadłości. W interesie pomaga im też przyjaciel Daniela Ferimin. I to właśnie wokół niego zawiąże się cała akcja książki. Bohater ten skrywa niezbyt kolorową i szczęśliwą przeszłość, która oczywiście w końcu musi wyjść na jaw. Demony minionych lat budzi tajemniczy mężczyzna - kupuje on najdroższe wydanie Hrabiego Monte Christo i pozostawia je w rękach Daniela wraz z dziwną notatką. Fermin musi więc rozliczyć się z przeszłością, naprawić dawne błędy i przede wszystkim wyjaśnić wszystko swojemu najlepszemu przyjacielowi. Bo historia życia Fermina bardzo mocno splata się z losami Daniela.
Co najbardziej zniechęciło mnie do tej książki? Już widząc samo wydanie byłam pełna obaw. Cykl Cmentarz Zapomnianych Książek to przecież masywne dzieła, napisane niewielką czcionką, a więc utwory wymagające sporego nakładu czasu. Więzień nieba to zaledwie połowa Cienia wiatru w dodatku każda ze stron zawiera niewielką ilość tekstu. Książkę przeczytałam w jakieś cztery (!) godziny. Jak się to ma do dni poświęconych na Cień wiatru i Grę anioła?
Ale to są rzeczy mało istotne. Największymi wadami Więźnia nieba są całkowity brak akcji oraz zafonowskiej magii. Książka ta jest właściwie spowiedzią Fermina, ciągnącą się czterysta stron. Monotonna, nieciekawa historia całkowicie pozbawiona jest napięcia. Nie ma też tutaj poczucia niepewności, strachu, niepokoju. Wydarzenia nie noszą znamion niecodziennych, czego można było oczekiwać wraz z pojawieniem się tajemniczego mężczyzny w księgarni Daniela i jego ojca. W Więźniu nieba zupełnie nic się nie dzieje!
Dlaczego? Wyjaśnieniem mogą być ostatnie słowa Daniela: Kocham cię - mówi i całuje ją, wiedząc, że historia, jego historia, jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła.
Czym jest więc Więzień nieba? Swego rodzaju zapchaj dziurą. Ostatnia z książek cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek ukazała się aż cztery lata temu. Nie wiem czy Zafón odczuwał jakąś presję i zafundował nam dość mizerny twór by tylko podtrzymać zainteresowanie czytelników czy też dopadł go mały kryzys twórczy. Szczerze mówiąc liczę na tą drugą opcję. I liczę też na to, że kolejna książka hiszpańskiego pisarza będzie już o wiele, wiele lepsza niż Więzień nieba.
Wyjaśnię jeszcze jedną rzecz. Dla osób, które nie znają twórczości Zafóna będzie to pewnie książka w jakimś stopniu interesująca, nie wymagająca myślenia, lekka i przyjemna. Nie twierdzę, że Więzień nieba to totalny gniot. Jednak dla mnie, osoby znającej każde dzieło tego pisarza, jest to utwór bardzo przeciętny.