"Bezgraniczne, ślepe oddanie jakiejkolwiek idei prowadzi do skrajnego zaślepienia i odbiera zdolność racjonalnego myślenia. Chrześcijaństwo, islam czy zoroastryzm, żadna różnica. Każda, nawet najbardziej szlachetna idea może zostać skrzywiona przez fanatyków."
Pod wpływem ostatnich lektur, w których debiuty naszych rodzimych pisarzy pozytywnie mnie zaskakiwały, wyrzuciłam w kąt własne uprzedzenia. I pomimo faktu, iż nie zachwycił mnie opis na okładce, jakoby debiut Remigiusza Mroza był "polskim kryminałem w amerykańskim stylu", podeszłam do lektury z czystą kartą. Przyznam, że nie spodziewałam się aż tylu wrażeń czytelniczych.
Remigiusz Mróz to dwudziestosześcioletni doktorant w Kolegium Prawa Akademii Leona Koźmińskiego, który może pochwalić się kilkoma publikacjami naukowymi. Autor na swojej stronie stwierdza, iż cierpi na obsesyjno-kompulsywne zaburzenia funkcjonowania, w wyniku których posiada kilkanaście niewydanych dotychczas powieści historycznych, politycznych oraz science-fiction. "Wieża milczenia" to jego debiut literacki.
Pewnej nocy, podczas powrotu do domu - Heather nowo przyjęta pracownica pobliskiej stacji benzynowej, zostaje napadnięta i zamordowana przez nieznanego sprawcę. Chłopakiem denatki jest były wykładowca Yale, Scott Winton, który po otrzymaniu informacji o jej śmierci postanawia za wszelką cenę odnaleźć mordercę. Tymczasem stanem Michigan wstrząsa kolejna zbrodnia, na której fala zabójstw się nie kończy. Detektyw Evelyn Thomsen wraz z pomocą Scotta, wpadają w wir niespodziewanych wydarzeń, których geneza okaże się zaskakująca. Wydarzeń, które zaprowadzą ich na drugi koniec świata.
Autor w mojej opinii wykazał się niebywałym kunsztem w budowaniu intrygi oraz napięcia z nią związanego. Tempo akcji jakie zaserwował czytelnikom, zgrabnie nabierało prędkości, by w punkcie kulminacyjnym ukazać zaskakujący finał. Finał, który dotyka tematu najwyższych szczebli władzy. Podziwiam autora za tak mocne pokomplikowanie fabuły, poprzez nagromadzenie wielu wątków. W pewnym momencie skomplikowanie to może wzbudzić w czytelniku uczucie zagubienia. Co najważniejsze jednak, wszystko o dziwo układa się w jedną, logiczną całość.
Sięgając po powieść w polskim wykonaniu, którego akcja dzieje się głównie w Stanach Zjednoczonych, potencjalny odbiorca może mieć pewne wątpliwości dotyczące odwzorowania amerykańskiego stylu życia. Na tym polu jednak czytelnik z pewnością się nie zawiedzie, gdyż Remigiusz Mróz wykazał się talentem do kreowania zgodnego z rzeczywistością, niebywale realnego miejsca akcji. W powieści bowiem nie znajdziecie sztuczności czy zgrzytów fabularnych, każdy szczegół jest z mistrzowską precyzją dopracowany. Gdybym nie znała nazwiska autora, byłabym przekonana, że to powieść amerykańskiego pisarza.
"Wieża milczenia" to niewątpliwie powieść sensacyjno-polityczna z elementami kryminalnymi. Oprócz bardzo dobrze skonstruowanej intrygi, która poniekąd zahacza o teorię spisku, warta podkreślenia jest również kreacja głównego bohatera. Scott to bowiem postać nietuzinkowa, która od pierwszych stron zdobyła moją sympatię niejednoznacznymi cechami charakteru: oziębłością, precyzją, pewnością siebie i inteligencją. To bohater, który idealnie wpasowuje się w sensacyjno-polityczny spisek.
Debiut Remigiusza Mroza spełnia wymogi kanonu gatunku literatury sensacyjnej. Muszę przyznać, iż po jej przeczytaniu przyznaję rację wydawcy. Jestem pewna, że gdyby powieść powstała w Ameryce, stałaby się niekwestionowanym bestsellerem. Jeśli macie więc ochotę na kawał dobrej prozy sensacyjnej w polskim wydaniu to zachęcam. Dowiecie się dlaczego książka nosi tytuł "Wieża milczenia", a wrażenia i utrata tchu gwarantowane. A ja czekam na publikację kolejnych książek młodego pisarza.