Znakomita książka z nurtu wiejskiego, realistycznie, wręcz naturalistycznie pokazująca polską wieś w czasie II wojny światowej. Ktoś nazwał tę prozę biologiczną, ale w tym jej siła. Zresztą autor wie, o czym pisze, spędził bowiem na wsi pod Mielcem lata wojny. Dlatego wojenna część książki wręcz oddycha prawdą.
Sama wieś żyje jakby obok wojny, gdzieś tam są fronty i wielkie bitwy, a tutaj tylko partyzanci jak duchy zabijający policjantów i konfidentów. Sami Niemcy mordują Żydów, Cyganów, zdarza im się też zastrzelić Polaka, oswajają się ludzie ze śmiercią, trupy nie robią takiego wrażenia. Niektórzy kolaborują z Niemcami, ale większość pozostaje bierna, usiłując jakoś godnie przeżyć w tych ciężkich czasach, co niełatwe.
Zwraca uwagę powszechne zdziczenie obyczajów, które objawia się wszechobecną bijatyką: rodzice leją dzieci, dzieci biją się między sobą, mąż tłucze żonę, żona przyłoży mężowi, sąsiedzi drą się o miedzę do krwi; przemoc fizyczna jest podstawową metodą rozwiązywania konfliktów.
I jeszcze jest głód, zwłaszcza na przednówku było ciężko wytrzymać. Sam Kłaczyński w wywiadzie mówił że w czasie wojny wyraźne były kultura śmierci i głód; głód zaś stwarza bezlitosność, sprzyja okrucieństwu, pastwieniu się nad słabymi. Sprzyja ogólnemu zdziczeniu.
Są tam sceny wspaniałe: bogaty gospodarz ma kaprys, aby wioskowy przygłup i biedak, który chce wziąć od niego kloc drzewa, ponosił go na plecach, i biedak nosi... Jest też sporo innych smaczków, ale zostawiam je do przeczytania.
Druga część książki, opisująca losy partyzanta Józusia Garstki po wojnie nie jest już tak dobra, bo jednostronna, mówi się o bestialstwach partyzantów, ale nic o tym, co wyczyniała Armia Czerwona czy komuniści, prawdopodobnie wynikało to ze względów cenzuralnych. Niemniej ta część też robi duże wrażenie, ze względu na dynamiczną fabułę i świetny język. Ten Józuś, to wedle dzisiejszych kryteriów żołnierz wyklęty, a co wyczyniał, można przeczytać...
W ostatniej części, dziejącej się w połowie lat pięćdziesiątych, Józuś Garstka wychodzi z więzienia w wyniku amnestii i wraca do swoich stron. Już jest po rewolucji, którą przeszła polska wieś, nie ma żydów nie ma dworu, czworaków, wszystko jest inaczej ale stare nawyki pozostają: sąsiedzkie animozje trwające latami i często kończące się przelewem krwi, powszechne picie wódki, drobne geszefty i gierki z władzami.
Dziwne są losy tej wspaniałej, napisanej pięknym językiem książki. Dorównuje najlepszym dziełom Myśliwskiego, ale Myśliwski jest słusznie fetowany, wydawany, i popularny. A Kłaczyński kompletnie zapomniany. Dość powiedzieć, że po pierwszym wydaniu z 1981r., u mnie kompletnie zaczytanym i rozlatującym się w rękach, drugie wydanie ukazało się kilkanaście lat temu sumptem samego pisarza, i praktycznie jest nie do zdobycia, czy to wina autora, czy wydawców? Bardzo to dziwne i niepokojące. Dlaczego tak? Nasuwa mi się odpowiedź, że książka ta burzy nasze wygodne mity na temat wojny, i dlatego jest zapomniana, zupełnie niesłusznie.
Na podstawie książki powstał na początku lat 80. dobry serial, mocno w swoim czasie atakowany i też trudno dostępny
Bardzo polecam wszystkim którym uda się ją zdobyć.