Czytałam na temat tej książki skrajnie różne opinie. Częściej jednak te złe niż te dobre. Dobrych było jak na lekarstwo.
Mogłabym teraz polemizować z wysuwanymi tam argumentami, ale postanowiłam po prostu wskazać dostrzeżone przeze mnie zalety książki.
Pierwsza i najważniejsza - powieść jest bardzo długa i wielowątkowa. Snuje się miarowo, ale nie jest nudna. Są chwile, kiedy narracja przyspiesza i są chwilę, gdy czytelnik może podelektować się cała gamą bodźców.
I tu kolejny plus - niezwykle sugestywnie opisany świat zapachów. Widać, że chyba autor do zmysłu powonienia przywiązuje największą wagę. Mały minus za natrętnie przywoływanie nazwy markowych drogich perfum, ale po pierwsze - "drogi" to też pojęcie względne, a po drugie - nawet jeśli dostał jakąś kasę za firmowanie nazw, to przecież każdy musi z czegoś żyć.
Niezwykły świat dalekiego wschodu - Angkor w Kambodży opisany tak, że aż poszukałam zdjęć i więcej informacji i rzeczywiście - perła kambodżańskiej dżungli. Coś niesamowitego. W ogóle egzotyczne miejsca przedstawione zostały w sposób mistrzowski. Gdybym czytała takie opisy w przewodniku turystycznym, pewnie by mnie to znudziło. Ale tutaj, wplecione w bieg wydarzeń, stanowiły piękno zupełnie odrębne i naprawdę nie wiem, z jakiego powodu miałabym narzekać. To nie było nudne, o nie.
Przejdźmy teraz do bohaterów. Owszem, jest ich trzech głównych, a Chrisa odebrałam jak bohatera drugoplanowego. Każdy z nich jest niezwykły i żyje niezwykłym życiem. W wątku każdego z nich autor porusza ważny współczesny problem. Nie chcę tu przybliżać ich drobiazgowo, bo wszak nie o to chodzi, żeby streścić książkę. Tylko zasygnalizuję, żeby zachęcić tych wahających się: praca ginekologa w naszym kraju. Ginekologa nowoczesnego, który nie waha się przerwać ciąży w obliczu tragedii i rodziców i nieuleczalnie chorego dziecka skazanego z góry na wegetację i krótkie życie. Obraz walki tegoż ginekologa z oszołomstwem religijnym, z ludźmi tak zasadniczymi, że nie dociera do nich nic - ani cierpienie narodzonego dziecka, ani cierpienie rodziców, ani argumenty medyczne - nic. Zakaz aborcji i już. I niektórzy lekarze nie rozumieją nawet, że w świetle prawa ten zabieg akurat wtedy w Polsce był legalny. Nie. W sumieniu swoim nasz bohater miał podjąć jedynie słuszną decyzję - skazać rodziców jednego już upośledzonego syna na posiadanie drugiego z identyczną i stwierdzoną w wyniku badań wadą genetyczną. Nie wiem, jak jest w tej chwili w naszym kraju z prawem aborcyjnym, ale obawiam się najgorszego.
Kolejny ważny wątek - rozdarcie między dotychczasowym życiem a nagłą miłością. Tutaj niestety nie wzruszał mnie Robert z jego dylematami, za to dałam 5,5, a nie 6. Cóż - Robert jest agentem muzycznym, zarabia krocie, w podróży poznaje tytułową apsarę, tancerkę. Zakochuje się. Wraca do USA i zaczyna się dusić w swoim dotychczasowym świecie. Na pewno - w to wierzę, ale powtarzam - nie wzrusza mnie to. Bo gdzie lepiej i wygodniej żyć? U boku świadomej siebie żony, w świecie, gdzie czekają obowiązki, czy u boku zapatrzonej w mężczyznę młodziutkiej dziewczyny, bez obowiązków i ograniczeń? Dla mnie odpowiedź jest jasna. Tu chciałabym zaznaczyć, że dostrzegam pewne niekonsekwencje - Robert chce się wyzwolić ze świata praw i zakazów. Chce oderwać się od tego materialistycznego, pozbawionego duchowości świata. Pięknie. A skąd wziął pieniądze na te dalekowschodnie szaleństwa? A skąd wziął pieniądze na ratowanie życia swojej apsary? Właśnie z tego zgniłego Zachodu.
Nie chcę przedłużać i tak długiej opinii, ale dostrzegam pewne tendencje do idealizacji Dalekiego Wschodu a zwłaszcza kobiet z tamtych rejonów swiata. Autor wyraźnie woli te uległe, rozkochane, polegające bez reszty na swych mężczyznach. Kobiety feministki zostały tu przedstawione jako ryczące demony - ze skrajności w skrajność. Całość ratuje nieco obraz żony Roberta, ale chyba nie wierzę, że ona zachowa się przyzwoicie - wyraźnie jest sterowana przez przyjaciółkę, walczącą feministkę. Czyżby na swojej drodze autor spotkał tylko to najgorsze oblicze feminizmu?
"Apsara" jest tak rozbudowana, że można by na jej temat pisać i pisać. Ja jednak na zakończenie powiem jedno - pochłonęłam ją w kilka dni. Czyta się rewelacyjnie. A długie opisy wcale nie są nudne, tylko budują klimat powieści. Bez nich to nie byłaby ta sama wspaniała książka. Pamiętajcie, że dobra książka ma wzbudzać emocje (przynajmniej wg mnie), a "Apsara" je wzbudza. Jeśli nie drżymy o losy bohaterów, to złościmy się na ich decyzje. No i zaskakuje otwarte zakończenie! Koniec każdy musi dopowiedzieć sobie sam. Polecam.