Roman Brandstaetter (1906-1987) to polski pisarz i biblista. Jego wkład do polskiej literatury to pozostawione przyszłym pokoleniom wiersze, proza i szkice historyczno-literackie. Przełożył na język polski niektóre z dzieł Szekspira i fragmenty biblijne.
„Bardzo krótkie i nieco dłuższe opowieści” to niezwykle zróżnicowany tematycznie i objętościowo zbiór opowiadań , historii i historyjek na rozmaite tematy.
Znajdziemy tu refleksyjne, króciutkie teksty, których bohaterami jest na przykład stara lipa, jaskółka, strumyk, bocianie gniazdo, pinia rosnąca na skalnym urwisku, czy zwyczajny, polny kamień. Jest tu też chwila zadumy autora nad filiżanką czarnej kawy, drobne tęsknoty za ulotnym chwilami w życiu, za człowiekiem, który choćby na moment pojawił się w naszym życiu. Poetycko opisany deszcz i słota, kropla deszczu spływająca po okiennej szybie. Wszystkie drobne sprawy, które nas otaczają i bezpośrednio w mniejszym lub większym stopniu wpływają na człowieka.
Czyta się je niespiesznie, albowiem każde z nich skłania do zrobienia pauzy i zastanowienia się nad niosącym przesłaniem i znalezieniem odbicia w czytelnika własnych doświadczeniach. Autor subtelnie żongluje w tych dykteryjkach słowami i myślami. Często delikatnymi i wręcz nieuchwytnymi, a których klucz do znalezienia odpowiedzi leży na poziomie uwrażliwienia czytelnika.
Myśli autora skupiają się też na ludzkiej naturze, niekoniecznie na tej zawsze szlachetnej. Na naszych słabościach i bolączkach. Jest tu ludzka pycha, w opowiadaniu „Na moście w Mostarze”, są lęki jak w „Kamiennym księżycu” czy chciwość w „Firankach”. Jest też ciekawe spostrzeżenie o tym, jak nadmiar szczęścia potrafi…. unieszczęśliwić.
Autor przygląda się różnym obliczom starości - tej uśmiechniętej i radosnej, melancholijnej, czy tej z domów starości. Jest też tęsknota za minionym czasem i dzieciństwem.
Przez opowiadania przewijają się również znane postaci literackie, z którymi autor spotykał się w swoim życiu. Gdyby nie wspomnienia autora ze spotkań z Jerzym Szaniawskim, to nigdy nie dowiedziałabym się jak ciekawą i specyficzną osobowość miał ten dramaturg. Są też ciekawe wspomnienia z prywatnych kontaktów autora z Janem Sztaudyngerem, Stanisławem Przybyszewskim, Władysławem Orkanem, Leopoldem Staffem czy Andrzejem Rybickim.
Czym jeszcze uraczy nas Brandstaetter? Dygresjami na tematy polityczne, uwagami dotyczącymi pisania książek i refleksjami na temat wiary i religii (autor jest nie tylko pisarzem, ale również biblistą).
Jest tu też satyra na otaczającą rzeczywistość polityczną - subtelna i dyskretna, lecz nie pozbawiona nuty humorystycznej.
Ciekawe są spostrzeżenia autora z jego rozlicznych podróży. Szczególnie dużo miejsca zajmują tu Włochy. We wspomnieniach tych jednak na próżno szukać opisów na miarę tych z przewodników turystycznych. Dla mnie są to swoiste „obrazki włoskie” - chwile zatrzymane w kadrze: kot w lokalnej kafejce, staruszek pochylony nad szachownicą, czy drzemiący w swej łodzi przewoźnik oczekujący na klienta.
Bogata tematyka opowiadań, szerokie spojrzenie autora na otaczający świat, szczypta refleksji i poczucie humoru, którym okrasza niejedno opowiadanie sprawiają, że każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie. Nie ma w tych opowiadaniach akcji, nie ma początku ani końca. Są za to historie i chwile, które spinają naszą egzystencję w całość.
Minimalistyczne ilustracje autorstwa Marii Wieczorek-Heidrich idealnie oddają klimat opowiadań. We mnie wzbudziły sentyment z wydawanymi w przeszłości książkami. Tym bardziej, że dawno nie miałam przyjemności czytania książki napisanej tak pięknym językiem i nienaganną polszczyzną jak „Bardzo krótkie i nieco dłuższe opowieści”.