„Wielki Mistrz” to ostatnia część trylogii „Czarnego Maga”. Książka wciągająca, fascynująca i zaskakująca. Moim zdaniem jest to jedna z najlepszych przeczytanych tego lata. Na końcu tej historii otrzymujemy niesamowitą ilość wrażeń, a wcześniejsze tomy również czytałam z niemałym zapałem.
Główna bohaterka – Sonea, jest uczennicą w Gildii Magów. Nie jest jej prosto z powodu pochodzenia ze slumsów. Jednak, kiedy jej osobistym mentorem został, we własnej osobie Wielki Mistrz, inni zaczęli odczuwać do niej szacunek. Powinna być dumna, jednak nic nie jest takie, jak wygląda..
Kiedy na jaw wychodzą tajemnice Akkarina, bohaterka traci pewność swoich przekonań. Nie wie już, gdzie znajduje się granica między dobrem, a złem. Czy powinna zaufać osobie, która odebrała jej wolność? Czy prawda, którą wyjawił jej Wielki Mistrz jest aż tak przerażająca? I co również ważne, kogo wybierze serce Sonei?
„- Dwoje ma szansę przeżyć tam, gdzie jedno by padło.”
Ta książka podbiła moje serce. Jest to najlepsza z wszystkich trzech części, jednak poprzednie są również niesamowite. Nie polecam zaczynać od końca, gdyż nie ma to większego sensu. Nie będziecie czuli wtedy tego klimatu świata magów, który został świetnie przedstawiony w pierwszej części, oraz nie wczujecie się w trudną i zawiłą sytuację, której rozwiązania doczekałam się właśnie w ostatnim tomie.
Mogę śmiało powiedzieć, że największym plusem tej książki jest klimat oraz bohaterowie. Uwielbiam wszystkie magiczne światy, coś co dzieję się w innym wymiarze, czasie. Nie przepadam za łączeniem magii i czasów współczesnych, gdyż to mi zwyczajnie nie pasuje. Postacie natomiast są wspaniale wykreowane przez Trudi Canawan. Ich uczucia są opisane w sposób bardzo nam bliski, możemy się z łatwością z nimi utożsamić. Ja przeżywałam ogromnie wszystkie sytuacje w jakich znalazła się Sonea. Opisane uczucia tej bohaterki sprawiły, że i ja byłam wściekła, rozczarowana, niepewna.
Myślę, że jeśli ktoś czytał pierwsze tomy, to nie muszę go w ogóle przekonywać, aby sięgnąć i po ten. Natomiast jeśli nie czytaliście jeszcze żadnego, to gorąco polecam. Jest to kawał dobrej fantastyki. Styl pisarki od razu przypadł mi do gustu, jest lekki, książkę czyta się szybko mimo sporej ilości stron. Nie da się tutaj nudzić. Ciągle poznajemy jakąś nową postać, uzyskujemy ważne informacje, jesteśmy cały czas zaskakiwani. Przyznam, że niektóre sytuacje wprawiły mnie w osłupienie. Canawan tak mnie zaskakiwała, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Najgorsze, a może i najlepsze jest właśnie to, że bohaterce układało się czasami dobrze, ale zupełnie nie tak, jakbym chciała. Nie mogłam uwierzyć w pewne wątki, które wprowadziła autorka.
Bardzo długo szukałam tak dobrej książki. Są lektury, które bardzo nam się podobają, są takie których nigdy nie zapomnimy. I są takie, po których skończeniu czujemy niesamowitą pustkę. Być może, to dzięki temu, że tak bardzo zżyłam się z Soneą i nie potrafiłam pogodzić się końcem jej historii. Trudno będzie mi teraz znaleźć książkę, która byłaby równie dobra. Pewnie przez długi czas będę czuła coś w rodzaju smutku. W końcu tylko raz towarzyszy nam to wspaniałe uczucie, kiedy po raz pierwszy czytamy ulubioną książkę. Za każdym kolejnym, to już nie to samo. Naprawdę polecam wszystkim, szczególnie tym, którzy mają ochotę na chwilę odpłynąć do innej krainy i poprzejmować się problemami bohaterów z książki, a o swoich zapomnieć. I jeszcze małe słówko do tych, którzy właśnie skończyli drugą część i planują tę: przygotujcie się na zakończenie, jest wstrząsające.
„- To wszystko? To takie proste? Przytaknął. - Tak. Wiedzę, jak kogoś zabić w okamgnieniu, nabywa się w okamgnieniu”