Narzeczona na dłużej recenzja

Monika Serafin zostawiła nas z niedosytem, przerywając swoją książkę w bardzo emocjonującym momencie. Bohaterowie rozstali się w wielkich emocjach, złości i żalowi, pomimo tego, że i oni, i inni zdają sobie sprawę, że są dla siebie przeznaczeni. Jednak emocje zaważyły.
Bohaterowie bardzo za sobą tęsknią. Siostrzenica głównej bohaterki żałuje, że okłamała swoją ciotkę. Pan prezes wraca do swoich rozrywek, ale jest nieznośny dla otoczenia. Ucieka i tęskni. Oboje chcieliby cofnąć czas. Ucieczka w inne rytuały i związki nic nie daje... Zupełnym przypadkiem i przyciąganiem są na siebie skazani. Oto wielki finał wielkiej, choć niespodziewanej miłości. A skoro finał, to większość oczekuje ślubu i dzieci... Jak to się jednak skończy z pierwszym kawalerem i zbuntowaną parą ciotka plus siostrzenica? Szukanie swojej pasji w świecie, w którym liczą się tylko pieniądze... No i co z tajemniczym mężczyzną, który chodzi za naszą bohaterką? Jaki związek ma z tym zmarła siostra bohaterki? Gdzie są granice miłości?
Warto sięgnąć po tę książkę, aby poznać odpowiedzi na te pytania. Jednak książka ma też wiele wad. Pierwszą z nich jest granie na emocjach czytelnika. Budowanie relacji zakończyło się w pierwszym tomie. Tak jakby autorce zabrakło pomysłu, co dalej. Być może powstanie trzeci tom, ale to już odgrzewanie kotleta, mówiąc kolokwialnie. Trzeba zachować pewien rozsądek, pewien umiar, a tego brakuje w tej powieści.
Starzy bohaterowie i ich problemy szukają miłości, ale brakuje w nich nowości, cech, które były zabawne kiedyś. Teraz tylko irytują... Przykład: uparta modelka, która chciałaby, aby pan prezes się z nią ożenił i posunie się do okropnej zbrodni, aby tylko wywołać pożar, który zagrozi firmie i relacji... Na pewno jest to romans, ale nie porwał mnie. Zdecydowanie jest gorszy niż poprzednia część. Może już temat się przegrzał? Nie wiem, czytało mi się średnio. Zakończenie szczególnie.
Ta historia równie dobrze mogła się zakończyć w części pierwszej. I drugi tom to błąd. Rozczarowuje, że tak się to potoczyło...