Z ogromnym napięciem czekałam na premierę drugiego tomu „Strażników Veridianu”. Kiedy w końcu dostałam go w swoje łapki, porzuciłam wszystko inne i zatonęłam w lekturze. „Mroku”.
Mija rok od wydarzeń kończących poprzednią część serii „Straż”. Wiele się zmieniło. Ethan dostał upragnione skrzydła oraz Matta za ucznia. Isabel zaś ogarnęły bardzo gwałtowne uczucia z którymi nie łatwo jej sobie poradzić. Ma też pretensje do wszystkich na około, że nie może sama brać udziału w przeróżnych misjach, tylko zawsze towarzyszy jej przyjaciel. Niestety Bogini Chaosu szalenie z rozpaczy po stracie ukochanego Marduka, a tym samym Zakon coraz częściej i ostrzej atakuje Straż. Decydujące starcie zbliża się wielkimi krokami.
Kolejna misja. Francja. Udaje się na nią Isabel, która całkiem niedawno odkryła nowy talent. Razem z nią wyrusza... Arkarian. Wszystko przebiega po ich myśli, nie licząc jednego groźnego incydentu. Wracają do Cytadeli, lecz okazuje się, ze coś jest nie tak. Pojawia się obcy mężczyzna i staruszek wraz ze świtą dziwnych istot. Udaje im się porwać Arkariana ku przerażeniu dziewczyny. Isabel natychmiast chce wyruszać na pomoc. W szok wprawia wszystkich fakt, że Lorian zabrania akcji ratunkowej. Jednak młodzi bohaterowie nie byli by sobą, gdyby zakazu zwyczajnie nie zignorowali. Wyruszają w podróż do dziwnego świata, pełnego czyhającego niebezpieczeństwa...
Pierwszy tom pozostawił pewien niedosyt. Nie tylko jeśli mowa o całej historii z wojną Straży i Zakonu, ale również jeśli chodzi o bohaterów. Wątek miłosny nie jest tu wcale taki oczywisty jak by mógł się wydawać i ku mojemu rozczarowaniu zmierzył nie w tą stronę co powinien. Ale to tylko moje subiektywne odczucie. Odrywamy wiele faktów z życia ciągle do tej pory tajemniczego Arkariana, a także z przeszłości Isabel i Matta, w której jak się okazuje dużą rolę odgrywa ich ojciec. Jak dla mnie postać Ethana była tu zdecydowanie pominięta, nie mniej i jego tu uświadczyliśmy, jego problemy z matką i koszmarem śmierci siostry.
Narracja w książce lekko się zmieniła. Nadal pierwszoosobowa, lecz teraz nie z punktu widzenia Ethana, lecz Arkariana. Co mnie bardzo smuci, bo upodobałam sobie tego pierwszego. Jednak dzięki takiemu zabiegowi możemy poznać lepiej postać tego intrygującego chłopaka o szafirowych włosach. Spodziewałam się jednak czegoś głębszego i bardziej mentorskiego po sześćsetletniej osobie. Okazała się jednak zwykłym chłopakiem, w którym za grosz podniosłości. Jego rozważania na temat Isabel i jej uczuć do niego są tak proste i dziecinne, że aż strach. Edward radził sobie z Bellą zdecydowanie lepiej.
Zdecydowana większa część książki to przygotowania i sama wyprawa po Arkariana. Opisy świata do którego trafił Ethan, Matt i Isabel. Pojawiają się wreny, tajemnicze istoty, podwładni Marduka, którzy kiedyś byli ludźmi.
Trochę lepiej poznajemy Rochelle, ale też i nowych bohaterów. Tajemniczy zielonooki Bastian, bardzo intryguje i mam nadzieje na jakieś większe rozwinięcie jego wątku. Do szkoły głównych bohaterów dołącza też nowa uczennica, która jest sam Neria, córka Marduka, która wpadła w oko Mattowi. Z niecierpliwością czekam nam tom trzeci „Klucz”, który ukarze się wiosną, bo jestem niemal pewna, że to oni poprowadzą dalej historię do, jak mam nadzieje szczęśliwego zakończenia.
Muszę przyznać, ze okładka podoba mi się bardzo. Kolorystyka świetnie dobrana i dzięki bogu nie jest to realne zdjęcie a obrazek. Przedstawia najpewniej Arkariana ( bo kto inny ma tam szafirowe włosy). Pewnie każdy wyobrażał go sobie inaczej, ale według mnie jest znośny i nie mam się w sumie do czego przyczepić.
Jeśli podobała wam się „Straż” to bez wahania powinniście sięgnąć po „Mrok”, który może dla nie jednego okazać się dużo lepszy. Seria podbija serca czytelników na całym świecie oryginalnością i ciekawie poprowadzoną akcją. Nie jest może idealna, ale zdecydowanie warta poświęconego czasu. Może przeżyjesz drogi czytelniku bez zapoznania się z ta pozycją, jednak proponuje wzbogacić swoją wyobraźnie to tę fabułę.
Z: magiastron.blogspot.com