Rozpoczęły się wakacje w Szczecinie. W jednym z kościołów podczas koncertów dochodzi do wybuchu, gdzie na podłogę spadają płatki kwiatów i tajemnicze karteczki. Paulina i Piotr jako dziennikarze postanawiają na własną rękę rozpocząć śledztwo. W tym czasie na Łasztowni rozpoczynają się prace remontowe i wszystko idzie zgodnie z planem, dopóki robotnicy nie odkrywają wielkich brył betonu w ziemi. Czy te wydarzenia mogą być ze sobą związane. W mediach zaczynają się pojawiać artykuły odnośnie wydarzeń w budynku, ale nikt nie przypuszczał, że to coś więcej niż jakaś akcja proekologiczna, do chwili gdy pewna osoba zaczyna wysyłać do wszystkich tajemnicze wiadomości...
Nie spodziewałam się, że ta powieść będzie taka długa. No jednak gdy po nią sięgnęłam to dopiero wtedy zaczęły się schody. Przyznam się, że po niecałych stu stronach chciałam zrezygnować z kontynuowania jej, bo nie mogłam pewnych aspektów zdzierżyć. Już postaram się Wam wszystko wyjaśnić o co mi dokładnie chodzi.
Po pierwsze przeraziła mnie ilość drobiazgowych opisów. Tego dla mnie było zdecydowanie za dużo. Niektóre miejsca dobrze, że zostały bardziej rozpisane, ale nie każda uliczka, ulica, budynek czy jacht. Bardzo one nużyły, zwłaszcza na początku, kiedy zamiast zapoznawać się z fabułą to przemierzam połowę Szczecina, przez opisane wszystkie detale. Dopiero tak w połowie te opisy stały się odrobinę krótsze, no ale ta granica została zdecydowanie na początku przekroczona. Jeżeli komuś już nie pasowała ilość opisów w Domu Ziemi i Krwi Mass, to tutaj jest tego jeszcze więcej. Naprawdę czytelnik nie potrzebował tego aż tyle by połapać się w akcji.
Po drugie czasami gubiłam się z kogo perspektywy czytam właśnie powieść. Tutaj ilość postaci, które poznajemy, które mają jakikolwiek wkład we wszystko i ile osób ma tutaj swoją perspektywę, było rozpraszające. Dodatkowo mamy tutaj jeszcze podział czasowy wcześniej i teraz. Mówiąc tak najbardziej obiektywnie, to oprócz ostatniego wątku z "wtedy" to bez reszty też można by było wszystko zrozumieć. Od samego początku zastanawiałam się, czy ten wątek będzie mieć większe znaczenie czy ma po prostu tylko urozmaicać. I pewnie, kiedy bohaterowie znajdują pewną rzecz i wszystko zaczynają łączyć te wątki nabierają większego znaczenia, jednak jakby ich nie było książka wiele by nie utraciła.
Przechodząc do bohaterów, to trudno by mi było wszystkich opisać, bo jest ich mnóstwo! Na pierwszy plan tak wybijają się Paulina, Piotr i Igor. Jeżeli chodzi o nich, to Paulina była dobrze wykreowana, miała swoje gorsze chwile, jednak biorąc pod uwagę całokształt była znośna, a nawet dobra. Piotrka za to bardzo polubiłam, był zabawny, zawzięty i nie bał się ryzyka. Igor zaimponował mi inteligencją i takim logicznym myśleniem. Jednak niektóre rozwiązania przychodziły mu aż za łatwo, ale o tym zaraz powiem.
No i przechodząc do samego pomysłu i fabuły, tutaj będzie ciekawie. Ta konkretna książka zainteresowała mnie przede wszystkim ze względu na twórczość Da Vinci. Byłam ciekawa jak ktoś nowy poruszy temat tak znanej postaci. A jednak na początku o tym obrazie pojawił się jakiś wątek, a potem zaczął zanikać, aż w końcu został kompletnie pominięty, jest mi z tego powodu bardzo przykro. Jednak jeżeli mówimy o głównym antagoniście to jego pomysły i realizacja to mistrzostwo świata, może nie jest dokładnie jak Kompozytor z Behawiorysty, ale dbałość o detale i pomysłowość jemu dorównuje. To jakie różne pomysły zostały tutaj wykorzystane, to szok. Ale bardzo, naprawdę bardzo zawiodłam się na końcówce. Gdy bohaterowie dyskutowali o poszlakach i przewidywali różne rzeczy, to przez głowę przeszła mi pewna myśl i na końcu okazało, się, że dobrze zgadłam. Może pogonie i inne tam akcje mi to zrekompensowały, ale naprawdę liczyłam na mocne bum! Zwłaszcza, że dziwnym trafem pojawiał się osoby, które miały doświadczenie w akurat potrzebnej im dziedzinie, to też było mało prawdopodobne...
Podsumowując, gdy skończyłam ją czytać nie myślałam o niej jako najgorszej książce, ponieważ była w porządku, a gdy czytam to, co napisałam to widzę, że nie mówię o niej wiele dobrego. Ja niestety nie czytałam poprzednich książek autora i może nie wszystkie wątki zrozumiałam, jednak nie zmienia to faktu, że była ona niezła. Autora ma dobry styl, świetne pomysły i potrafi naprawdę dobrze budować napięcie. No jednak dla mnie to, co wymieniłam po prostu raziło, w drugiej połowie powieści już trudniej było mi się od niej oderwać, akcja nabrała jeszcze większego tempa i opisów było już mniej. Dlatego jeśli macie ochotę na dobrą lekturę i pomysłowym zamachowcem, który poruszał kilka ważnych aspektów naszego codziennego życia i pokazujący hipokryzję ludzi, to Zbawiciel Wam się spodoba. Spędzicie z nią kilka świetnych godzin, a przy końcówce adrenalina jeszcze wzrośnie!