Halo! Wołam Netflix na nakanapie.pl!
To będzie bardzo nieobiektywne spojrzenie na Zbawiciela. Jestem fanatycznie zafascynowana umysłem Hermana. Miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z autorem jeszcze w przedpandemicznym świecie, dla dość hermetycznej nazwijmy to, grupy osób. Jest to człowiek niezwykle skromny, na granicy nieśmiałości, który sypie turbointeresującymi faktami z historii Szczecina i Pomorza niczym goście weselni ryżem parę młodą. Kupiłam Zbawiciela w przedsprzedaży, przeczytałam dużo później, bo po prostu nie chciałam, żeby się skończył, wolałam napawać się myślą, że na półce stoi dzieło spod pióra (albo i klawiatury) Leszka Hermana, które wciąż przede mną. Z jego książkami tak po prostu jest, że chce się je natychmiast pochłonąć, a jednocześnie nie chce się ich skończyć, bo pozostaje ogromny, dotkliwy, mroczny, dokuczliwy i pełen rozpaczy kac książkowy.
Zbawiciel to kontynuacja Sedinum, Latarni umarłych i Biblii diabła. Łowcom wątków obyczajowych i romansowych od razu napiszę, że autor błyskotliwie ucieka od wątku Pauliny i Igora, sprawnie wplatając w fabułę redakcyjnego Piotra. Skupia się za to na stolicy Pomorza Zachodniego, pisze w ten swój uzależniający charakterystyczny hermanowy sposób o historii miasta i okolic (oczywiście jest też wątek brytyjski). Długo zabierałam się za tę recenzję, bo jakiegokolwiek hymnu pochwalnego bym nie wystosowała, trudno mi określić słowami twórczość Hermana. Jest piszącym architektem, może inżynierowie mają do siebie tę precyzję, z jaką powstają książki przygodowo-awanturnicze tego człowieka.
Do brzegu, bo po tych peanach mogłabym jeszcze długo żeglować (jesteśmy w tematyce portowego miasta w końcu).… W Szczecinie wybuchają bomby, z których sypie się konfetti wskazówek. Czy Igor Fleming i Paulina Weber złamią szyfr zamachowca? Czy zdążą? Pozornie niewinne skrawki papieru przeradzają się w coraz poważniejsze zagrożenie, gdy zaczynają ginąć ludzie. Czy zagrożą całemu miastu? Wiele lat wcześniej, w czasie II wojny światowej, znad wysp brytyjskich startuje kilkaset samolotów mających przeprowadzić nalot dywanowy na miasto będące niemiecką potęgą… W Zbawicielu jest też sporo do bólu prawdopodobnych wydarzeń z szarej codzienności architekta, placu budowy, problemów z zatrudnionymi „flachowcami”. Znajdzie się tu też poboczny wątek medyczny. Jest też ulubienica tłumów, pani Anna, mama Igora. W wiarygodnej, choć książkowej, rzeczywistości Paulina staje się kozłem ofiarnym wydarzeń w redakcji, gdzie pewna Urszula (przy wsparciu władzy tymczasowej) uprzykrza jej życie jak deszcz Zabłockiemu (temu od mydła, nie od Hermana). W międzyczasie brytyjska ekipa naszych głównych bohaterów z Johannem na czele przybija do przystani jachtowej przy szczecińskich bulwarach. Czy zgodnie z planem wypłyną na urlop, żeby eksplorować odkryty w poprzednim tomie wrak? A może stanie im na drodze duński monarcha? I gdzie są ludzie z Netflixa albo czegoś netflixopodobnego, którzy już dawno powinni zacząć ekranizować twórczość Hermana?! (Kupiłam już popcorn, kiedy pierwszy odcinek cyklu „Sedinum”?)
Autora serdecznie pozdrawiam w tych niepewnych i niebezpiecznych epidemicznie czasach, liczę na powrót do normalności i do spotkań autorskich oraz na to, że kolejne tomy cyklu będą miały nie po 600 a 6000 stron. Ahoj!