Czy zastanawialiście się kiedyś, jak mógłby wyglądać świat, gdyby możliwe było natychmiastowe i bezwysiłkowe zdobywanie wiedzy na dowolny temat lub zaprezentowanie wszystkich myśli i odczuć, jakie towarzyszą wykonywanej czynności? Koniec z egzaminacyjnym stresem, koniec z nieporozumieniami wynikającymi z niezrozumienia czy opacznego przypisania intencji. Cywilizacja-pstryk. Cały świat na wyciągnięcie ręki, dostępny od zaraz. Nie znasz się na konstruowaniu rakiet kosmicznych? Nie szkodzi, jednym kliknięciem pobierasz stosowny plik i zapisujesz go bezpośrednio we własnej pamięci. Nie byłeś na Bali? Nie szkodzi – w sieci łatwo znajdziesz wspomnienia kogoś, kto był. Na dodatek nie zwykłą reporterską relację, lecz pełny zapis, obejmujący psychiczną sferę odczuwania: myśli, skojarzenia, uczucia. Nie tylko czytasz o Bali i oglądasz zdjęcia, ale przeżywasz tę wizytę, dosłownie patrzysz oczami innego człowieka, doświadczasz tego, czego on doświadczył, ba – stajesz się nim. Niby tylko na chwilę, ale przecież przyswajasz – choćby tylko ułamek – tak wyraźnego, „realistycznego” wspomnienia. Czy po takim seansie nadal jesteś sobą? I w jakiej części? A jeśli takich projekcji zafundujesz sobie kilka? Kilkadziesiąt? Kilkaset?
Zaprezentowany powyżej przykład wykorzystania najnowszej technologii w rzeczywistości „Holokaustu F” Cezarego Zbierzchowskiego stanowi przeszłość, i to dość odległą. Ludzkość, gnana pragnieniem: „więcej, dalej, szybciej”, już od ponad stu lat podąża tą ścieżką. I nieważne, że wybór został dokonany nieco na oślep (to nie my dokonywaliśmy wyboru, to się „samo” stało – zawsze tak możemy się tłumaczyć), że doraźne korzyści przeważyły (a może nikt wtedy nie zrobił analizy ryzyka?). To nieistotne. Wydarzyło się. A teraz dotarliśmy do momentu, w którym narastające lawinowo nieoczekiwane efekty uboczne wymuszają natychmiastowe działanie. Główny bohater powieści jest skazany na reagowanie, w zasadzie można powiedzieć – osaczony przez warunki zewnętrzne. I aby przetrwać, musi przyjąć warunki gry.
Zatem dzieje się dużo i szybko. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, opis świata znakomicie uzupełnia liniową początkowo fabułę. Liniowość ta stopniowo ulega zaburzeniu, nieumocowane w konkretnych chwilach przeszłości wspomnienia bohatera sąsiadują z bieżącymi wydarzeniami, jak autor sam zauważa: „historia pływa w zupie czasu teraźniejszego”*. Dynamiczna dotychczas akcja zwalnia, pojawiają się elementy oniryczne, książka zyskuje wyraźnie Dickowski klimat. Wyraźne są także odwołania do transcendentalizmu – postać doktora Thoreau i cytat z „Waldena, czyli życia w lesie” pojawiają się w powieści nieprzypadkowo i jasno określają stosunek bohatera do życia życiem innych ludzi. A całość kipi wręcz od odniesień do korzeni kulturowych: nawiązania do „Diuny” Herberta, „Jądra ciemności” Conrada, „Pigmaliona” Shawa czy cytaty z „Czarnych oceanów” Dukaja sąsiadują z fragmentami „Pana Cogito” Herberta i tekstów zespołu Slayer. Dzięki temu zachowane jest poczucie ciągłości – czytelnik łatwo przyjmuje, że świat opowieści wyewoluował z naszej rzeczywistości. Przy czym rozwój ten był jednostronny: „Nadal tworzyliśmy nowe technologie, grzebaliśmy we własnych mózgach, uparcie goniliśmy Osobliwość, ale nasza kultura stała się kulturą sampli, przetwarzanych w nieskończoność kawałków tego, co było. Zremiksowane covery słuchane przez kolejne i kolejne pokolenia”**. W efekcie przedstawiona przez autora wizja przyszłości nie prezentuje się zachęcająco. Przeciwnie – jest ponuro, mrocznie i naprawdę niebezpiecznie, a w miarę jak czytelnik zaczyna zdawać sobie sprawę z konsekwencji zmian, jakim dzięki zdobyczom technologii poddali się ludzie, pytanie o granice człowieczeństwa pojawia się coraz natrętniej.
„Holokaust F” odbieram jako ostrzeżenie, jako protest przeciwko zachodzącym procesom w otaczającym nas świecie, jako apel o samodzielne doświadczanie życia, o odrzucenie bezrefleksyjnej przynależności do wszystko-jedno-jakiej grupy. Zalążki opisanych w powieści zjawisk stanowią część naszej rzeczywistości, a autor ekstrapoluje je tylko – fakt, maluje przyszłość w ciemnych barwach. Ale taka jest rola science fiction: przepracowanie „na sucho” najróżniejszych wariantów przyszłości, a zwłaszcza tych najczarniejszych. Autor dobitnie wyraża swoją opinię: „Szukaliśmy zagrożeń na kosmiczną skalę. Patrzyliśmy na wybuchające gwiazdy, meteoryty i komety, czasem myśleliśmy – bardziej przyziemnie – o topieniu się lodowych czap, epidemiach i ładunkach nuklearnych. Tymczasem to my jesteśmy zagrożeniem. Ostateczną bronią w rękach prawdopodobieństwa. Nasza planeta pokryta jest oddychającą żywą bombą”***.
Obyśmy zreflektowali się w porę, bo nie dostaniemy drugiej szansy. Nikt nie przetuneluje nas do innej rzeczywistości, ani zajdlowscy bracia w rozumie nie zaoferują magicznej bransolety. Wizja Cezarego Zbierzchowskiego przemawia do wyobraźni. Nie jest – zwłaszcza w zakończeniu – tak subtelna jak głos Pana Cogito, ale być może, w czasach wszechobecnej dosłowności i drastycznych przekazów, potrzebujemy mocniejszego głosu. Z czystym sumieniem polecam.
* Cezary Zbierzchowski: Holokaust F, Powergraph, Warszawa 2013, ebook 84%.
** Tamże.
*** Tamże, ebook 98%.
Recenzja ukazała się 2013-08-26 na portalu katedra.nast.pl