Zosia to kobieta, która chciałaby mieć poukładane życie. Ma już trzydzieści lat, ale nadal nie radzi sobie ze swoimi kompleksami i problemami psychicznymi. Ciężko jej się też postawić innym, dlatego też czasami ma ataki paniki czy nie kontroluje swoich emocji. Warszawskie życie po jakimś czasie ją przytłacza, ale wtedy pojawia się wybawienie – jej przyjaciółka Aneta proponuje jej wakacje w słonecznej Hiszpanii. Tam Zosia miałaby czas, aby odpocząć oraz poukładać swoje życie. A przede wszystkim zdecydować, czego tak naprawdę w nim chce.
Na miejscu jednak nie wszystko układa się tak, jak kobieta sądziła. Pierwszym problemem jest bariera językowa, ale także nieoczekiwane zauroczenie się w przystojnym barmanie. Zosia poznaje nowych ludzi, przyzwyczaja się do życia na Tarifie, jednak…
Każde wakacje prędzej czy później dobiegają końca. Pytanie tylko, czy chce się z nich wrócić.
Recenzję tę warto zacząć od plusów, bo tych tej książce nie brakuje.
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na język, który jest prosty oraz jednocześnie oddaje emocje naszej bohaterki. Myślę, że z Zosią utożsamić może się prawie każdy; dziewczyna bowiem ma mało pewności siebie, większość rzeczy widzi w pesymistycznych barwach, czuje się wypalona zawodowo. Mimo to stara się jakby wbrew sobie brnąć po więcej, nie chcąc zostać w tyle czy popaść w marazm. Czy i my tak czasami nie robimy? Próbujemy za wszelką ceną utrzymać się na powierzchni, pozostać atrakcyjnymi, przypłacając to jednak własnym zdrowiem. W pewnym momencie jednak nasza główna bohaterka mówi sobie: „dość, weź się wyluzuj!”. Czasami bowiem warto skupić się na sobie i nie ma w tym niczego egoistycznego, bo każdy z nas ma w końcu tylko jedno życie. I tylko od nas zależy, na co je poświęcimy.
Czytając tę książkę, poznamy także trochę lepiej hiszpańskie zwyczaje i życie ludzi mieszkających w nadmorskim miasteczku. Jak się okazuje, bardzo różni się ono od wyobrażeń Zosi. Wraz z dziewczyną obserwujemy i uczymy się nowych rzeczy, co było zdecydowanie najciekawszym elementem tej książki. Widać było, że autorka dokładnie zbadała wszystkie fakty historyczne, wstawiając czasami jakąś ciekawostką dotyczącą zabytków czy sytuacji politycznej Tarify. Bardzo mi się to podobało, tak samo zresztą, jak fakt tego, że romans nie był tutaj na pierwszym planie. Co prawda nasza główna bohaterka miała swoje zawirowania uczuciowe, ale nie wpływało to znacząco na jej codzienne życie. A przynajmniej do pewnego momentu…
Tutaj zaczniemy rozmowę o wadach tej historii. Chciałam tutaj podać fakt tego, że wiele wątków zostało zaczętych i niedokończonych, ale na szczęście zrezygnowałam z tego po wiadomości autorki, mówiącej o tym, że będzie druga część przygód Zośki. Moim zdaniem jest to konieczne, bo naprawdę dużo z nich zostałoby w ten sposób zmarnowane. Jak chociażby ten dotyczący bielactwa głównej bohaterki, który jest szeroko reklamowany w opisie, a de facto pojawia się ono dopiero w połowie książki. Szczerze mówiąc, trochę się zawiodłam na tym konkretnym motywie.
Jeśli chodzi o pozostałe błędy, to przede wszystkim w książce pojawiło się dużo powtórzeń, a raczej – tych samych przemyśleń, podanych tylko w trochę innej formie. Nie podobało mi się także zapychanie historii zbędnymi rozdziałami, podczas których nie działo się nic ciekawego. Często mieliśmy po prostu takie fragmenty, gdy główna bohaterka siedziała tylko na kanapie, oglądając coś w telefonie i komentując życie różnych gwiazd. Później najczęściej szła biegać; w porządku, naprawdę świetnie, że to lubiła… Jednak gdy mamy cztery rozdziały z rzędu, kiedy tylko to robi, wtedy mimo wszystko zainteresowanie historią jakoś maleje. Nie podobało mi się także, że z biegiem historii Zosia stawała się jakby coraz bardziej destrukcyjna. Czytając, miałam wrażenie, że jej charakter poszedł w złym kierunku; to jednak tylko moje odczucia. Nie wykluczam, że mógł to być celowy zabieg. Nie przypadł mi jednak on do gustu.
Co mogę dodać? „Weź się” to tak naprawdę dość duży przeciętniak. Myślę, że nie zostanie ona ze mną na dłużej, ale można ją przeczytać. Nie sądzę jednak, abym miała ją bardzo polecać. Była to ciekawa historia, dobrze się przy niej bawiłam, ale nie zmieniła ona mojego życia. Można ją przeczytać, ale nie nastawiałabym się na coś niesamowitego.
Egzemplarz otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu @nakanapie.pl