Tak śpiewał Wiesław Michnikowski w Kabarecie Starszych Panów. W Przypadku tej powieści, jak najbardziej trafne stwierdzenie.
Początkowo sceptycznie podchodziłam do książki ,,ot tam jakaś nudnawa historia, starszego pana". Jednak przeczytałam kilka opinii,
wszystkie bardzo pozytywne, dodatkowo też Stulatka porównywano z Forrestem Gumpem, którego swoją drogą uwielbiam. Wiem także, że nie ocenia się książki po okładce, ale ta przedstawiająca starszego pana w przebraniu słonia z dynamitem w ręku już może podpowiedzieć, że ów staruszek porządnie narozrabiał. Tym samym dałam się namówić, prędko pobiegłam do księgarni i zakupiłam swój egzemplarz. Już po przeczytaniu kilku stron byłam zachwycona, uwielbiam rozczarować się tak pozytywnie. Historia jest niebanalna, z pewnością nie jest nudna, a wręcz odwrotnie, jest naładowana mnóstwem zabawnych sytuacji, czasami nawet absurdalnych, a uśmiech z twarzy nie schodził do końca powieści, ba uśmiech, w moim przypadku był to głośny śmiech. Napomnę też, że jest film na podstawie tejże powieści, być może się skuszę, ale póki co zostaje mi obraz ten z książki i nie chcę go zastępować tym filmowym.
Urodziny tort, wielka feta...tylko gdzie jest solenizant?
Czas na przedstawienie głównego bohatera, a jest nim Allan Karlsson, który przebywa w domu spokojnej starości i właśnie obchodzi swoje wielkie święto- setne urodziny. Pracownicy i pozostali staruszkowie szykują wielkie przyjęcie, każdy jest bardzo podniecony, zaproszono radnego gminy i prasę, bo przecież nie często spotyka się ludzi, którzy przeżyli cały wiek. Ale Allan nie tak chciał spędzić, być może ostatnie urodziny. Za nim jeszcze dobrze pomyślał swój plan, przerodził w czyn i właśnie wyskoczył przez okno swojego pokoju.
W kapciach, z zaoszczędzonymi pieniędzmi przemyka między rabatkami i wyrusza...no właśnie sam nie wie dokąd, ale wie, że to będzie jego życiowa podróż. Przygoda Allana jest jak taki rollercoaster, pędzi niespostrzeżenie wywołując motylki w brzuchu, niespodziewane zakręty.
Allan po ucieczce trafia na dworzec autobusowy, tam kradnie walizkę pewnego młodzieńca, wsiada w autobus i jedzie.
Wplątuję się w mniejsze i większe zbrodnie, poznaje nowych ludzi. A tymczasem w domu spokojnej starości dzieje się wielka wrzawa,
bo solenizant zniknął, opiekunowie, policja, prasa, zrobiła się wielka afera z powodu zniknięcia starszego pana, który właśnie obchodzi swoje setne urodziny. Opiekunka Allana, siostra Alice Englung pytana o Allana odpowiedziała ,,Allan jest wprawdzie stary, ale to cholerny łobuz
i do diabła, wie, co robi,,.
Historię Allana możemy poznać nie tylko, już w jego sędziwym wieku, ale od 2 maja 1905 roku. Wtedy to Allan przyszedł na świat.
Od najmłodszych lat był roztargnionym dzieckiem, zafascynowanym materiałami wybuchowymi, rozsadzając niejedną rzecz i nie tylko.
W Stulatku oprócz niezwykle przezabawnej historii, przesympatycznego starszego pana i jego towarzyszy zauroczył mnie styl autora, dialogi prowadzone są swobodnie, historia mimo iż wiek, kiedy Allan dojrzewał był trudnym czasem, a wydarzenia z dnia jego urodzin sieją zamęt, pokazane są z nutką ironii, która nadaję tego specyficznego charakteru przygodzie i mówi, że na przeżycie czegoś szalonego nigdy nie jest za późno.