Szczytem doskonałości byłoby w tej chwili wyciągnąć z koperty siedmiocalowy winyl wydany przez Tonpress w 1984 roku i rozpocząć jego odtwarzanie od strony „B”. Po chwili, na tle przyjemnych trzasków i szurania nasze ucho wychwyciłoby nieczytelne głosy oraz te, które słychać już bardziej wyraźnie „Czy wolno już? Zaraz!”. Werbel, nabicie pałkami, gitara… jazda. Tak właśnie rozpoczyna się numer „Jestem ziarnkiem piasku” zespołu Śmierć kliniczna, którego współzałożycielem swego czasu był Darek Dusza.
Na żadnym etapie mojego muzycznego dojrzewania, nie zgłębiłem brzmień polskiego punka. Kilka razy otarłem się o te dźwięki dzięki znajomym, ale przeważnie kończyło się to krótką fascynacją odważnymi tekstami i w miarę prostymi aranżacjami, które jako początkujący gitarzysta szybko potrafiłem przyswoić. I gdyby nie druga książka tego autora/muzyka – „Zombie Fest” pewnie ciągle żyłbym w nieświadomości, że taki człowiek istnieje. Mało tego. Że w cieniu nazw takich zespołów jak Śmierć kliniczna, Absurd, Shakin Dudi, Darmozjady, Chuligani, DiM czy Redakcja, pojawia się to samo nazwisko. Że chwytając tekst numeru „Jak malowany ptak” czy kilku innych z płyt zespołu Dżem kryje się ten sam człowiek. Że nucąc za kajta „Och, Ziuta”, „Zastanów się co robisz” oraz „Au sza la la la” zespołu Shakin Dudi, a grzebiąc dzisiaj w ich rodowodzie, znowu pojawia się On.
Przed Państwem… wielokrotnie już wywoływany – Darek Dusza – muzyk, autor tekstów, wędkarz, kociarz, człowiek o wielu pasjach.
„Jestem ziarnkiem piasku” to autobiografia, dzięki której autor pozwala doświadczyć nam szeregu wydarzeń, które mimo trudnych czasów, pokazują jak tworzyły się fascynacje, jak rodziła się polska scena punkowa i jak dojrzewał sam bohater tej opowieści. Przez moment staniemy na scenie kilku znanych festiwali (Jarocin, FAMA), podpatrzymy jak gra się sztukę podczas telewizyjnego sylwestra i oczywiście w studiach nagraniowych. To obraz człowieka, który zmieniał się wraz z kolejnymi formacjami, od papy nabitej ćwiekami, poprzez nienaganny garnitur, a na szelkach i stylowym kaszkieciku kończąc. Od punkowego undergroundu do głównego nurtu muzyki rozrywkowej. I tak jak zmieniał się bohater tej opowieści, tak zmieniała się również Polska. Przypomnimy sobie o beztroskich, podwórkowych zabawach, czasach Pewex’ów, zagranicznych paczek i strajków. Ulicznych łapankach, ubecji, stanu wojennego i nowej telewizji, w której gra się już tylko z playbacku.
Książka Darka Duszy, to przede wszystkim niesamowita podróż w czasie. Podczas lektury, wielokrotnie przywoływałem osobiste wspomnienia z tamtego okresu i z racji naszej „drobnej” różnicy wieku porównywałem je z tymi, opisywanymi przez autora. Część z przedstawionych wydarzeń pamiętam, większość znam tylko z opowieści, mimo to, chłonąłem niczym swoje. Czułem się jakbym stał za sceną, jakbym pomagał wpiąć kabel do wzmacniacza, jakbym klecił tekst do podesłanego numeru. Jakbym był ciągle obok pędzącego na łeb, na szyję świata.
Świetnie napisana, bez koloryzowania, bez gloryfikacji. I tak jak proste są aranżacje punkowych numerów, tak proste jest założenie autora tejże książki.
„Ważne, żeby dobrze się czytało.”