Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o brytyjskiej odpowiedzi na amerykański "Zmierzch" Stephanie Meyer nie przyszło mi nawet do głowy, żeby połasić się na tą pozycję. Oprócz nielicznych wyjątków (jak "W pół drogi do grobu" czy "Ciemność przed świtem") tematykę wampirzo-podobną staram się omijać szerokim łukiem. Brakuję mi prawdziwych, bezlitosnych potworów, drapieżców z piekła rodem, którzy zostali zastąpieni ładnymi i grzecznymi chłopcami o cudownych, wrażliwych serduszkach. Jednak skuszona wciąż napływającymi pozytywnymi recenzjami postanowiłam dać szansę "Mrocznej bohaterce" i w zakupowym szale połasiłam się na oba tomy. Po przeczytaniu pierwszej części mogę się jedynie zastanawiać dlaczego nie zostawiono jej w sieci, tylko koniecznie przelano na papier?
Jak głosi okładka: "Niepokorna Violet, wampir z królewskiego rodu, zakazana namiętność i prastara przepowiednia". Osiemnastoletnia Violet Lee, niefortunnym zbiegiem okoliczności znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Będąca świadkiem brutalnej rzezi trzydziestu mężczyzn zostaje uprowadzona przez Kaspara Varna, przyszłego następce tronu. Ląduje w wytwornej, bogato zdobionej rezydencji w otoczeniu istot, których istnienia nigdy nie podejrzewała.
Początki z "Kolacją z wampirem" nie były łatwe. Główna bohaterka, nastoletnia Violet była bezmyślną, irytującą, wywyższającą się swoim ciętym językiem i inteligentnymi ripostami w stylu "kutas", "pojeb", "skurwysyn" i innymi typu podobnymi epitetami. Najpierw działa, potem myśli, a następnie opłakuje konsekwencje swoich czynów (Np. zamiast uciekać z miejsca zbrodni wyzywa oprawcę, który przez to zwraca na nią uwagę i ją chwyta albo robi komuś złośliwy numer, potem za nim idzie i ucieka z krzykiem, kiedy ta osoba nagle się na nią rzuca. Rzeczywiście trudne do przewidzenia, prawda?). Violet ma problem z myśleniem perspektywicznym. Zdobywa szacunek nie dzięki swojej osobowości czy czynom, ale jedynie dzięki pozycji na dworze. Zachowuje się jak rozkapryszona dziewczynka i w taki właśnie sposób jest traktowana.
Co z kolei jest drugą rzeczą, która nie dawała mi spokoju. Kasper pieszczotliwie zwraca się za każdym razem do Violet per "dziewczynka". Mało seksowne i uwodzicielskie określenie jak na mój gust. Kojarzy mi się raczej z programem dokumentalnym emitowanym w szkołach podstawowych w latach 90 na wychowaniu do życia w rodzinie. O podstarzałym mężczyźnie, który zaciągał małe dziewczynki do piwnic żeby pokazać im małe zwierzątka - "chodź dziewczynko, pokaże ci kotki". Kiedy notorycznie używał tego określenia odnosiłam wrażenie, że przystojny i boski Kasper ma ukryte zadatki na pedofila.
Nic nie wiemy o życiu bohaterki sprzed spotkania z wampirami. Nic o jej relacjach z rodziną, szczególnie ze zmarłym bratem, chorą siostrą czy ojcem politykiem, o którym jest całkiem sporo w książce. Wątki często są niedokończone lub pourywane i zapomniane. Czasami autorka w ramach olśnienia do czegoś wracała i powierzchownie na prędce coś wyjaśniała. Dziwne jest również to, że w czasie pojmania Violet zaledwie raz czy dwa martwiła się o losy swoich bliskich. Nie interesowali jej rodzice czy umierająca w szpitalu siostra. Oprócz jednego wyjątku nie próbowała nawet uciekać, chociaż przebywała w otoczeniu morderców, którym ciekła ślinka na widok jej pulsującej żyły.
Ludzie życie Violet zostało całkowicie pominięte, za to wiele dowiadujemy się o świecie wampirów. Abigail Gibbs rozbudowała sferę paranormalną, siląc się na kilka oryginalnych i fascynujących wątków. Kreacja wampirów była jedną z najciekawszych z jakimi spotkałam się w literaturze ostatnich lat.
Prosty i przystępny język ułatwia pokonywanie kolejnych stron w rekordowym tempie. Czasami zbyt ubogi, momentami nietrafnie wzbogacany przez określenia nie z tej epoki ("Twe dwie okrwawione gołębice smakują najsłodziej" dostarczyło mi sporo rozrywki). Niektórzy autorzy ćwiczą styl latami, inni mają wrodzony talent. Abigial Gibbs nie może pochwalić się ani jednym, ani drugim.
Fabuła nie jest zbyt oryginalna, nie jest również nazbyt wciągająca. Biorąc jednak pod uwagę obszerną objętość książki można stwierdzić, że sporo się dzieje. Cieszę się, że autorka nie zdecydowała się podzielić "Kolacji z wampirem" na dwa tomy, ponieważ gdyby chciała bez problemu mogłaby to zrobić, ale wtedy książka zdecydowanie straciłaby na jakości.
"Mroczna bohaterka" było pierwotnie opowiadaniem publikowanym w Internecie i moim zdaniem tam powinno zostać. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zła książka. Jednak biorąc pod uwagę wymagania dzisiejszego czytelnika i zakres oferowanej przez księgarnie literatury, zasługujemy na o wiele więcej. W starciu Bella-Violet niestety prowadzi Meyer. Jak dotąd Vi jest zbyt bezmyślna, płaczliwa i irytująca, żeby zdobyć moje serce. W przypadku Kasper-Edward stawiam na tego pierwszego, ponieważ ma więcej charakteru i wigoru niż grzeczny, potulny Cullen. Na plus zasługuje jedna ze scen miłosnych z udziałem panicza Varna, na które nie odważyła się autorka "Zmierzchu".
"Kolacja z wampirem" ma ukryty potencjał i gdyby książka wyszła za kilka lat, gdy autorka do niej dojrzeje moglibyśmy otrzymać całkiem apetyczne danie. Zamiast tego otrzymaliśmy kolejną marną pozycję, która dla zabicia nudy można przeczytać. Jednak czy warto? ~ hybrisa