Wanda Siubiela pisze przede wszystkim dla dzieci. Są to przygody małej elfki Anastazji. Jej książki zawsze mają ukryty morał, który młody czytelnik musi zrozumieć. Miałam przyjemność patronować jej ostatnią książeczkę ,,Mroczna zasłona", która jest początkiem nowej serii przygód małej elfki.
Natomiast ,,Niedzielna torebka" to pierwsza książka autorki skierowana do starszego czytelnika. Tu już mamy poważny temat związany z walką Polaków o swoją tożsamość narodową. Oczywiście cała historia jest fikcją literacką, która pokazuje wiele burzliwych momentów naszej historii oczami kobiety.
Poznajcie Julię, dziesięcioletnią dziewczynkę, która wraz z rodziną musiała żyć w ciągłym strachu o swój los. Były to czasy kiedy Polski nie było na mapie świata, a naród polski był tępiony przede wszystkim przez Sowietów. Sowieci najeżdżali i niszczyli całe wioski, a Polaków bezdusznie mordowali. W czasie takiego najazdu została wymordowana cała rodzina Julii, tylko ona cudem ocalała. Trafia pod opiekę Romów, którzy z kolei zmuszeni byli oddać ją do domu sierot w Budziszynie. Tu Julia dorasta, staje się śliczną i bardzo mądrą młodą kobietą. Niestety stąd także musiała uciekać. W towarzystwie zaprzyjaźnionego lekarza zmierza do Wrocławia. W czasie długich tygodni tułaczki niespodziewanie na jej drodze staje młody mężczyzna, w którym zakochuje się z wzajemnością. Jednak ich droga do szczęścia jest jeszcze bardzo daleka.
Długo nie mogłam się zebrać do przeczytania tej książki. Okładka zwiastuje typowo historyczną powieść. Tytul też niewiele zdradza. Teraz po jej przeczytaniu, wiem, że moje obawy były bez podstawne, gdyż ksiażkę po prostu się chłonie. Jest ona napisana prostym językiem, bez wulgaryzmów, co bardzo doceniam w literaturze. Myślałam, że fakty historyczne będa przedstawione w nudny sposób, a tu nic bardziej mylnego. Cała historia przedstawiona jest w bardzo przystępny sposób, który wciąga bardzo szybko. Praktycznie od pierwszych stron nie mogłam się od niej oderwać.
Wanda przedstawia bardzo ważny etap naszego narodu w dziejach historii. Swoją historię zaczyna kiedy Polski nie ma na mapach, potem Polacy walczą w pierwszej wojnie światowej, dzięki naszej wygranej znów jesteśmy na mapie. Mimo że odzyskaliśmy niepodległość, świat dalej nas tępi. Rozpoczyna się druga wojna światowa. A po jej zakończeniu Polacy nadal cierpią. To wszystko przedstawione jest oczami najpierw dziecka, potem młodej dziewczyny, aż w końcu doświadczonej przez życie kobiety.
Autorka oprócz tych tragicznych momentów pokazuje, że ludzie wtedy też potrafili się cieszyć i zakochiwać. Chyba ta radość i miłość pozwalała im jakoś przetrwać tą gehennę. Momentami czytało mi się bardzo trudno, bo Julia miała naprawdę ciężkie życie, które bardzo boleśnie ją doświadczało od najmłodszych lat. Wtedy wytarłam nie jedną łzę. Były fragmenty kiedy śmiałam się z moimi bohaterami. Jednak ogólnie to smutna historia, którą mimo wszystko warto poznać. Gorąco polecam Wam tą książkę. Myślę, że tak jak ja bardzo polubicie Julię, bo to dziewczyna o złotym sercu.
Bardzo dziękuję Wandzi za egzemplarz tej książki i piękną dedykację. Mam nadzieję, że będę miała przyjemność przeczytać jeszcze nie jedną książkę Twojego autorstwa.
Polecam