Książka pod tytułem „Fizyka równa śmierci” to dosyć ciekawa, co podkreślę, polska powieść fantastyczna. Pomysł może nie do końca oryginalny, ale wykonanie dosyć świetne. Czyta się szybko. Znajdziemy tam wartką akcję, od gromu intryg, śmierć i miłość. Słowem – jest o czym poczytać. Jednak już niemal od początku miałem wrażenie, jakbym czytał coś podobnego. Mógłbym nawet rzecz, że to nasza odpowiedź na Harrego Pottera, tylko z tą różnicą, że wszystko toczy się znacznie, zdecydowanie szybciej. Ale do rzeczy.
Jak to najczęściej bywa, mamy wybrańca, tutaj zwie się on Cluziv Rachmond. Nie mając żadnego wyboru, zostaje on wmieszany w walkę o władzę nad światem rządzonym przez tak zwanych F’izyków. Jest to taki ród ludzi posiadających nadprzeciętne zdolności intelektualne, przez co mogą panować nad poszczególnymi żywiołami. Mieszkają gdzieś w środku ziemi, a my, zwykli f’izycy, nie mamy o ich istnieniu pojęcia. Jak twierdzi Autor, niemal cały nasz postęp cywilizacyjny i technologiczny pochodzi od nich. Jednak ci F’izycy, decydując się na życie na powierzchni, stają się wyklęci, tracą moc i większość ze swej dotychczasowej wiedzy. Wróćmy jednak do wybrańca.
Pewien oszołom, którego zwą Bezwładnym, ubzdurał sobie, że nasz główny bohater jest jego synem. Najpierw zabija jego prawdziwych rodziców, czyniąc to w naprawdę okrutny sposób. Przyznam, że byłem dosyć mocno zaskoczony takim rozpoczęciem powieści… Nasz antybohater postanawia wykorzystać pseudo-syna w swej walce o odzyskanie władzy nad rodem F’izyków. Przekazuje mu wiedzę oraz moc poprzez tak zwany rdzeń (coś na wskroś kryształów mocy). Jednak okazuje się, że chłopak otrzymał zdecydowanie więcej zdolności, niż to było w planie. I cała sytuacja gmatwa się niezmiernie. Ale na tym koniec. Nie zdradzę wam ani ciut więcej.
Tak jak już pisałem, książkę czyta się naprawdę świetnie. Jednak jest kilka spraw, których mi zabrakło. Po pierwsze – akcja toczy się za szybko. Brak jest czasu, aby zastanowić się nad tym, co właśnie się wydarzyło. To tak, jakby się jechało przyśpieszającą kolejką górską – w końcu zaczyna brakować tchu. Ale od biedy, da się to przetrawić.
Największym mankamentem powieści jest brak pogłębienia emocji, które targają bohaterami. Odniosłem wrażenie, jakby te naprawdę interesujące kreacje żyły niemal poza emocjami. Przykład – mord na matce Cluziva. Bezwładny morduje ją bezwzględnie, ale jakby przebywał poza całym tym „przedsięwzięciem”. Nie potrafię sobie wyobrazić kogoś, kto jest doprowadzony do granic wściekłości, i nie przeklina, nie wyrzuca z siebie całego tego gniewu, bólu, swej bezsilności… Podobnie ma się sprawa z naszym bohaterem. Zakochał się w swej pięknej koleżance, i jedyne co potrafi, to bezustannie powtarzać, jaka ona jest piękna. Super, ale czy tylko na tym się skupia zakochany nastolatek? Z moich własnych doświadczeń wynika, że nie. Zdecydowanie nie ;D
W książce zabrakło mi również opisu całego otoczenia, w którym przebywają bohaterowie. Niby wiemy, że jest jakaś szkoła, że za szafą znajduje się łazienka… ale jak one wyglądają? Tego się nie dowiemy. Nie wiemy nic na temat wyglądu pokojów dzieciaków czy gabinetu pana dyrektora szkoły dla F’izyków. Nie wiemy jak wygląda pałac, czy siedziba głównego antagonisty. Wprawdzie możemy się dowiedzieć, że pod ziemią istnieje coś na wskroś przypominającego niebo, ale jak ono wygląda? I to zdecydowanie największy z minusów.
Aby zrozumieć, co z czego wynika, Autor wprowadził flashbacki, inaczej retrospekcje. Nie zawsze są one udane, i trwają zdecydowanie za krótko – przypominają one zdecydowanie to, co działo się w Harrym Potterze (wspomnienia oglądane w komnacie Dumbledora). Nie mogę powiedzieć, że jest w nich cos złego, ale mogłyby być bardziej rozbudowane. Nie rozumiem na przykład, dlaczego w jednym z nich, gdy rodzeństwo Bezwładnego odbierało rdzeń od króla F’izyków, nie pokazano nic szczególnego. Odniosłem wrażenie, jakby Autorowi zabrakło pomysłu na rozwinięcie tego wątku, a przecież wyobraźni mu nie brakuje. Dla mnie tamtejsza wizja, nie wyjaśnia niczego, czym nastolatek mógłby się zadowolić. Ja bym miał jeszcze więcej pytań, więcej wątpliwości. A nasz Cluziv wydaje się być w pełni zadowolonym z istniejącego stanu informacji. No cóż, może za wiele oczekuję od piętnastolatka, nawet jeśli jest on nadzwyczaj uzdolniony i rozwinięty ;D
Czy polecam tę powieść? Tak, zdecydowanie tak. Na pewno się nie znudzicie, na pewno przeżyjecie wspaniałą przygodę. Ja przeczytałem ją w jedną noc – i zdecydowanie nie żałuję. Już nie mogę się doczekać kolejnej części – bo na pewno taka powstanie? Na przykład opisująca losy rodzeństwa antagonisty? Hmm, no nic. Idę odespać nieprzespaną noc, a wam polecam sięgnięcie po tę pozycję. Pozdrawiam serdecznie.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.