Przyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy recenzja

Wałęsa i inni w oczach Janusza

Autor: @Meszuge ·4 minuty
2020-07-27
Skomentuj
3 Polubienia
Podtytuł („…jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy”) pozornie wyczerpująco informuje, o czym jest ta książka, ale uwaga! Jeśli coś jest tak proste i oczywiste, to na pewno nie jest tak proste i oczywiste, ponad wszelką wątpliwość chodzi o coś więcej – zwłaszcza u Głowackiego – może nawet o coś zupełnie innego…

„Przyszłem”, jak wiele książek Janusza Głowackiego, to książka o Polakach. Najpierw, z rozpędu, napisałem, że o Polsce i Polakach, ale to nieprawda – Polska jest w porządku, zwyczajny kraj, jakich wiele: morze, lasy, jeziora, góry… To Polacy są problemem, nie Polska. A więc książka o Polakach. Trochę cyniczna, nieco złośliwa, prześmiewcza i szydercza – o nas samych, niestety. O autorze też – był przecież Polakiem. Momentami trochę jakby mało polskim, bo potrafił się śmiać z samego siebie, a to, między Bugiem a Odrą nie jest zdolnością występującą zbyt często, ale niewątpliwie wybitnym Polakiem.

„I jako człowiek wyrachowany kombinuję, że może w sprawie tej książki też by mi się udało Boga na swoją stronę przeciągnąć. W końcu co mu zależy, wrabiamy go w każde świństwo, które sami robimy. A przecież Bóg niewinny jest. Dał nam wolną wolę i tyle. Ach Boże, żeby nie ci księża, to bym nie miał nic przeciw Kościołowi”[1].

„Atak Al-Kaidy zjednoczył Amerykanów. A u nas? No, wiadomo. Smoleńsk podzielił to, co jeszcze było do podzielenia. Zaczyna się wielki spektakl, więc najpierw pochówek na Wawelu, z królami i Piłsudskim. Za dużo? Nie, za mało, trzeba krwi, więc narada dworu i decyzja. Samolot strącili takim czy innym sposobem Putin i KGB” [2].

„Ja nie jestem scenarzystą zawodowym. Czasem coś do kina napiszę i tyle. Scenarzystów prawdziwych zżera ambicja. Wkurwia ich, że się ich lekceważy, że się o nich nie pamięta. A przecież bez dobrego scenariusza nic dobrego by nie nakręcono. To jest akurat bzdura, ze złego scenariusza może być dobry film i odwrotnie. Scenarzyści biegają i narzekają, że reżyser ich nie rozumie, nie docenia, psuje ich genialne pomysły. Że nikogo nie obchodzą nazwiska tych, co pisali dla Buñuela, Felliniego, Spielberga albo Wajdy. Ale zapewniam Państwa, że tak myślą tylko ludzie mali, chciwi sławy, wyrachowani, próżni, zawistni, bez talentu. I bardzo mi przykro, że ja też tak myślę” [3].

Ta wyliczanka polskich wad narodowych przypomniała mi zdarzenie sprzed wielu lat. Odbywałem wtedy obowiązkową, zasadniczą służbę wojskową. Nie podobało mi się to w najmniejszym nawet stopniu, z wielu różnych powodów, których wyliczać mi się teraz po prostu nie chce, więc wykombinowałem sposób na to, by być w tym wojsku i nie być jednocześnie, albo przynajmniej być jak najmniej. W tym celu wyłudzałem zwolnienia lekarskie. Bezczelnie, z tupetem symulowałem takie lub inne choroby, domagałem się recept oraz zwolnień ze służby – kiedyś wypisywano je na drukach L4 – starsi Polacy pamiętają. Ostatecznie udało mi się w ten sposób nie służyć ponad sto dni. Pamiętam lekarza, który na mój widok teatralnie wzdychał, ale… mniejsza z tym.
Zaskoczyła mnie wtedy postawa kolegów z jednostki (tak się to nazywało – „koledzy”, choć z koleżeństwem nie miało zwykle nic wspólnego), mimo, że z powodu mojej absencji chorobowej nikt z nich nie miał więcej pracy, ani jakichkolwiek dodatkowych obowiązków, z czasem odnosili się do mnie coraz bardziej niechętnie, a w końcu wrogo. Nie potrafiłem tego pojąć, ale tylko do czasu lektury „Boso, ale w ostrogach”. Stanisław Grzesiuk opisuje w tej książce coś bardzo podobnego: migał się od ćwiczeń wojskowych, chodził na lewiznę, urywał się z zajęć, więc „koledzy z wojska” próbowali go za to pobić. Ale dlaczego??? Odpowiedzią jest, wańkowiczowskie chyba powiedzenie: „w narodzie polskim jest morze bezinteresownej zawiści”.

Zawiść; on ma, a ja nie mam. Chciałbym to mieć, ale zdobyć się boję, jednak przecież do strachu się nie przyznam, nawet, a może zwłaszcza, przed samym sobą. Zawiść nigdy nie jest globalna, ani abstrakcyjna, przedmiotem zawiści jest najczęściej konkretna osoba. Człowiek zawistny jest zawsze nieszczęśliwy, bo nie potrafi cieszyć tym, co ma, jeśli tylko – w jego mniemaniu – ktoś inny ma więcej, lepiej lub na coś tam potrafi się zdobyć. Jeżeli nawet zawistnikowi uda się jakoś osiągnąć to, co jest przedmiotem jego zawiści, nie ucieszy się, lecz natychmiast znajdzie sobie kogoś innego, by owo uczucie, ale także cel życiowy, broń Boże, mu nie wygasły.
Zawiść właściwie zawsze związana jest z oszukiwaniem samego siebie – zawistnicy za każdym razem występują w imię jakiegoś nadrzędnego interesu, wspólnego dobra, czy czegoś takiego, bo przecież do uczuć tak niskich jak zawiść nigdy by się nie przyznali. Jako Polak, mieszkający w Polsce, z zawiścią stykam się właściwie na co dzień.


„Przyszłem” – książka zdecydowanie warta przeczytania, bez względu na to, co kto myśli o Wajdzie, Wałęsie, Kościele, polityce, czy naszej polskiej zawiści, choćby ze względu na mistrzowskie operowanie słowem.

Moja ocena:

× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Przyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy
Przyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy
Janusz Głowacki
7.6/10

O pisaniu i o kręceniu, o Wajdzie i o Wałęsie, o Polakach i o Polsce. Czarny humor miesza się w tej opowieści z czarną rzeczywistością, tragedia z groteską, prawda z fikcją, a PRL z wolną Polską. Mies...

Komentarze
Przyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy
Przyszłem czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy
Janusz Głowacki
7.6/10
O pisaniu i o kręceniu, o Wajdzie i o Wałęsie, o Polakach i o Polsce. Czarny humor miesza się w tej opowieści z czarną rzeczywistością, tragedia z groteską, prawda z fikcją, a PRL z wolną Polską. Mies...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Książkę Głowackiego w postaci e-booka miałem już długo, ale czekałem na audiobooka, i słusznie, bo wykonanie Andrzeja Zielińskiego jest po prostu brawurowe. Cieszę się, że Głowacki po gorszym okresi...

@almos @almos

Po pierwsze - nie wiedziałam, że to Janusz Głowacki stał za scenariuszem do filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Po drugie - “Przyszłem, czyli jak pisałem scenariusz o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy...

@m_silakowska @m_silakowska

Pozostałe recenzje @Meszuge

Gorączka w Hawanie
Kubańska nostalgia

Przeczytałem, w Dużym Formacie bodajże, artykuł o autorze. Ciekawy, nie powiem, ale nie na tyle, żebym – bez zachęty w postaci prezentu – sięgnął po jego książki. Bez op...

Recenzja książki Gorączka w Hawanie
Wymiana
Mocno naciągana kontynuacja

Powieść jest niby kontynuacją „Firmy”, czasem stykałem się nawet z tytułem „Firma 2”. Do czytania ze zrozumieniem „Wymiany” znajomość „Firmy” nie jest niezbędna, bo auto...

Recenzja książki Wymiana

Nowe recenzje

Betrothal or Breakaway
Historia, która chwyta za serce
@Kantorek90:

Po lekturze „Desire or Defense” i „Flirtation or Faceoff” wręcz nie mogłam doczekać się kolejnej historii z cyklu D.C. ...

Recenzja książki Betrothal or Breakaway
Zbawca
Zbawca
@ladybird_czyta:

Od dłuższego czasu zbierałam się, by sięgnąć po książki autora. Wabiona świetnymi recenzjami i przede wszystkim obietni...

Recenzja książki Zbawca
Maski
Pod maską można ukryć twarz, ale nie swoje prag...
@ksiazkanapr...:

Przyznaję, że po książkę sięgnęłam ze względu na genialną okładkę, od której oczu nie mogłam oderwać. Czy urzekające ko...

Recenzja książki Maski
© 2007 - 2024 nakanapie.pl