Nie mam dobrych doświadczeń z poetami którzy porywają się na pisanie powieści. Wynika z nich, że bardzo często w takich wypadkach forma góruje nad treścią, co w poezji może i ma rację bytu za to w prozie już niekoniecznie. "Wakacje" Grzegorza Uzdańskiego to utwór na pewno niezwykle ciekawy jeśli chodzi o swą budowę, gdyż pozbawiony narratora. Składa się z dialogów bądź monologów dwóch bohaterek - matki i dorosłej już córki, które spędzają jeden wakacyjny tydzień razem na wsi na Kujawach. Szukają swoich korzeni, miejsc z przeszłości związanych z nestorka rodu, która zmarła niedawno nie dzieląc się swoją trudną wojenną historią. Wiadomo tylko że z racji na swoje niemieckie pochodzie podpisała volkslista (do czego podobno została przymuszona).
Marta (matka) jest zmęczoną życiem i pracą nauczycielką która nie umie dogadać się ze swoją córką. Nie rozumie jej wyborów życiowych począwszy od rodzaju podkoszulka która ta ma na sobie a skończywszy na akceptacji jej sposobu życia (najbardziej przeraża ją chyba brak widoku na gromadkę wnuków).
Justyna (córka) leczy rany po rozstaniu z partnerem. Jest znerwicowana, nadwrażliwa, pełna lęków i niewiary w siebie.
Autor traktując jako pretekst cel podróży kobiet w rodzinne strony dotyka tak naprawdę problemu starego jak świat: relacji matka - córka, których trudna miłość i wzajemnie relacje są osią tej historii. Jednak wieczne "przepychanki", ciągłe różnice zdań do niczego nie prowadzą. Świat Marty i Justyny to cały czas oddzielne światy, które poznajemy wyłącznie z ich własnej perspektywy. Brak jakiego punktu zwrotnego w tej relacji który pozwoli nam zrozumieć to napięcie które między nimi jest. Emocje między nimi są cały czas na tym samym poziomie- od pierwszej do ostatniej strony. Wiało nudą.
Jednak nie to było największym rozczarowaniem. Pokonały mnie wewnętrzne przemyślenia Justyny - urywki myśli, pojedyncze słowa bez ładu i składu których czytanie było drogą przez mękę. Ja rozumiem że to pewnie miało być nowatorskie, świeże i odkrywcze ale nie byłam w stanie przez to przebrnąć bez zgrzytania zębami. Jeszcze dziś mam przed oczami ten tekst pisany kursywą który był jednym wielkim bełkotem. To nie dla mnie.
I tak jak nie jestem fanką sztuki nowoczesnej tak nie zapałam chyba miłością do takiej eksperymentalnej literatury. To nie dla mnie. Nie polecam.