Człowiek, nawet będąc już dorosłym i zajętym trudem życia nigdy, przenigdy nie powinien zapominać, że pomimo tej skorupy nadal siedzi w nim małe dziecko, które od czasu do czasu wymaga naszej uwagi. Ja o swojej wewnętrznej pociesze doskonale pamiętam, dlatego też dość często rozpieszczam ją książkami przeznaczonymi dla młodszych odbiorców. I wiecie co? Ten interes jest naprawdę opłacalny!
Po przestudiowaniu opisu tejże książki nie przyszłoby mi do głowy to, że tak naprawdę Serafina i czarny płaszcz będzie skrywać coś znacznie więcej, niż zwyczajną historię dziewczynki bawiącej się w detektywa. Byłam święcie przekonana, iż nadnaturalna otoczka wokół Serafiny będzie jedynie skromnym dodatkiem, kiedy tak naprawdę powieść wręcz kipiała od fantastycznych akcentów zręcznie przeplatanych z rzeczywistością. Ten manewr jeszcze bardziej napędzał mnie do głębszego wniknięcia do wykreowanego przez autora świata i poznania jego zakamarków. A im dalej w niego brnęłam, tym więcej niespodzianek czyhało na każdym rogu. Na palcach jednej ręki byłabym w stanie zliczyć momenty, kiedy to książka nie przyczyniała się do przedwczesnego zawału serca czy do szerokiego uśmiechu mogącego rozciągnąć boleśnie skórę na twarzy. Chociaż wiadome było, że wiele elementów fabuły zdołam przewidzieć, lecz i tak nie umiałam tak łatwo rozwiązać zagadki tajemniczego jegomościa w czarnym płaszczu. Wiecznie obstawiałam nie te osoby, co trzeba i dopiero przemyślenia Serafiny dały mi jasno do zrozumienia, że dałam się wyprowadzić w pole. Zgrabny zabieg, panie Beatty, zgrabny zabieg. Tylko proszę nie myśleć, że to i kilka chwytających za serce scen całkowicie usunie mi z pamięci prywatny wątek głównej bohaterki ukazany niemal pod sam koniec książki. A dlaczego dopiero ten, skoro wcześniej również dowiedziałam się co nieco o naszej Serafince? Otóż liczyłam na coś o wiele ciekawszego. Na coś, co utrzyma poziom wcześniejszych atrakcji. To i tak nie zmienia faktu, że nadal pozostawałam pod silnym wpływem atmosfery panującej w Serafinie i czarnym płaszczu, gdzie klimat mroku wszędzie wyciągał swoje paskudne łapska. Jak widać nie tylko młodsi mogą liczyć na gęsią skórkę w trakcie czytania tego tytułu!
[...] oni nie są tacy jak my. Nie wychylaj się, kiedy ich zobaczysz. Niech nikt ci się nie przygląda. cokolwiek robisz, nikomu nie mów, jak się nazywasz ani kim jesteś.
Pomimo wychowywania się w starych, zapomnianych nieco przez domowników piwnicach, Serafina ani odrobinę nie odbiegała od swoich rówieśników. Tata dziewczynki zadbał o to, aby przyswoiła podstawową wiedzę, jak nauka pisania czy czytania, a ona pogłębiała ją, czytając podkradane od państwa Vanderbilt książki pobudzające jej wyobraźnię. W połączeniu z jej nadnaturalnymi umiejętnościami tworzyło to ciekawą całość, co nadawało jej charakteru. Jej umiejętność dedukcji zdarzeń nieraz wybawiała ją z opresji, co naprawdę mi imponowało. Oczywiście bałam się, że autor lada moment może przedobrzyć z jej kreacją i na tle pozostałych bohaterów, takich jak przyjacielski Braeden czy popadający w obłęd Nieznajomy mogła stać się zbyt idealna. Nikt przecież tego nie lubi. I w tym momencie ciekawość oraz krztyna dziecięcej naiwności odpychała tę myśl, dzięki czemu jeszcze chętniej poznawałam losy Serafiny. Właśnie to spowodowało, iż dziewczynka zyskała szansę na wyjście z cienia i spełnienie marzenia – pokazania, że istnieje i jej inność wcale nie przeszkadza w nawiązywaniu kontaktów. Udowadnia to sama nić porozumienia z bratankiem pana domu, lecz czy inni byliby tak samo otwarci na znajomość z Serą? Bo tajemniczy mężczyzna w czarnym płaszczu na pewno.
Robert Beatty podczas przenoszenia swojej wyobraźni na papier zapewne musiał się kontrolować względem „upiorności” historii, ale – jak widać – ta sztuka mu się udała, co ogromnie mnie cieszy. Może jego styl pisania nie jest jakiś wyszukany, ale czytanie książki tego autora sprawiało mi wiele frajdy. Odczuwałam klimat [Serafiny i czarnego płaszcza] całą sobą i naprawdę nie wyobrażam sobie, aby teraz coś z tej powieści usunięto. No, może bym nieco popracowała nad opisami pomieszczeń, bo niekiedy ciężko było przez to przebrnąć za jednym zamachem, ale tak sama chętnie towarzyszyłabym głównej bohaterce podczas spacerów po tamtejszych ziemiach!
Jeżeli myślicie, że motywy fantastyczne z domieszką grozy w książkach dla tych dopiero wkraczających w nastoletnie życie są smętne i ogromnie oklepane, to chyba jeszcze nie mieliście do czynienia z Serafiną i czarnym płaszczem! Ta powieść udowodniła mi, że pomimo nakierowania na młodszych czytelników, ja sama mogę przeżyć niesamowitą przygodę z Serafiną pełną sekretów i niespodziewanych zdarzeń. Dlatego też wyrzućcie do kosza wszelkie uprzedzenia i wyciągnijcie rękę do Serafiny. Niech poprowadzi ona kolejne osoby po terenie Biltmore, ukazując jego wiele twarzy.
[recenzja z 2017 roku]