Posiadać własną firmę to nie lada wyzwanie. Jednak ile z nas marzy o tym? Być szefem, panem prezesem, mieć dużo pieniędzy. Marzenie nie jednego człowieka. Teo ma to wszystko. Nie musi się martwić o jutro, rodzice są z niego dumni, wszyscy go kojarzą, jako wykształconego i inteligentnego człowieka. Lecz Teo czuje się tym zmęczony. To wszystko zaczyna go przytłaczać z każdym dniem. Dlatego właśnie postanawia sobie zrobić małe wakacje. Wyjeżdża do Indii, gdzie spędza czas, relaksując się. Nawet nie spodziewa się, że w ostatnim tygodniu urlopu pozna kogoś wyjątkowego. A dokładniej piękną muzułmankę. Dziewczyna szybko skrada jego serce, co powoduje diametralną zmianę w jego życiu. Jednak czy na dobre? Czy Teo na pewno wie czego chce? O czym marzy?
Książkę już od dawna chciałam przeczytać. Coraz częściej trafiałam na pozytywne opinie o niej. Nie mogło to ulec mojej uwadze. Rzadko się zdarzają powieści, które zawsze są tak wysoko oceniane. Z czasem chęć jej przeczytania stała się wręcz obsesją. Sam tytuł wskazywał na to, że jest to powieść, która na pewno spodoba mi się. W pewnym momencie utwierdziłam się nawet w przekonaniu, że ta książka jest napisana specjalnie dla mnie. Niezbyt skromne podejście, tym bardziej że nie znam autora osobiście. Jednak marzenia są po to, żeby marzyć i z czasem się spełniać... Udało mi się przeczytać tą niezwykle intrygującą powieść. Czy się zawiodłam? Od razu po ocenie widać, że taka nie jest. Wręcz przeciwnie. Od chwili gdy przeczytałam pierwszą stronę, wiedziałam, że książka należy do moich najcenniejszych zbiorów.
Zdecydowanie największym plusem całej opowieści są liczne refleksje na temat życia, miłości, czy religii. Niektórych to nudzi. Jednak ja jestem wielbicielką takich refleksji. Lubię filozofię, co sprawia, że każde inne podejście do życia ciekawi mnie. Tutaj również tak było. Nie zawsze zgadzałam się z autorem, lecz z niezwykłym zainteresowaniem czytałam jego przemyślenia. Czułem niezwykłe szczęście, gdy odnajdywałam fragmenty, które idealnie zgadzały się z moimi przekonaniami. Było to niezwykłe doświadczenie. Moi znajomi twierdzą, że pochodzę z jakieś baśni, co podobno ma być komplementem. Często mam inne zdanie niż społeczeństwo. Niezwykłym zaskoczeniem było, gdy czytałam przemyślenia, które tak dobrze zgadzają się z moimi własnymi. Tak rzadko się zdarza, że ktoś ze mną się zgadza, że to doprowadziło mnie do euforii, której już dawno nie przeżywałam. Długo będę to pamiętać.
Bardzo ciężko było mi ostatecznie ocenić książkę. Nie chodzi o to, że nie mogłam podjąć decyzji, czy była dobra, czy zła. Od pierwszych stron nie miałam wątpliwości, że będzie jedną z najlepszych książek, które czytałam. Jednak mam zwyczaj oceniać powieści dopiero, gdy je przeczytam do końca. A tutaj historia nadal trwa. Nie jest zapisana na kartkach. Ona się tworzy w tej chwili, by z czasem stworzyć jeszcze bardziej nieprawdopodobną i zarazem rzeczywistą opowieść. Na początku miałam pretensję do autora, że skończył w takim momencie. Dosłownie jakby wybrał sobie pierwszy, lepszy moment i tak zakończył. Musiałam jeszcze raz sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, by wreszcie zrozumieć, że na tym polega życie, że to najlepsze ze wszystkich możliwych zakończeń. Życie nadal będzie trwać niezależnie od nas. Nikt nie jest w stanie tego pokonać.
Bardzo też polubiłam głównego bohatera. Na początku nie rozumiałam go oraz jego decyzji. Były dla mnie nietypowe. Ja całkiem inaczej postąpiłabym. Dopiero gdy razem ruszyliśmy we wspólną podróż, zaczęłam utożsamiać się z nim, co było dla mnie nierealne w pierwszej chwili. Potrzebowałam czasu, by się z tym pogodzić. Lecz gdy wreszcie to zrobiłam, zrozumiałam wiele spraw, spojrzałam całkiem inaczej na świat. W powieści występuje pewna bohaterka - Sara. Mimo że bardzo lubiłam Teo, to ona zyskała moją największą sympatię. Była inna i to sprawiało, że fascynowała mnie na każdym kroku. Rozumiałam ją od początku do końca, choć widziałem, że to wszystko jest nielogiczne i nierozsądne, ale życie jest po to, by popełniać błędy i się na nich uczyć.
Autor bardzo często daje nam do zrozumienia, że to nie jest tylko wymyślona historia. Cały czas zastanawiałam się, ile z tego jest prawdy, a ile jest wyobraźni. Sama nie jestem w stanie tego stwierdzić. Jednak wole myśleć, że to wszystko jest prawdziwą historią, którą opowiada o człowieku, który zrozumiał życie i znalazł siebie. Powieść polecam każdemu, kto lubi zastanawiać się nad życiem, jego istotą i samym sobą. Idealnie uczy nas odnajdywania swoich marzeń i małych radości, które codziennie pojawiają się w naszym życiu.