I znów gorąca jeszcze recenzja książki, którą właśnie w tej chwili skończyłam czytać. I nie śpieszy mi się tak, bo boję się, że zapomnę o czym czytałam. O nie! O tej książce raczej trudno będzie mi zapomnieć. Po prostu tak bardzo mi się ona podoba, że bardzo chciałabym już podzielić się z Wami swoimi wrażeniami. No i oczywiście zachęcić do lektury, bo uważam, że warto.
"W szpilkach od Manolo" to mieszanka komedii kryminalnej z romansem. Czyli tematyka, która zdecydowanie bardzo mi się podoba. Kryminał może najmniej, bo ogólnie wolę lekkie łatwe i przyjemne lektury, ale komedie i romanse lubię baaardzo. Tymczasem jak się okazuje w tym przypadku to połączenie okazało się wręcz genialnym posunięciem i jedyne co mogę powiedzieć, to to, że zakochałam się w tej powieści bez pamięci. A może nawet w samej autorce? Bo nie tylko tematyka książki wyjątkowo ujęła mnie za serce, ale również sposób pisania Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Jej lekkość pióra, fantastyczne poczucie humoru oraz pomysłowość nie raz mnie zaskoczyły. Naprawdę uwielbiam takich pisarzy i takie książki. To zdecydowanie coś dla mnie.
Ale może lepiej przybliżę Wam nieco fabułę tej powieści, bo tak zapędziłam się w tych zachwytach, że zupełnie zapomniałam przedstawić Wam główną bohaterkę oraz jej zwariowaną nieco przygodę. Jest to powieść o Liliannie. Trzydziestopięcioletniej kobiecie, która pracuje w dużej korporacji we Wrocławiu. Ona sama nie lubi swojej pracy i nazywa ją fabryką lub obozem pracy. Uważa, że wszyscy są tam fałszywi i po trupach dążą do celu. Wyjątek stanowią jednak jej trzy przyjaciółki, z którymi dogaduje się wręcz idealnie. Lilianna ma też nadopiekuńczą mamę, która za wszelką cenę pragnie, by jej córka znalazła sobie bogatego i przystojnego męża, założyła rodzinę i urodziła jej pierwsze wnuki. Ma też tatę, który pobłażliwie patrzy na poczynania swojej małżonki. Oraz trzy sierściuchy, czyli kociaki. Według niej, życie singielki wcale nie jest złe. Oczywiście nie miałaby nic przeciwko porywom serca, o których marzy chyba każda samotna osoba. Ale ogólnie jest zadowolona ze swojego życia. Ma mieszkanie, samochód i cieszy się bardzo dobrą opinią w pracy. Radzi sobie świetnie więc czego chcieć więcej? Jednak pewnego razu jej życie nieco zaczyna się komplikować. A wszystko zaczyna się od spotkania na firmowym parkingu z pewnym bardzo przystojnym i nieco tajemniczym mężczyzną. Na jego nieszczęście, stanął on w miejscu parkingowym, które Lilianna od lat uznawała za swoje osobiste. A ponieważ oprócz wesołego usposobienia i dobrego serducha naszą bohaterkę cechował również bardzo niewyparzony język i wybuchowy charakter, spotkanie to przebiegło dość nietypowo. Po niezbyt uprzejmej wymianie poglądów ich drogi się rozeszły, ale nie na długo... Okazało się, że ten przystojniak od tego momentu miał z nią współpracować. Jednak nie obawiajcie się, to nie będzie typowa książka o biurowym romansie. Nasz tajemniczy mężczyzna okaże się kimś zupełnie innym, a nasza bohaterka przeżyje przygodę godną horroru, które tak bardzo lubiła czytać.
Nie będę Was wtajemniczać w dalsze losy Lilianny. Sami je przeczytajcie, a na pewno bardzo Wam się spodobają. Znajdziecie tu ciekawy, ale na szczęście niezbyt krwawy czy przerażający wątek kryminalny. Bardzo romantyczny wątek miłosny (nawet przesłodzone teksty w niczym absolutnie mi nie przeszkadzały - cudo!). Oraz dzięki talentowi pisarskiemu autorki świetną komedię. Wierzcie mi, że podczas czytania tej powieści ani razu uśmiech nie zszedł mi z twarzy. Już to pisałam, ale powtórzę raz jeszcze - uwielbiam takie książki. Czytam je zawsze z zapartym tchem i niestety stanowczo za szybko. "W szpilkach od Manolo" to jedna z tych lektur, które pochłaniam w zastraszającym tempie i przez cały czas modlę się, by ktoś w między czasie dopisywał dalszy ciąg i doklejał mi kartki na końcu. Bo choć nie mogę się od niej oderwać, tak naprawdę chciałabym, żeby ta książka nigdy się nie kończyła. Jak dla mnie - doskonała.
Bardzo gorąco polecam!