Henryk Grynberg stara się nie mówić o żydowskości, chociaż z niej wyrasta i trudno wyrzucić mu z pamięci przeżycia wojenne, które wyjątkowo go dotknęły. W tym zbiorku poezji jednak przychodzi nostalgia i wspomnienia o „niedopalonych kartkach”, o strachu i jego ujarzmianiu. Ale też wstrząsający obraz: „ładne dziecko powiedział esesman i dał mu w usta czerwony cukierek”. Nawiązuje również w swoich utworach do obozów zagłady w Treblince, Oświęcimiu, Majdanku. Niedopowiedzenia są wymowne: „jestem synem pomordowanych, nie pozwolę po raz drugi się zabić”. Krzyczy, kiedy próbuje sięgnąć po cykutę.
W innym wierszu wspomina „twarze antyludzi zwanych antysemitami”. Strasznych bajek nikt mu nie opowiadał, bo nie musiał. Poeta brał w nich czynny udział: „moje proustowskie zapachy to swąd swastyką przypalonego dzieciństwa”. Po wojnie nic się nie kończy. Słyszy „megafonowy trupi głos, którym wołają kiczko, tarnawski, hrabyk i wielu innych. (nazwiska wyraźnie i celowo napisane małą literą).U poety widać wahania nastroju i dylematy. Historia i barbarzyństwo się powtarza „najbardziej wciąż cierpią niewinni” a „sprawiedliwość jest jak bezludna wyspa na oceanie krzywd”.
Po raz pierwszy spotkałam się również z taką interpretacją teologiczną: Bóg jest „jak angielska królowa, nie ma władzy, lecz jest – i to nam powinno wystarczyć” albo ”gdyby Boga nie było, musielibyśmy Go wymyślić i żyć jak gdyby był więc to wszystko jedno”. W wierszu „Bóg już nie wierzy nikomu” usprawiedliwia Boga, który za bardzo zaufał ludziom, dał im wolną wolę, a oni wykorzystali to przeciwko sobie i nawet cud nie wystarczy, żeby zatrzymać to, co się rozpętało. Bóg potrzebuje środków technicznych, samolotów wyposażonych w bomby i precyzyjne celowniki, aby nie powtórzyły się masakry z II wojny światowej. Wspomina o Jonatanie Netanjahu, co jest znaczące i jakże aktualne w świetle wydarzeń w Izraelu z ostatnich miesięcy, chociaż wiersz został napisany w 2000r.
W „Humanum est” poeta z sentymentem nawiązuje do polskiej poezji Jana Kochanowskiego z Czarnolasu, nostalgicznie wspomina Polskę w wierszach z Ameryki. Widać wyraźnie, że ojczyzna jest mu bliska, mimo iż został potraktowany przez jej członków po macoszemu.
Poecie nie udało się uniknąć refleksji o Żydach. Nazywa ich „naśladowcami cudzego Boga”, bo pojawiają się po zmartwychwstaniu „w męczeńskich koronach z drutu kolczastego, z przebitymi sercami, z zagazowanymi duszami, z ramp wagonów i stacji męki nieludzkiej, bezpańskiej”. To mocne i bardzo wymowne słowa, jednak wiersze zebrane w tomiku „Z księgi rodzaju” nie mają wydźwięku pesymistycznego. Ostateczna konkluzja: żyć, pamiętając.