„Coraz bardziej pojmuję, że życie jest tak nieskończenie sensowne, że także w cierpieniu i nawet w klęsce musi tkwić sens”
Dziś u mnie niezwykła książka. Książka, która zmusza do refleksji. Mimo że przeczytałam ją już dawno, to dopiero ułożyłam sobie wszystko na tyle, aby Wam o niej powiedzieć.
Powiedzcie mi, czy Was listopad też nastraja w taki melancholijny nastrój? Mnie ten miesiąc zawsze kojarzy się z takim zwolnieniem, zadumą. Z pewną nostalgią. Taka jest właśnie książka, o której chcę Wam opowiedzieć.
„Jedenaście miesięcy po wyzwoleniu z nazistowskich obozów koncentracyjnych Viktor E. Frankl wygłosił w Wiedniu szereg publicznych wykładów. Psychiatra, który wkrótce stał się sławny na całym świecie, wyjaśnił swoje główne myśli na temat sensu życia i odporności nawet w obliczu wielkich przeciwności […]”.
„O sensie życia” to niezwykle przejmująca opowieść. Opowieść pełna bólu i rozpaczy. Jednak także nadziei i pomocy. Tę książkę zaczęłam czytać po wypadku, w którym ucierpiała moja babcia. Tym bardziej emocjonalnie podeszłam do całej sprawy. W książce mamy zawarte trzy rozdziały. Każdy z nich jest odrębnym wykładem, ale każdy łączy się z każdym.
Frankla poznałam już na studiach. Jeden z wykładowców od psychoterapii polecał nam jego twórczość i wspominał o jego niesamowitym wkładzie w tę dziedzinę. Jako takie pojęcie o jego twórczości już miałam. Chociaż zupełnie inaczej jest, gdy ktoś nam opowiada o książce, a gdy czytamy ją sami. Emocje, które nam towarzyszą, są zupełnie inne.
Ciężko mi pisać o tej książce bez ściśniętego gardła i pewnego wzruszenia. Odnalazłam w niej niesamowitą ilość cytatów, które pięknie odnoszą się do życia i do cierpienia. Autor w swoich rozważaniach odwołuje się do prawdziwych przypadków, nie mówi suchym językiem, ale stara się zarysować praktycznie to, o czym mówi.
Frankl jest twórcą logoterapii, czyli psychoterapii, która jest nastawiona na znalezienie sensu w życiu. I o tym jest ta książka. O odnalezieniu siebie, o akceptacji tego, że czasami nie mamy wpływu na to, co się z nami dzieje. Jednocześnie Autor stara się nam uzmysłowić, że akceptacja, wcale nie wiąże się z odpuszczeniem i poddaniem się.
W swojej książce Autor zawiera także szereg zagadnień z zakresu bioetyki. Porusza zagadnienia dotyczące eutanazji, podejścia do pacjenta, odpowiedzialności lekarza. Z wykładów z bioetyki pamiętam, że są to niezwykle ważne zagadnienia, które są bardzo ważne w dzisiejszym świecie. Szczególnie ważne jest podejście lekarza do pacjenta. Powinno być podmiotowe, tzn. człowiek powinien być traktowany jako chory, a nie jako przypadek.
Autor porusza także problem samobójstw (sam prężnie działał, aby zminimalizować ich ilość, starał się pomagać młodym ludziom. Uważał, że jeżeli los/przeznaczenie chciałoby, aby człowiek popełnił samobójstwo, to mu się to uda, a skoro trafia w ręce lekarza, to znaczy, że lekarz ma być lekarzem i ratować życie). W tej krótkiej książce jest poruszone wiele zagadnień. Nie starczyłoby miejsca, aby jest wszystkie opisać.
Ta książka zmusiła mnie do wielu przemyśleń. Jest bardzo ciężka. Ze względu na ładunek emocjonalny, jaki może za sobą nieść. Wiem też, że nie każdy będzie się z Autorem zgadzał. Dlatego istnieje wiele szkół psychoterapii. Dla wielu będzie to zwykła gadka o tym, że mamy pogodzić się z cierpieniem. Dla mnie to książka, która pozwala zrozumieć, że czasami nie mamy wpływu na to, że cierpimy, ale mimo to nie możemy się poddać, a przeżyć życie pomimo tego cierpienia.