Głodowe Igrzyska już za nami. Jak co roku przypłaciły je życiem niewinne dzieci. Jak co roku, ktoś wygrał. A mimo to, nic nie jest tak jak dawniej... Bo choć Kapitol stara się wszystko kontrolować, trudno przewidzieć, jak zachowa się zawodnik na arenie. Czasem niepożądane zachowania można po prostu wykasować z taśmy, czasem jednak udaje mu się zrobić coś, co odciśnie trwałe piętno na mieszkańcach całego kraju... Tak właśnie było z ostatnimi igrzyskami. Niby podobnie, jak każdego roku, jednak podczas Tournee Zwycięzców po dystryktach okazuje się, że mieszkańcy coś pojęli i zaczynają zachowywać się inaczej. Pragnienie lepszego jutra staje się silniejsze od strachu przed Kapitolem...
Pierwsza połowa „W pierścieniu ognia” naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Historia wreszcie zaczęła nabierać głębszego wymiaru. W społeczeństwie zaczyna się budzić świadomość niesprawiedliwości. Z ogromnym zainteresowaniem śledziłam najdrobniejsze zmiany w poszczególnych dystryktach. Nie ma wątpliwości, szykuje się coś naprawdę wielkiego... Cóż, chyba zapomniałam, że książka mimo wszystko zalicza się do literetury młodzieżowej. A może autorka najpewniej czuje się na arenie... Bo oto w drugiej połowie mamy powtórkę z rozrywki – przyszedł czas na kolejne igrzyska... Fakt, mamy tu do czynienia z okrągłą rocznicą, która ciągnie za sobą szereg zmian w regułach. Fakt, że arena została tym razem zdecydowanie lepiej przemyślana. Nie ma już chaotycznego biegania między drzewami. Jest pewna reguła, a kto jej nie pojmie, nie ma szans na zwyciestwo. No i fakt, przejście na wyższy poziom w grze komputerowej i strzelanie do nowych potworów może być naprawdę ekscytujące, ale ja poczułam się nieco rozczarowana. To, co działo się między igrzyskami porwało mnie zdecydowanie bardziej, i wcale nie spieszyło mi się do kolejnego turnieju. Co ciekawe, o ile arena jest o wiele bardziej przemyślana, o tyle same igrzyska są już zdecydowanie bardziej łagodne. Ilekroć mogłoby dojść do krwawego starcia, autorka ucieka w inne miejsce, by przypadkiem nie zobaczyć rozlewu krwi. Jeśli już przyjdzie nam przeżyć czyjąś śmierć, będzie ona raczej wynikiem zmagań z przeszkodami przygotowanymi przez organizatorów, niż spotkania z drugim uczestnikiem rozgrywki. Nie mogłam również oprzeć się wrażeniu, że w ciągu ostatniego roku mieszkańcy Panem bardzo się wzbogacili. Pakuneczki z darami pojawiają się podejrzanie często...
Niezależnie od moich preferencji, drugą część trylogii również czyta się z dużym zainteresowaniem. Życie wewnętrzne głównego bohatera nadal zdaje się być towarem deficytowym ale dynamicznej akcji i niespodzianek nie brakuje. Zakończenie nieco wyprowadziło mnie z równowagi ale pozwoliło mieć nadzieję że w kolejnym tomie kolejnych igrzysk już nie będzie...
„W pierścieniu ognia” to bardzo przyzwoita kontynuacja, która z całą pewnością utrzymuje poziom z części pierwszej. Niektóre fragmenty czyta się na wdechu, inne może nie robią aż tak dużego wrażenia ale wcześniej czy później przyczyniają się do ciekawego rozwoju wydarzeń. Komu Igrzyska śmierci przypadły do gustu, ten z pewnością miło spędzi czas z drugim tomem i podobnie jak ja szybko zabierze się za trzeci...