Nie miałam do tej pory okazji zapoznać się z twórczością tej autorki. I dlatego bardzo ciekawiła mnie ta książka, wczesna (druga!) powieść z jej dorobku. Czy spełniła moje oczekiwania?
Edwardiański Londyn, pierwsza połowa XIX wieku. Życie przyspiesza bardziej i bardziej, coraz więcej pojawia się osób walczących o różnorakie idee, powoli wzmacnia się ruch surfażystek. Czas pośpiechu, czas zmian? Tak i nie, punkt widzenia zależy jak zwykle od punktu siedzenia. A doskonałą ilustracją tego powiedzenia jest grupka głównych bohaterów tej opowieści.
Główną bohaterką jest Katharine Hillbery, wnuczka sławnego poety, aktualnie pomagająca matce pisać jego biografię, a do tego wzorowo prowadząca dom. A – mimo literackich korzeni i takiego też otoczenia – najbardziej pasjonująca się matematyką. Jej rodzice zaczynają wspominać od czasu do czasu, że miłoby im było widzieć ją ustatkowaną. I to właśnie wraz z jej niemożnością zdecydowania się, co innego chciałaby w życiu robić i czego pragnie, prowadzi do przyjęcia oświadczyn lekko dziwacznego poety - Williama Rodney’a. Kawaler ten jest dobrze widziany przez jej rodziców, ma odpowiednie nazwisko, koneksje i majątek. Jednak zupełnie nie pociąga Katharine, owszem może się ona z nim przyjaźnić, jednak nie widzi w nim ukochanego męża. I tutaj problem się zapętla – chciałaby wyjść za mąż i odnaleźć pasję, główny nurt swojego życia, ale jednak nie jest przekonana, że to wszystko zapewni jej William. Mota się więc w tym związku od szczęścia do rozpaczy, od zgody do chęci zerwania. Na dodatek William niezmiernie ją kocha, co przez wiekszość czasu przyczynia się do wzrostu jej niezdecydowania.
Od samego początku książki mamy też okazję obserwować rozwój znajomości między Katharine, a Ralphem Denhamem, prawnikiem pracującym u jej ojca. Ich znajomość przypomina tango – przyciąganie, odpychanie, krytykę, pochwałę, zainteresowanie, marazm. Rodzi się między nimi dziwana relacja, a my możemy tylko obserwować do czego ona doprowadzi. Tym bardziej, że w to wszystko wplątana jest jeszcze Mary Datchet, przyjaciółka Ralpha, młoda surfażystka pracująca w stowarzyszeniu. Ona z kolei kocha Ralpha całym sercem, jednak czy jest to prawdziwa miłość? Jakby tego było mało, to na horyzoncie pojawia się jeszcze Cassandra Otway, urocza kuzynka Katharine.
Jak ułożą się stosunki między tymi bohaterami? Czy uda im się szczęśliwie ułożyć życie? Do jakich wniosków dojdzie każde z nich? Przetrwają czy zostaną zniszczeni?
Muszę przyznać, że autorka stworzyła bardzo głębokie postaci, o rozbudowanych charakterach. Do tego dodatkowym smaczkiem jest atmosfera Londynu tych czasów, pełna ciekawych szczegółów i informacji. Sieć relacji między bohaterami, jej rozbudowa, ewolucja to istny majstersztyk.
Pomiędzy tymi plusami widzę jeden – wynikający li i jedynie z mojego charakteru – minus: w trakcie czytania wymęczyli mnie bohaterowie Są tak bardzo różni ode mnie, a na dodatek tak niezdecydowani (a ja myślałam, że jestem mistrzynią niezdecydowania! ;p), że doprowadzali mnie do furii. Najmocniej mogłam zidentyfikować się z Mary i to ją polubiłam najbardziej
Polecam wszystkim wielbicielom tej autorki, warto Wam będzie poznać jej wczesną twórczość. Oprócz tego polecam powieść tym, którzy lubują się w atmosferze edwardiańskiego Londynu oraz w bogatych relacjach emocjonalnych i międzyludzkich.
PS. Podziękowanie dla wydawnictwa, a właściwie ich grafika za stworzenie okładki przecudnej urody, a na dodatek doskonale odzwierciedlającej treść książki!
[Recenzja została wcześniej opublikowana na moim blogu -
www.ksiazkowo.wordpress.com]