Dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka mogłam poznać ekscytującą opowieść o pewnej szanowanej amerykańskiej rodzinie Arrowoodów od pokoleń zamieszkującej w wiekowej rezydencji nad brzegiem rzeki Missisipi w miasteczku Keokuk, w stanie Iowa. Pewne tragiczne wydarzenie z przeszłości, głęboko skrywane tajemnice oraz gęsta sieć pozorów naznaczyły szczęśliwe życie tej rodziny, która nie przetrwała tej trudnej próby wymagającej od nich wielkiej siły, zrozumienia i wybaczenia. A my, czytelnicy, powoli, strona po stronie, stajemy się świadkami ich zaskakującej i mrocznej przeszłości.
Arden Arrowood po dwudziestu latach wraca do swojej rodzinnej posiadłości, tytułowej rezydencji, którą odziedziczyła po dziadkach Arrowoodach. Wraz z przekroczeniem bram dawnego rodzinnego domu jeszcze mocniej powraca do niej przeszłość, o której przez tyle lat nie dało się zapomnieć... Bo jak pogodzić się ze zniknięciem dwóch młodszych sióstr - niespełna dwuletnich bliźniaczek Tabithy i Violet, które tamtego tragicznego lata 1994 roku zniknęły, rozpłynęły się niczym mgła i mimo dlugich poszukiwań nigdy ich nie odnaleziono? W jaki sposób żyć z poczuciem winy i odpowiedzialności za to, co się wówczas wydarzyło?
Teraz po latach Arden chce poznać prawdę o tamtych tragicznych wydarzeniach, kiedy była zaledwie ośmioletnią dziewczynką. Może jej w tym pomóc wielbiciel zagadek kryminalnych, pasjonat Josh Kyle. Czy razem uda im się poznać prawdę o przeszłości i rozwikłać zagadkę zaginięcia dzieci przeczytacie w książce, która ze strony na stronę coraz bardziej wciąga i intryguje. A zakończenie jest po prostu druzgocące, zupełnie niespodziewane i kompletnie nieprzewidywalne.
"Rezydencja" to klimatyczna opowieść z suspensem, która trzyma czytelnika w niepewności od pierwszych stron. Autorka ciekawie stopniuje napięcie i sprawia, że mroczna przeszłość w jakimś stopniu ogarnia także nas, czytających tę historię. Muszę przyznać, że poczułam się niczym uczestnik zdarzeń, a powieściowa rzeczywistość pochłonęła mnie bez reszty. Wspomnienia mieszają się z rzeczywistością, często są bardzo subiektywne i wcale nie przybliżają nas do prawdy. Ale z drugiej strony historia jest bardzo spójna, klarowna i doskonale przemyślana.
Nie jest to typowy thriller, wątek kryminalny schodzi na dalszy plan, a nas interesuje przede wszystkim rozwiązanie zagadki, która wymaga od bohaterów sporego zaangażowania. I choć finał to prawdziwa niespodzianka, mnie zabrakło trochę zaskakujących zwrotów akcji, tak aby kompletnie zmanipulować czytelnika. Myślę, że dzięki temu powieść byłaby jeszcze ciekawsza i jeszcze doskonalsza. Dla mnie mistrzynią w tej kwestii jest Mary Higgins Clark.
Uwielbiam książki, w których fabuła dotyczy tajemnic z przeszłości, starych, opuszczonych domów, zamczysk, które wiele widziały, wiele słyszały i teraz mogą się z nami tym podzielić. Tak powstają moim zdaniem najlepsze i najciekawsze, najbardziej ekscytujące opowieści. I właśnie tego rodzaju historie opisuje w swoich książkach Laura McHugh.
A bohaterowie... ciekawie nakreślone sylwetki, osoby zdeterminowane, dążące do konkretnych celów, indywidualiści, których miło było poznać. Arden bardzo szybko zyskała sobie moją sympatię podobnie jak Josh oraz Ben Ferris - sąsiad i przyjaciel z dzieciństwa. Niestety nie mogłam znieść matki Arden. Ta kobieta wyjątkowo działała mi na nerwy i w gruncie rzeczy dobrze się stało, że tak niewiele miała do powiedzenia w całej historii.
"Rezydencja" to druga powieść w dorobku literackim Laury McHugh i pierwsza wydana w Polsce. Muszę przyznać, że polubiłam sposób pisania autorki, jej styl przedstawiania zdarzeń i kreowanie świata przedstawionego. Bardzo chętnie przeczytałabym jej debiut literacki zatytułowany "Wright of blood", czyli "Ciężar krwi", a także każdą następną opowieść, tym bardziej, że tematyka jaką proponuje Laura McHugh bardzo przypadła mi do gustu.