Na lekcjach historii nieraz poruszany był temat podbojów Europejczyków terenów, znajdujących się „za oceanem” w XV wieku, kiedy to przez przypadek Krzysztof Kolumb trafił do zupełnie innego świata, niż planował. W wyniku tego odkrycia, mieszkańcy Europy zyskali wiele nowych towarów, przypraw i kosztowności, o których istnieniu dotychczas nie mieli pojęcia. Jednak te działania i przymusowa kolonizacja posiada znacznie więcej minusów niż plusów. Mieszkańcy Europy na ziemiach Indian poczuli się niemal jak stali bywalcy, zagrabiając sobie terytoria, na których żyła dotychczas rdzenna ludność. Przymusowe nakłanianie do wierzenia w miłosiernego Boga, który pomagał oprawcom, zmuszanie do niewoli i niszczenie dotychczasowego dobytku – niewątpliwie Indianie na skutek odkrycia ich istnienia przez Europejczyków, stracili wiele. Za każdym razem dziwi mnie, że Hiszpanie, którzy głównie działali na tym kontynencie, dziwili się, iż czerwonoskórzy walczyli o swoją wolność, nie poddając się woli nieprzyjaciół. Ci „ucywilizowani” dążyli tylko do śmierci napotkanych osób i uważali się za lepszych, głównie dlatego, że posiadali broń, ubranie i prawa, które mogli wykorzystywać. „Inne okręty” Romualda Pawlaka to właśnie opowieść o losach kolonistów, zmieniających oblicze nieznanej dotąd Ameryki.
Romuald Pawlak przenosi czytelników na tereny dzisiejszej Ameryki, gdzie Inkowie zaciekle walczą o własne prawa i możliwość życia tak, jak żyli zanim pojawili się Europejczycy. Pierwsza próba podboju ich państwa kończy się fiaskiem, bowiem rdzenni mieszkańcy nie myślą nawet o poddaniu się woli nowych przybyszów. Inkowie nie pragną poznać szczegółów zachodniej cywilizacji ani też przeznaczyć czas na poznanie Boga białych ludzi. Nieliczni oprawcy postanawiają zamieszkać na wybrzeżu, wierząc, że z czasem ich wpływy rozrosną się. Z Hiszpanii wyrusza potężna armada, której przeznaczeniem jest zniszczyć wrogów i zadecydować, kto dalej będzie rządził Nowym Światem. Pedro de Manjarres, kapitan hiszpańskiej karaweli, szczególnie obawia się zbliżającej wojny – w jednym z inkaskich miast pozostawił swoją ukochaną Indiankę Asarpay, z którą wiąże plany na przyszłość. Hiszpan jest świadomy tego, że zbliżająca się bitwa może zmienić wiele w ich życiu. Wraz z kapitanem napływają rządni przygód i bogactwa polscy szlachcice, którzy również przyczynią się do podboju państwa Inków. De Manjarres postanawia walczyć o swoją miłość, pragnąc odnaleźć Asarpay. Jednak próbując to zrobić, odkrywa w sobie niezwykły dar: potrafi przewidzieć przyszłość.
„Inne okręty” to pierwsza powieść Romualda Pawlaka, która została wydana w 2003 roku przez Agencję Wydawniczą RUNA. Niedawno wydanie zostało wznowione przez Instytut Wydawniczy ERICA. Sam autor głównie specjalizuje się w tworzeniu fantastyki, a w swoim dorobku ma również książki dla dzieci i powieść obyczajową. Recenzowana przeze mnie pozycja to lektura o tematyce historycznej. Autor porusza intrygujący temat, jakim jest walka Inków z pewnymi swoich racji Europejczykami, którzy są w stanie zrobić niemal wszystko, aby chronić swoich praw. Przyznam, że niemal od samego początku dałam wciągnąć się w intrygującą historię o miłości i przyjaźni, ale też i zarazem o niezrozumiałej nienawiści i dążeniu do zyskania bogactwa za wszelką cenę. Razem z bohaterami tejże książki możemy obserwować zmianę otoczenia i nastawienia ludzi, którzy momentalnie zaczynają myśleć jedynie o własnym przetrwaniu. Pewni własnych racji Hiszpanie, nie spodziewający się żadnego oporu ze strony Inków, tworzą obraz materialistów i ludzi, postępujących wbrew wpajanym przez Boga zasadom. Interesujące jest również nastawienie Indian, którzy walczą, praktycznie nie mając broni, widocznej u Europejczyków. Nie myśleli chociażby na chwilę o tym, aby zaprzestać swych działań i pozwolić, aby ich ojczyznę nawiedziły rządy brutali. Wojna toczona pomiędzy ludźmi na pewien sposób obytymi, znającymi świat nieco bardziej niż nieprzyjaciele, i Inkami, którzy wierzą tylko w to, co widzą, jest brutalna, ale też i imponująca. Zwłaszcza, że na tych terenach można dojrzeć miłość rodem z bajki „Pocahontas” – Hiszpan zakochuje się w pięknej Indiance i nie pozwala jej odejść – nawet jeśli za swój wybór miałby przypłacić życiem.
Romuald Pawlak posiada lekki styl, który spowodował, że z trudnością odkładałam tę książkę chociażby na chwilę. Kolejne strony przemykały mi pomiędzy palcami, a przygody dzielnych Europejczyków nieraz miałam przed oczami, widząc jak dokonują trudnych wyborów. Opisy zaprezentowane w „Innych okrętach” potrafią pobudzić wyobraźnię czytelnika i spowodować, że odbiorca czuje się tak, jakby występował w centrum wydarzeń. Dialogi pomiędzy bohaterami idealnie wprowadzają nas do świata, gdzie wszystko jest możliwe, i otwierają drzwi do spraw, które niemal od samego początku intrygują. Bohaterowie zostali wykreowani w sposób godny uwagi – nie sposób pomylić żadną z postaci, bowiem każda z nich posiada odrębne cechy, wyróżniające ją z tłumu. Niekiedy w całości brakowało mi nieco większej spójności – nieraz w natłoku myśli można było nieco pogubić się w akcji. Również czasami żałowałam, iż autor nie dokańczał niektórych wydarzeń – podczas ucieczki Pedro i Asarpay wystąpiła luka w ich życiu, która niestety nie została niczym zapełniona. Jednak pomimo wszystko czytając „Inne okręty” bawiłam się znakomicie. W lekturze nie brakuje przygód, niebezpieczeństwa czyhającego na każdym kroku oraz przede wszystkim miłości, która sprawia, że na tle krwawych walk można znaleźć iskierkę czegoś, co rozbudza pozytywne emocje.
„Inne okręty” niewątpliwie trafią w gust osób, które interesują się historią, połączoną z ciekawą przygodą i wątkiem miłosnym. Owa książka to moje pierwsze spotkanie z twórczością Romualda Pawlaka i mam nadzieję, że w bliskiej przyszłości będę miała okazję przeczytać więcej jego powieści. Powieść polecam, w dalszym ciągu widząc oczyma wyobraźni zgrozę niczego winnych Indian.