W 1533 roku podbicie Imperium Inków zakończyło się sukcesem. Mając do dyspozycji dramatycznie małą liczbę żołnierzy Francisco Pizzarro podstępem pokonał wymęczonych wojną domową Indian. Zaprosił ich na ucztę, na którą przybyli bez broni, a następnie zostali napadnięci i wymordowani przez hiszpańskich żołnierzy. Wydarzenie to podkopało morale inkaskich żołnierzy, którzy rozpierzchli się po całym Imperium. Jednak jak wyglądałby teraz świat, gdyby garstka zbrojnych Pizarra nie zdołałaby pokonać wielotysięcznych oddziałów wroga, a jego koń by się potknął?
Taką właśnie wersję alternatywnej przeszłości przedstawia nam Romuald Pawlak w książce „Inne okręty”. Inkowie pozwolili Hiszpanom osiedlić się w mieście Tumbez, w którym żyją obok siebie w kruchej równowadze. Jednakże, znając ambicje Hiszpanów wiemy, że nie starczy im zwykły handel – chcieliby całe Imperium mieć dla siebie. Szykuje się więc wojna pod pretekstem nawracania heretyków. Nie doceniają jednak Indian, których liczba, a także umiejętności strategiczne srogo ich zaskoczą.
Nie jest to jednak powieść iście historyczna, w której mamy do czynienia tylko i wyłącznie z bitwami. W samym środku przygotowań do wojny znajdują się kapitan Pedro de Manjarres, oraz rdzenna mieszkanka Peru, Asarpay. Ich historia przypominała mi doroślejszą i pozbawiona bajkowej otoczki wersję „Pocahontas”. W końcu to Hiszpan i Indianka, których połączyła miłość. Dwa zupełnie różne światy, odmienne kultury, wzajemna wrogość – czy to się może udać? Disney próbował przekonać nas, że tak, jednak rzeczywistość jest o wiele bardziej brutalna, los nieprzewidywalny, a uczucie wymagające poświęceń. Obojgu ciężko jest zostawić swoją ojczyznę i żyć w zupełnie obcym dla siebie miejscu, pełnych wrogich spojrzeń.
„A tu idzie wojna, może zmienić wszystko, przeorać świat krwawymi pazurami i pozostawić blizny.”
Początek bitwy zastaje ich rozłączonych, nie potrafiących dojść do kompromisu, a dodatkowo Pedro zostaje porwany przez Indian. Tak zaczyna się jego tułaczka poprzez nieprzyjazną dżunglę Peru, w czasie wojny, której los wydaje się być przesądzony na niekorzyść Hiszpanów. Mężczyzna zamiast walczyć w imię ojczyzny, idzie za głosem swego serca, mając nadzieję przekonać Asarpay do zamieszkania z nim w Panamie. Inkowie nie mieliby dla niego litości, gdyby nie blizna na piersi i przepowiednie, które zaczyna wygłaszać pod wpływem danego mu Ziela Prawdy. Jak potoczą się ich losy w tej alternatywnej wersji historii?
Ciężko stwierdzić, do jakiego gatunku przynależy ta powieść. Nota z tyłu okładki opisuje ją jako fantastykę, co jest zupełną nieprawdą. Mamy tu do czynienia z awanturniczą powieścią historyczną z elementami romansu. Powiązanie barwnie opisanych potyczek z irracjonalną pogonią za uczuciem nie zadowoli w pełni ani kobiet, ani mężczyzn. Jeśli dodatkowo liczycie na wspomnianych w opisie książki „polskich szlachciców” to kolejne rozczarowanie gotowe – jedynie parę razy pojawia się generał Leszczyński, którego arogancja i brak poszanowania dla zasad nie wystawiają Polakom zbyt dobrej opinii.
Książce nie można odmówić posiadania dość szybkiej akcji, ale nie potrafiła mnie niczym zaciekawić. Nigdy nie interesowałam się zbytnio historią, lecz cała ta część książki wydaje mi się nie wykorzystywać potencjału. Może gdyby autor zasugerował wyraźniej, jak wyglądałby świat obecny, jeśli losy podboju Peru potoczyłyby się tak jak to opisał, byłaby to lepsza i ciekawsza lektura. Także sfera romansu jest nie do końca wiarygodna. Ciągłe kłótnie bohaterów o to, gdzie powinni razem zamieszkać, kończące się wciąż tym samym wnioskiem, w końcu zaczęłyby irytować nawet najbardziej cierpliwych czytelników.
Niewykorzystany potencjał „Innych okrętów” to jeden z głównych zarzutów do autora. Nie jest to fantastyka, jako romans również nie do końca się sprawdza, a historię alternatywną można było wymyśleć o niebo lepiej. Choć czyta się ją szybko, nie potrafi zaintrygować czytelnika i wzbudzić w nim ciekawości. Jedynymi jej silnymi atutami są autentyczność opisów peruwiańskiej dżungli i świetnie przedstawiona moralności ówczesnych ludzi. To jednak o wiele za mało.